Słowa już nie uskrzydlają
Najwięcej napracowałem się nad opisem cienia, które rzuca drzewo, nad opisem milczenia rzeki, która płynie przez Saharę. Ale na te obrazy krytycy nie zwracają uwagi. Ich interesuje polityka, socjologia, gospodarka.
RYSZARD KAPUŚCIŃSKI
Żaden z naszych światów nie jest bardziej zróżnicowany i podzielony niż świat dzieci. Świat dorosłych jest też oczywiście pełen nierówności, ale wielu dorosłych żyjąc potrafi z latami wyrobić sobie jakieś nisze i przyczółki, natomiast dziecko – nie, jest bezbronne, bezradne, słabe. Tym wyraźniej zaznacza się kontrast między sytuacją dziecka w świecie bogatych, w którym wszystko urządzone jest tak, aby maluchom dogadzać, obsypywać łakociami, rozpieszczać, a położeniem ich rówieśników w rodzinach i społeczeństwach biednych, w których odmawia się im wszystkiego. Te dzieci żyją często w głodzie, na ulicy, w śmietnikach.
A ponieważ dziecko z natury jest szczególnie wrażliwe, wyczulone, delikatne, dostrzega ono nierówność położenia bardzo boleśnie i wyrasta z już utrwalonym poczuciem krzywdy, poniżenia, odtrącenia.
Cywilizacje przetrwania, a obok – cywilizacja rozwoju, czyli inaczej: dusza bytująca (chłop, wieś) i dusza rozbudzona (miasto, jego mieszkańcy). Czyje to? Kto to napisał? Tadeusz Zieliński?
* * *
Sztuka, literatura przestały tworzyć wzorce, przykłady.
* * *
Język. Piękno języka, jego kunszt, uroda – tracą znaczenie.
* * *
O komunizmie. Ludzie zniszczyli system, ale wiele substancji przez ten system zrodzonych istnieje i krąży nadal.
* * *
Tekst Krzysztofa Czyżewskiego „Czas prowincji” („Znak”, 2002/7). Autor traktuje prowincję jako szansę, jako odkrywanie i budowanie od podstaw. To miejsce dla pionierów, romantyków, ludzi poszukujących, niegodzących się na to, co wygodne i łatwe.
* * *
Słuchałem koncertu fortepianowego Roberta Schumanna. Potem czytałem o nim. Choroba rozwinęła się w nim, kiedy zbliżał się do czterdziestki. Wystąpiły trudności z mówieniem. Coraz słabiej rozróżniał dźwięki rzeczywiste od tych, które rodziły się w jego głowie (majaki słuchowe?), z czasem wszystkie tempa wydają mu się zbyt szybkie. Mając 44 lata, rzuca się w nurty Renu. Ratują go i zamykają w zakładzie dla obłąkanych, w którym, w momentach przytomności, nawet komponuje. Żyje tam jeszcze dwa lata, umiera w 1856 roku. Jego żona Clara przeżyła go o 40 lat, dając w całej Europie koncerty, w czasie których grała utwory swojego męża.
* * *
Co porusza najbardziej, kiedy czyta się Stary Testament? Dramatyzm, groza, poczucie ostateczności.
* * *
Karty starożytnych eposów zaludniają bogowie, herosi, nadludzie, giganci, Gilgamesze. Tymczasem człowiek kultury masowej, klient Mcdonaldów, może sam sobie stać się bohaterem opowieści. Oto różnica między literaturą wysoką a popularną.
* * *
Postępy komunikacji ułatwiają łączność, ale jednocześnie wykorzeniają ludzi, którzy mogą teraz swobodnie przenosić się z miejsca na miejsce, już nie czują się przywiązani do żadnego z nich.
* * *
Tam, gdzie ludzie często skazani są na przymusowe migracje, np. w Afryce, tam związki plemienne muszą być silne, bo inaczej człowiek – porzucony, zagubiony w obcym świecie – zginąłby. Dlatego gdziekolwiek szukają się nawzajem, próbują mieszkać w pobliżu, zachowywać wspólne wierzenia i obyczaje, „wyczuwać swoim łokciem obecność sąsiada”. To zwiększa poczucie bezpieczeństwa potrzebne każdemu, kto znajdzie się w obcym świecie.
