Autor: Gosia Kasperska. Doktorantka na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Wrocławskiego. Zajmuje się badaniem twórczości Ryszarda Kapuścińskiego w kontekście filozofii dialogu i przemian cywilizacyjnych.
Znany francuski reporter wojenny Patrick Chauvel powiedział kiedyś, że obserwować znaczy to samo, co brać odpowiedzialność. Świadomość tej zależności stoi prawdopodobnie za wszystkimi jego niezwykle poruszającymi fotografiami, reportażami i filmami. Dzięki temu powiązaniu, jego praca spełnia najwyższą misję nie tylko wykonywanego zawodu, ale sięga dalej do najgłębszych pokładów człowieczeństwa.
Tę wyjątkową cechę znaleźć można też w pisarstwie Ryszarda Kapuścińskiego i Johna Maxwella Coetzee’ego. Tych dwóch wybitnych twórców łączy przede wszystkim głęboki humanizm, z jakim opisują Afrykę. Obydwoje bowiem, choć dzieli ich wiele, upodobali sobie ten wyjątkowy kontynent i zapragnęli nie tylko przekazać czytelnikom jej obraz, ale też poprawić los jego mieszkańców.
Afryka to kontynent niespotykanych nigdzie indziej kontrastów i różnic. Jej animistyczna przeszłość przesądziła o najbardziej charakterystycznych cechach Czarnego Lądu, czyniąc go tym samym tak wyjątkowym i unikalnym. Wyróżniają ją z jednej strony niezwykła egzotyka, dzikość, magia, tajemniczość, życie plemienne, łagodna i bardzo humanistyczna kultura, powszechna solidarność, życzliwość, empatia oraz ufność mieszkańców. Drugie oblicze Afryki ukazuje region dziesiątkowany chorobami, głodem, wewnętrznymi walkami, aktami ludobójstwa i okrutnymi zbrodniami. Oswajana w naszej wyobraźni wieloma stereotypami i traktowana jak jednorodna całość, jest w rzeczywistości mozaiką około pięćdziesięciu państw i jeszcze większej liczny kultur i plemion. Wszystko to przyciąga i odpycha, budzi skrajne emocje. Podobne nastroje znajdziemy wśród autorów licznych publikacji o Afryce, od reportażystów odwiedzających głównie zapalne punkty regionu, poprzez ekonomistów badających przyczyny jej gospodarczej stagnacji, aż po podróżników, czy prozaików i eseistów.
Sytuacja, w jakiej znalazła się Afryka jest skutkiem setek lat bezwzględnego wyzysku tej ziemi i jej mieszkańców przez europejskich kolonialistów. Od Średniowiecza, z rosnącym nasileniem i bez przerwy do drugiej połowy XX wieku, trwała prowadzona przez nich penetracja kontynentu. W tym samym czasie rozpoczął się również wyjątkowo haniebny proceder uprowadzania rdzennych mieszkańców kontynentu, by ich następnie sprzedać na rynkach państw śródziemnomorskich jako niewolników. Od połowy XVI wieku wywożono ich też do Brazylii i Ameryki Północnej, gdzie pracowali głównie w kopalniach i na plantacjach. W Europie tamtego okresu brakowało surowców, a w Ameryce rąk do pracy. Całkowita i bezwzględna eksploatacja Afryki rozwiązywała te problemy.
Pomimo zrzucenia po II wojnie jarzma kolonializmu Afryka cierpi nadal. Ryszard Kapuściński, który spędził tam kilka lat jako reporter Polskiej Agencji Prasowej, zapowiadał że systemowe wychodzenie Afryki z zapaści będzie trwać latami. Od momentu, kiedy polski dziennikarz pierwszy raz oglądał ten kontynent minęło pięć dekad, które poświadczają słuszność jego tezy. Sytuacja tam nie poprawiła się, a większość krajów ma obecnie niższą zdolność działania, niż w chwili uzyskania niepodległości[1]. Podobny klimat znajdziemy w literaturze białych Afrykańczyków. Wystarczy przywołać nazwiska noblistów- Johna Maxwella Coetzee’go i Nadine Gordimer.
Dużo więcej wiary w wewnętrzną siłę Afryki odnaleźć można u czarnego dramaturga Wole Soyinki. Jego twórczość to walka o polepszenie sytuacji polityczno- społecznej w ojczystej Nigerii, ale też całej Afryce. Krytykował negrofilię, charakterystyczny dla wszystkich krajów kontynentu kult jednostki, władzę wojskową i podkreślał, że możliwe jest zgodne współistnienie różnych kultur, pełen ich synkretyzm w określonych ramach. Słowo pisane potwierdzał czynami, za co był dwukrotnie aresztowany przez nigeryjskie reżimy. W 1986 roku został laureatem literackiej Nagrody Nobla. Wole Soyinki na razie nie doczekał się pełnego tłumaczenia swoich dzieł na język polski i jest w naszym kraju znacznie mniej znany, niż Coetzee, którego popularność w ostatnich latach szczególnie rozkwitła.
Tego laureata Nagrody Nobla z 2003 roku często porównuje się z Josephem Conradem czy Gabrielem Garcíą Márquezem, dużo zaś rzadziej ze wspomnianym wcześniej podróżnikiem z Pińska, co musi dziwić czytelników znających ich twórczość i wzajemną sympatię. Ciekawe jest, że dopiero ostatnie lata przyniosły wzmożone zainteresowanie ich dorobkiem. Na pozór dzieli ich wiele– pochodzenie, wykształcenie, losy, zainteresowania, wykonywany zawód, czy wreszcie stosowana forma literacka. Jednak niewielu, tak jak oni dostrzegało i rozumiało problemy dzisiejszego świata i jego mieszkańców. Przy tym znając słabość ludzkiej kondycji, obydwoje wierzyli, że próby budowania świadomości społecznej poprzez wpływanie słowem na czytelnika, ma sens.
Coetzee i Kapuściński- cichy samotnik z południa i nieśmiały popularyzator dialogu z północy, warto zestawić ze sobą ich twórczość.
Pisarstwo tych dwóch autorów znacznie różni się od siebie stylem czy doborem tematów, jednak łączy je oczarowanie Afryką, która staje się zarazem bohaterką ich dzieł. Znajdujemy u nich obie odsłony Afryki- fascynującą, ale też cierpiącą. W ten sposób obrazy kontynentu dopełniają się, mimo że obydwoje uważali że obcy Europejczyk nie potrafi we właściwy sposób wyrazić tego, co zastaje w Afryce.
John Maxwell Coetzee urodził się w 1940 roku w Kapsztadzie jako potomek holenderskich osadników z XVII wieku. Po ojcu jest afrykanerem, białym mieszkańcem Afryki Południowej, zaś ze strony matki jest pół-Niemcem z Pomorza i pół-Polakiem z Wielkopolski (podczas wizyty w naszym kraju odwiedził miejsce, z którego pochodził jego polski przodek). Naukę rozpoczął w Cape Town, następnie przeniósł się do Anglii i USA, gdzie zdobył tytuł doktora i wykładał angielski oraz literaturę. Udział w protestach przeciwko wojnie w Wietnamie uniemożliwił mu uzyskanie statusu rezydenta USA. Powrócił do RPA. Noblista mówi o sobie, że jest pisarzem zachodnim, który mieszka w Afryce Południowej. Rzeczywiście nie można przecenić wpływu kultury europejskiej na jego twórczość, jednak jest pewne, że gdyby nie był mieszkańcem RPA, jego pisarstwo wyglądałoby zupełnie inaczej. Podobnie twórczość Kapuścińskiego nie zyskałaby wyjątkowego charakteru, gdyby nie została wpierw ukształtowana przez doświadczenie wojny, a później przez wieloletnie podróże.
Choć Coetzee pisze tylko o kraju swojego pochodzenia, to śmiało można odnieść przedstawiany przez niego obraz do ogólnej sytuacji panującej na całym kontynencie. W niektórych jego utworach Afryka zdaje się być zaledwie tłem dla życia bohaterów, jedynie miejscem, gdzie rozgrywają się ich codzienne sprawy. W innych zaś jej rola urasta, decyduje o treści i wymowie dzieła. Proza Coetzee’ego jest właśnie silnie urozmaicona, niejednorodna, a każda kolejna książka stanowi niewątpliwe zaskoczenie, wymaga innego odbioru, niż poprzednie. Choć sam w autobiograficznej powieści Lato ubolewa, że wielość zainteresowań i szeroka, ale niewyspecjalizowana wiedza szkodzą jego pracy, jednak powszechnie uznawany jest za wybitnego erudytę, który zaskakuje literackimi eksperymentami, ilością stosowanych odwołań i aluzji.