* * *
Do eseju – „Zmiany w obrazie świata”:
– religie ze struktury getta przechodzą do struktury sieci;
– nowe dyktatury, w wyniku m.in. rewolucji informacyjnej, występują dziś często w postaci mieszanej, zawierając w sobie np. jednocześnie formy demokracji i liberalizmu.
* * *
Pacyfik: kontakty na tym obszarze między regionami i kulturami są dużo starsze niż związki między Europą i Ameryką.
* * *
Chamstwo jest wieczne. Pod datą 28 sierpnia 1918 roku Maria Dąbrowska notuje w swoim dzienniku: „Jak długo jeszcze chamstwo będzie się srożyć i panować nad pozorami demokratycznych idei?”.
* * *
Wizyta w szkole dzieci autystycznych we Wrocławiu. Każde dziecko ma swoją opiekunkę-nauczycielkę. W czasie przerwy rozmawiałem z nimi. Odniosłem wrażenie, że nie tylko one wpływają na dzieci, ale że dzieci – ich obecność i zachowanie, ten fakt, że są, ma wpływ na te dziewczyny – wychowawczynie, które stają się coraz bardziej złączone ze swoimi podopiecznymi. Zachodzi jakaś głęboka symbioza między tymi istotami, związek ważny dla obu stron, bo mali uczniowie zaczynają być potrzebni ich opiekunkom, które oddają im przecież nie tylko swój czas, ale i część własnej osobowości.
* * *
W dawnych czasach chłopi pragnęli silnej, autorytarnej władzy centralnej (królewskiej, cesarskiej), ponieważ w niej upatrywali rękojmię sprawiedliwości, obrońcę przeciw samowoli, uciskowi i bezprawiu lokalnych kacyków, prowincjonalnych satrapów. Silna, dziedziczna, niedostępna władza, a bywała ona też bezwzględna i okrutna, miała poparcie ludu, który widział w niej swojego jedynego orędownika, swoją tarczę.
Zjawisko to zauważa Karl A. Wittfogel w swojej fundamentalnej książce pt. „Oriental Despotism. A Comparative Study of Total Power” (1957). Silna władza centralna była warunkiem przetrwania tzw. społeczeństw hydraulicznych (hydraulic societies), tj. tych, których istnienie zależało od ilości przydzielonej wody, a jej zasoby były ze względów klimatycznych, glebowych i technologicznych – ograniczone. Ktoś musiał rozdzielać wodę w kanałach irygacyjnych – inaczej silniejszy lokalny kacyk zabierałby wszystko. W dodatku, aby gromadzić wodę, trzeba było budować olbrzymie systemy jej gromadzenia, a to w epoce niskich technologii wymagało wielkich armii robotników. Armie te mogła powoływać i kierować nimi tylko potężna siła despotyczna.
Despotia więc i jej istnienie stanowiły konieczny warunek życia i przetrwania ludzi.
* * *
Woda jest jedynym elementem natury, na który dawny człowiek mógł mieć wpływ. Nie miał go ani na klimat, ani na jakość gleby. Natomiast właściwością wody jest ruchliwość i podatność na kierowanie.
Dodajmy, że w przeszłości wiele społeczeństw uprawiało rolnictwo nawadniane. Równocześnie jednak obok nich, przez miedzę, tysiącami lat żyły biedniejsze od nich plemiona rybaków, myśliwych itd., które jednak nie przejmowały wzorców od rolników. Dlaczego? „Podobnie jest zawsze i wszędzie – pisze Wittfogel – bowiem >>bilans człowieka<< składa się nie tylko z materialnych, ale i niematerialnych pozycji. Wszelkie sprowadzanie go do racji wyłącznie materialnych okazuje się mylne. Oczywiście czynnik materialny ma duże znaczenie, ale mówiąc o nim, musimy pamiętać, że wagę mają również inne wartości, takie jak osobiste bezpieczeństwo, wolność czy zwyczaje i tradycja. Doświadczenia wielu społeczeństw tradycyjnych – pisze dalej – które egzystowały w biedzie, a nawet przeżyły długie okresy głodu, nie próbując przejść do gospodarki rolnej, dowodzą ogromnej atrakcyjności wartości niematerialnych. Widać to szczególnie wówczas, kiedy bezpieczeństwo materialne można było osiągnąć jedynie za cenę politycznego, ekonomicznego czy kulturalnego poddaństwa”.
* * *
Coraz wyraźniej dominuje praktyczne podejście do książki: ludzie szukają w niej informacji – encyklopedycznej, językowej, po- dróżniczej.