Część swoich późniejszych powieści Coetzee umiejscawiał w warunkach politycznych, społecznych i geograficznych zbliżonych do tych, jakie panują w Afryce, choć nie wyjaśniał tego bezpośrednio. Zastosowana anonimowość miejsca akcji pomagała zapobiec uznaniu Coetzee’ego za pisarza politycznego, a zarazem pozwalała wymknąć się cenzurze apartheidu. Jednak mimo tych zabiegów jednym z najważniejszych tematów pisarstwa pozostaje u niego dyskryminacja rasowa, rasizm, nierówność, dominacja, i przemoc. Autor wyraźnie opowiada się za uznaniem praw czarnych mieszkańców Afryki. Pamiętać należy, że proces ich upokarzania, wykorzystywania i prześladowania zakończył się w RPA dopiero w latach dziewięćdziesiątych XX wieku wraz z upadkiem polityki apartheidu. Ten usankcjonowany prawnie w latach pięćdziesiątych poprzedniego wieku system segregacji rasowej ma swoje korzenie już w początkach białego osadnictwa na terenie Południowej Afryki. Jego kres był splotem kilku czynników, którymi były przede wszystkim międzynarodowe sankcje, recesja gospodarcza i wewnętrzna opozycja. Okazało się, że istniała fronda wobec apartheidu także wśród Afrykanerów. Niepoślednią rolę odegrali w niej południowoafrykańscy pisarze, jak Coetzee, czy mniej popularna, a również laureatka Nagrody Nobla Nadine Gordimer, którzy w swojej twórczości poruszali sprawy konfliktów społecznych i ich następstw. Nadine Gordimer była osobiście zaangażowana w zwalczanie segregacji rasowej.
Twórczość Coetzee’ego jest próbą rozrachunku z historią RPA i rasizmem. Po upadku represyjnego systemu Coetzee nie przestał być krytyczny wobec południowoafrykańskiej rzeczywistości i jej nie rozwiązanych problemów, które wymagają nie rzadko bolesnych przewartościowań. Jednak nie należy do tych, którzy lubią i potrafią łatwo ferować wyroki. Jego proza jest wszelako mocną i pozbawiającą złudzeń odsłoną tego, jak kraj ten łączył w sobie niewyobrażalną podłość i nienawiść. W 1999 roku przed publikacją Hańby władze RPA obawiały się, że zawarta w niej scena gwałtu, jakiego dopuścili się czarni Afrykańczycy na białej córce głównego bohatera, wyzwoli rzeczywiste konflikty w do niedawna podzielonym społeczeństwie.
Oto, jak jego twórczość oceniał Ryszard Kapuściński, który sam po napisaniu eseju krytykującego apartheid przez lata nie miał prawa wstępu do RPA:
Jest to literatura nacechowana ogromnym humanizmem, a także o wielkim poczuciu tragiczności. Trzeba pamiętać, że Coetzee jest Południowoafrykańczykiem, ale jest to biały człowiek. Dramaty, jakie budzi nienawiść rasowa i konflikt uwikłanego w nie człowieka, stanowią treść jego literatury- znakomitej prozy, jak i eseistyki[2].
Samotny i uwikłany w sprawy polityczne i społeczne bohater Coetzee’ego stał się znakiem rozpoznawczym jego utworów. Inspirowany egzystencjalizmem autor tworzy figury odludków dręczonych pytaniami o sens ich obecności w świecie. Często są to ludzie wykluczeni i niepewni swej przyszłości, znajdujący się w sytuacjach beznadziejnych, wręcz krytycznych. Z jego książek emanuje egzystencjalny pesymizm.
Inaczej wpływy egzystencjalizmu odbiły się na twórczości Kapuścińskiego. Jego wczesne pisarstwo zostało ukształtowane przez ten nurt i choć później znacznie ewoluowało, to pewne ślady myśli egzystencjalnej znaleźć można chyba w każdej książce podróżnika. Nie jest to jednak ten głęboki pesymizm, tak wyraźnie widoczny w twórczości Coetzee’ego. Inspiracje egzystencjalne przejawiają się u Kapuścińskiego raczej zainteresowaniem problematyką etyczną, zagadnieniem odpowiedzialności za dokonane wybory, częstym ujmowaniem tematów z perspektywy jednostki i jej indywidualnych postaw.
W latach pięćdziesiątych, kiedy Kapuściński rozpoczynał pisanie reportaży, do Polski przybyła z opóźnieniem literatura egzystencjalna. Napisany w tamtym czasie Busz po polsku jest książką, w której najwyraźniej przebijają motywy egzystencjalne. Są to opowieści zaczerpnięte z polskiej rzeczywistości tamtego okresu. Późniejsze podróże opisywał już inaczej, ale zawsze niezmiennie zainteresowany był przede wszystkim losem człowieka.
Perspektywa, z jakiej Kapuściński ujmuje Afrykę, znacznie różni się od tej, jaką zastaliśmy u Coetzee’ego. Polak pierwszy raz pojechał tam pod koniec lat pięćdziesiątych XX wieku. Był wówczas jedynym stałym korespondentem na tym terenie, który pochodził ze wschodniego bloku Europy. Oczekiwano od niego, że będzie świadkiem najważniejszych zachodzących tam wówczas wydarzeń. Na lata sześćdziesiąte minionego wieku przypada okres dekolonizacji. Ciekawy świata Kapuściński wędrował w różne zakątki Czarnego Kontynentu, obserwował rewolucje, zbierał materiały i informacje, ale przede wszystkim gromadził wiedzę o Afryce, poznawał jej mieszkańców, ich obyczaje, pisał głównie depesze. Jego najważniejsze książki o Afryce powstaną wiele lat później. W ten sposób nauczył się patrzeć na nią z wewnątrz, od środka. Efektem tego jest wyjątkowy klimat tych utworów, szczególnie Hebanu.
Kapuściński całe życie był podróżującym dziennikarzem. Mimo, że odwiedził i opisał wiele rejonów kuli ziemskiej, to właśnie Afryka zachwyciła go najbardziej. Szczególnie leżał mu na sercu los jej mieszkańców.
Prawdopodobnie z racji wykonywanego zawodu za literacką formę przekazu wybrał reportaż, który ubrał w rozbudowaną narrację. Ta bardzo wiarygodna forma pozwala czytelnikowi poznać szczegóły opisywanych zdarzeń. Kapuściński bardzo rzetelnie przekazał historię kontynentu, mimo że wyraźnie się z nią zmagał, układał i interpretował po swojemu. We wspomnianym już Hebanie czy Wojnie futbolowej Afryka stała się rusztowaniem, zestawem najistotniejszych punktów orientujących czytelnika w miejscu, czasie i zdarzeniach.
Zastosowana forma pozwoliła Kapuścińskiemu na jeszcze inny zabieg. Przede wszystkim Kapuściński nie ograniczył się do suchego zrelacjonowania bolączek Afryki, ale otwarcie proponował rozwiązania problemów i nawoływał kraje rozwinięte do brania odpowiedzialności za mieszkańców tego kontynentu. Wprost wskazywał winnych i równie jasno określał sposoby zadośćuczynienia za setki lat wyzysku tej ziemi.
Kapuściński starał się zrozumieć i wyjaśnić mechanizmy kierujące Afryką. Pomagała mu w tym ciekawość świata i ludzi oraz wyjątkowa empatia, zdolność wczuwania się w sytuację innych. On poznawał miejsca poprzez ich mieszkańców, a wydarzenia poprzez ich uczestników. Nie bał się wypraw w najgroźniejsze rejony Afryki, bo jak sam mówił, miał do czynienia z wojną od dziecka. Coetzee rodowity mieszkaniec Afryki ceniąc twórczość Kapuścińskiego dowiódł tym samym, że wybrana przez Polaka droga poznania i przedstawienia spraw Afryki, dobrze oddawała jej charakter i problemy.
Może się wydawać, że wspólny temat pisarstwa to za mało, by móc sensownie porównywać ze sobą twórców. Szczególnie twórców na pozór tak odległych, jak Coetzee i Kapuściński. Dodatkową trudność sprawiają stosowane przez nich odmienne gatunki literackie. Nawet jeśli utworom Kapuścińskiego nieraz bliżej do prozy, niż reportażu, to prozaik Coetzee też bawi się formami pisarstwa i często przekracza granice pomiędzy nimi. Czytelnikowi może się wydawać, że łączący ich temat Afryki, też opisują skrajnie odmiennie. U jednego to trochę relacja z pobytu, u drugiego obraz ojczyzny o wyjątkowo skomplikowanej historii i strukturze społecznej. W gruncie rzeczy łączy ich znacznie więcej, niż dzieli. Uważnemu czytelnikowi nie umknie ich wręcz filozoficzny namysł nad losem człowieka zdeterminowanego przez otaczający go świat. Chyba w żadnym innym miejscu na świecie owa zależność nie jest tak widoczna, jak właśnie w Afryce. Niewielu pisarzy potrafiło i chciało ten fakt zilustrować jak dobitnie, jak Kapuściński i Coetzee.
Pierwszego z nich łączy się z filozofią dialogu, a drugiego określa czasem mianem filozofia molarności. Poruszają zagadnienia odpowiedzialności, powinności, sumienia, wytyczają reguły moralnego postępowania. W różny sposób traktują o podobnych problemach i próbują oddziaływać na czytelnika. Ich pisarstwo ma ambicje coś zmienić, unaocznić problemy Trzeciego Świata, pobudzić sumienia. Kapuściński przy każdej dostępnej okazji próbował opowiadać tragedię afrykańskiej biedy, poruszał ten temat nie tylko w książkach, ale często także w trakcie wywiadów i artykułów. Podobnie robi Coetzee.
Troska o Afrykę wynika też z zachwytu nad nią. Nie chodzi im jednak o arkadyjskość tego świata, ale o to by uczynić go dla czytelnika bardziej przewidywalnym, oswajalnym, na ludzką miarę i do ogarnięcia rozumem.
Bibliografia:
1. Milewski J, Lizak W. (red.): Stosunki międzynarodowe w Afryce, Warszawa 2002 (World Development Report 1997, The World Bank),
2. Nobel 2003: reakcje i komentarze dla portalu Onet.pl (http://czytelnia.onet.pl)