Tymczasem najwięcej napracowałem się nad opisem cienia, które rzuca drzewo, nad opisem milczenia rzeki, która płynie przez Saharę. Ale na te obrazy krytycy nie zwracają uwagi. Ich interesuje polityka, socjologia, gospodarka.
* * *
Porządkowanie biurka. Głównie polega to na zdejmowaniu leżących na nim stosów książek i papierów i układaniu ich na podłodze. Biurko wygląda teraz jak wyniosła drewniana twierdza oblegana przez kolumny książek, które na podłodze czekają momentu, żeby ponownie wedrzeć się na szczyt.
18.08.02.
Czytam Schopenhauera. Radzi prowadzić dziennik. To sposób, aby zastanowić się nad każdym przebytym dniem – co się robiło, jakie przychodziły myśli.
(Wydaje mi się, że ważne w pisaniu dziennika jest wybrać i utrwalić jakiś szczegół – bodaj jeden, bo inaczej dzień upłynie „bez zaczepienia”. Chodzi o tworzenie „zaczepów czasu”, aby dzień nie prześlizgiwał się po jego powierzchni bez śladu).
* * *
Pascal, Kierkegaard, Sołowiow wadzą się z Bogiem. Kto dziś jeszcze wadzi się z Bogiem?
* * *
Najczęściej nie dostrzegamy innych. I inni nas nie dostrzegają. Jesteśmy – jak bohater powieści Ralpha Ellisona – „nawzajem dla siebie niewidoczni”.
* * *
„Ludzkość rozpada się na dwa działy – pisze Joachim Lelewel w swoim eseju z 1844 roku >>Uwagi nad dziejami Polski i ludu jej<< – jeden, czynny, ze szkodą drugiego, którego używa i nadużywa do woli: skwapliwy i przedsiębiorczy chyżo rzuca się w drogi postępu, dostarcza mnogich, a rozmaitych wydarzeń, których następstwo zajmuje i wzrusza czytelników: wszelkie opowiadania nim się zajmują. Drugi, cichy, nieruchawy i bierny leniwie się ciągnie na drodze postępu, szybko przez innych przebieganego; wejrzenie jego, wierne przeszłości, długo trwa niezmienione; trud mozolny, jaki podejmuje, zawsze ten sam, dostarcza przedmiotu do ogólnych wspomnień w wyrażeniach płowych, żywości pozbawionych. A jeżeli niekiedy zrywa się ze swojej na biedę nieczułości, jego wzruszenia, jego wybuch mogą świat wstrząsnąć, zachwycić wzrok dziejarza, ale to chwilowo, bo wnet schodzi z widni, tonąc w ciszy nieprzemiennej jednostajności”.
Joachim Lelewel – „Wybór pism historycznych”, wyd. Ossolineum
* * *
Dzisiaj słowa to biblijne „cymbały pustobrzmiące” – nie pociągają żadnych konsekwencji, do niczego nie zobowiązują. Słowa już nie uskrzydlają, ale także nie ranią i nie niszczą, są bezwolne, obojętne, nic nie ważą, nic nie znaczą.
* * *
Chociażby taki przykład: papież występuje przeciw wojnie z Irakiem. Ale rząd – klęcząc przed papieżem, jednocześnie i otwarcie popiera tę wojnę. Ten oportunizm jednak nie wywiera na nikim wrażenia, nie budzi niesmaku czy sprzeciwu.
Zastanawiam się też, czy ta dewaluacja słowa nie jest aby źródłem kryzysu literatury, wszak słowo jest jej budulcem, a mając taki lichy materiał, pisarz nie może dać dzieł mocnych i ważnych.
* * *
Zofia Gebhard, poetka z Wrocławia, w jednym z listów: „Nie pytam, co u Ciebie, bo od Twojego trybu życia kręci się w głowie”. I żeby wprowadzić trochę spokoju i ciszy w moje zwariowane tempo, w mój przeładowany do granic możliwości kalendarz, Zosia pisze mi, że w jej ogródku pojawiły się ptaki, albo że właśnie ugotowała kopytka, do których zrobi sos grzybowy, albo nagle przysyła mi zasuszony płatek fiołka perskiego.
* * *
U nas: nagminne ignorowanie zasady starożytnych, która brzmi:
Non omne licitum honestum (nie wszystko, co dozwolone, jest godziwe).
11.03.03
Wziąłem przypadkiem do ręki „Dziennik” Bronisława Malinowskiego. Otworzyłem na roku 1914 i od razu dowiedziałem się dwóch ważnych rzeczy:
pierwszej – że Witkacy miał myśli samobójcze już w roku 1914 na Cejlonie:
„…chciałem się zabić. Siedziałem z browningiem przy skroni”, co potwierdza tezę, że skłonności samobójcze są pewną cechą wrodzoną, jakaś część ludzi stale skłania się ku temu rozwiązaniu;
drugiej – że Malinowski decyduje się podjąć badania terenowe na Nowej Gwinei w tropikach, nienawidząc tropików: „Silna trema przed tropikami; wstręt do gorąca i duszności – rodzaj panicznego strachu przed możliwością straszliwego upału”.
16.03.03
Przed tygodniem skończyłem „Życie moje cudowne…”, czyli Marii Dąbrowskiej pamiętniki w jednym tomie. Teraz robię wypisy z tej lektury:
05.01.1919:
„Wydarzenia, które przeżywamy, wpłynęły na wygląd ludzi. Wszystkie twarze stały się wyraziste i odrębne”;
„Tajemnica osobowości jest rzeczą w istocie nieprzeniknioną”.
1922:
Wszędzie „zgraje wszelkiego duchowego i moralnego motłochu”. Autorka pisze, że „na grób Niewiadomskiego pielgrzymowały tłumy nie mniejsze niż do trumny Narutowicza”. Stąd Dąbrowska wyciąga wniosek:
„Naród nasz składa się z dwóch narodów, które język ust mają wspólny, ale nie język ducha”. I na myśl o tym autorka „Nocy i dni” „drży zabobonnie”.
20.06.1929:
„Wydało mi się pewnego rodzaju kalectwem, że Polska wszystko robi połowicznie, we wszystkim boi się dna”.
Lata trzydzieste:
„Straszno jest żyć i pracować w tym kraju, tak niewdzięcznym, w którym kochać można tylko kilkoro ludzi”.
14.11.1936:
„Polska staje się krajem bandytów i chuliganów. Wystarczy odezwać się szlachetnemu człowiekowi, aby skierowały się przeciwko niemu majcher, nóż, kastet – łajno”.
28.11.1936:
„W >>Gońcu Warszawskim<< ukazała się napaść. Więc rzeczywiście ręką i nogą już w Polsce ruszyć nie można. Podcina się w imię nacjonalizmu jedyną twórczą pożyteczną działalność”.
12.03.1937:
„Czytam listy Orzeszkowej. Nieskończony smutek wielkiego osamotnienia wieje z tych listów. W Polsce było zawsze tak, jak jest dzisiaj. Pomyje i plwociny dla wielkich i szlachetnych, uznanie i entuzjazm dla bałwanów lub zgoła nędzników”.
05.08.1956:
„Jakim destrukcyjnym czynnikiem jest politykierstwo!”.
25.05.1960:
„Niemożność porozumienia się, niemożność wydawania sądów, niemożność rozróżnienia – to istota naszych czasów”.
10.12.1964:
„Człowiek nie jest wolny. Ileż rodzajów niewolniczej zależności jest jego przeznaczeniem”.
* * *
Quam parva sapientia regitur mundus! („z jak małą mądrością można rządzić światem!”)
* * *
Gdzieś tak w końcu lutego, przechodząc ulicą, zobaczyłem, jak w czyimś ogródku spod śniegu wystaje gałązka zielonego bukszpanu. Ta zieleń była świeża, już tegoroczna, zapowiadająca wiosnę. Idzie wiosna! – pomyślałem, ale zamiast ucieszyć się tą myślą, poszedłem dalej z uczuciem smutku i pewnego zawodu. Już wiosna – powtórzyłem sobie zmartwiony, jakby ten fakt czegoś mnie pozbawił. Ale czego?
Otóż straciłem to cudowne uczucie, które przepełnia nas, kiedy oczekujemy na coś pięknego i wzniosłego. Występuje ono, kiedy jesteśmy w okresie wyczekiwania, ale kiedy ono się skończy – uczucie owo zniknie, zostawiając po sobie przykrą pustkę. Tak było i tym razem. Pomyślałem – wiosna! I to stwierdzenie było jednocześnie radosne, że po uciążliwej zimie nadciąga ciepła pora roku, i zarazem smutne, bo skończyła się wypełniona nadzieją i pragnieniem pora wyczekiwania.