Osobliwa skrytość Ryszarda Kapuścińskiego

Autor:Krzysztof Masłoń
Źródło:Rzeczpospolita

W afrykańskich i azjatyckich władcach opisywanych przez Kapuścińskiego
czytelnicy chcieli widzieć Gierka oraz jego towarzyszy. ‚‚Cesarz”” i
„Szachinszach” odbierane były jako alegoryczne obrazy rozkładu systemu
komunistycznego.

Nekrologi żegnające Ryszarda Kapuścińskiego podkreślały dorobek
prozatorski i reporterski autora „Cesarza” i „Szachinszacha”.
Marginalizowały natomiast jego twórczość eseistyczną, publicystyczną i
poetycką. Tak, poetycką, bo Kapuściński zaczynał od wierszy

W tym, że nastolatki piszą wiersze, nie ma nic dziwnego, ale że urządza
się nad nimi dyskusje w najpoważniejszych pismach literackich, to już
jest zastanawiające. A taką właśnie „Dyskusję o poezji w liceum imienia
Staszica w Warszawie” opublikowało w 1950 roku „Odrodzenie”. Punktem
wyjścia było pięć utworów powstałych w ciągu ostatnich trzydziestu lat:
„Szklany deszcz” Jana Brzękowskiego, „Nie nazwane niejasne” Józefa
Czechowicza, „Manifest szalony” Kazimierza Wierzyńskiego, „Serwus,
Madonna” Konstantego Gałczyńskiego i „Dobrze” Włodzimierza
Majakowskiego. Z wierszami tymi, spośród których najwyżej oceniono,
oczywiście, strofy Majakowskiego, skonfrontowano „Różowe jabłka” –
dziełko debiutanta, ucznia tegoż właśnie liceum, Ryszarda
Kapuścińskiego. W „Lwach wyzwolonych” Jarosław Abramow Newerly pisał:
„Fakt, że mój rówieśnik wypadł lepiej – to podkreślano w dyskusji – od
Kazimierza Wierzyńskiego, ukochanego poety ojca, prawdziwie mną
wstrząsnął”.

Ale „Różowe jabłka” wstrząsające nie są, uśmiech może budzić tylko ich
zbiorowy adresat: „Towarzysze”. Ale taka, nie inna, była poetyka epoki.
Niespełna osiemnastoletni autor pisał:

Różowe jabłka –
Radosne twarzyczki dzieci.
A dzieci mogą mieć różne imiona:
Janek, Danka, Jadzia, Zdzisiek.
Zwykłe, proste imiona.
I są to synowie i córki
Górników z Zabrza
Górników – najpiękniejszych zwycięzców.
Świat jest biały, jak gołąb pokoju,
który unosi w dziobie skrawek czerwonego płótna.
To dzieci wciągnęły na maszt
czerwoną flagę
rączkami ciepłymi od ufności.

Starsi panowie dwaj

Pierwszy samodzielny tom poetycki – „Notes” – wydał Ryszard Kapuściński
dopiero w 1986 roku. Kolejny – „Prawa natury” – osiemnaście lat
później. W zbiorach tych znajdziemy, oczywiście, zupełnie inne wiersze.
Takie na przykład: ¦
Historia mówi rzuciła się na nas kryliśmy
się po rowach po lasach ale miała dobry
wzrok dobre lornetki
i noktowizory
My bracie jak szczury pochowane czasem
tylko
przez pole przez podwórko
Myk myk

W innym wierszu – „Dwaj poeci” – wspomina, zdawałoby się, odległych od siebie twórców:

Jakie piękne wiersze pisali
ci dwaj starsi panowie
pan Jarosław Iwaszkiewicz
i pan Adam Ważyk
jeszcze ich widzę
idą ulicą Wiejską
pan Jarosław podpiera się laską
pan Adam wpół zgięty
ptaki śpiewają w sąsiednim parku

Obaj starsi panowie, w różnym czasie, kierowali najważniejszym w PRL
miesięcznikiem literackim. I w listopadzie 1950 roku ta właśnie
„Twórczość” poświęca poezji Kapuścińskiego aż kilka stron, publikując
wybór wierszy dedykowanych zetempowskim brygadom traktorzystów. Nie ma
sensu przypominać ich tu i teraz, niepodobna jednak pominąć najbardziej
znanego wiersza Ryszarda Kapuścińskiego, co tu dużo mówić, wypominanego
często autorowi „Cesarza”. Chodzi o „Brygadę Dzierżyńskiego”. Oto
fragment tego utworu pomieszczonego wraz z wierszami Stanisława
Wygodzkiego, Witolda Wirpszy, Artura Międzyrzeckiego, Andrzeja
Mandaliana, Mieczysława Jastruna i Wiktora Woroszylskiego w tomiku
„Wieczny płomień. Wiersze o Feliksie Dzierżyńskim” opracowanym przez
Wiktora Woroszylskiego, nawiasem mówiąc, kierownika działu kultury
„Sztandaru Młodych”, gdzie podówczas Ryszard Kapuściński rozpoczynał swą
reporterską karierę:

… Było:
ktoś rzucał plotki przegniłe,
Gwałtowna woda rozdzierała krany.
Niepotrzebnie drętwiały dźwigów linie.
Maszynę opuścił dezerter planu.
Chce
poszarpać wróg
naszą zwartość.
Zwalić to,
co jak ciało bliskie.

Przyszedł
w słowach Sekretarza Partii
na hutę –
Towarzysz Dzierżyński.
Nie postacią w płaszczu skórzanym,
nie twarzą z siwiejącą bródką,
lecz
uporem,
czujnością nieznaną.
ludzką wiarą –
w pamięci im utkwił.

Żebyście wrócili żywi

W najciekawszej chyba części „Wojny futbolowej”, czyli „Ciągu dalszym
planu książki, która mogłaby zacząć się (itd.)”, autor zrelacjonował,
jak został przyjęty po powrocie do kraju w 1961 roku z ogarniętego wojną
domową Konga: „Miałem przygotować notatkę o tym, co widziałem w Kongu.
Opisałem walkę, rozpad, klęskę. Wtedy wezwał mnie pewien towarzysz z
Ministerstwa Spraw Zagranicznych. – Co wyście wypisali! – oburzył się.
Rewolucję nazywacie anarchią! Uważacie, że Gizenga odejdzie, a Mobutu
wygra. To szkodliwe teorie! – Jedźcie tam – odparłem zmęczonym głosem,
bo jeszcze czułem w kościach Stanleyville i Usumburę. – Jedźcie i
zobaczcie sami. I życzę wam, żebyście wrócili żywi. – Trudno –
powiedział na zakończenie rozmowy ten towarzysz – ale nie możecie
jeździć za granicę jako dziennikarz, bo nie rozumiecie procesów
marksistowsko-leninowskich zachodzących w tamtym świecie. – OK –
zgodziłem się – tu też mam o czym pisać”.

W czerwcu tego samego 1961 roku pryncypał Kapuścińskiego Mieczysław F.
Rakowski zanotował w swoim, pisanym do szuflady, dzienniku: „Rysiek jest
fantastycznym reporterem. To już nie jest zwykłe dziennikarstwo. Jest
to literatura polityczna tworzona przez piekielnie utalentowanego
twórcę”.

Był pierwszym stałym polskim korespondentem w czarnej Afryce. W 1962
roku założył w Dar es-Salaam placówkę PAP. Dziś można by się
zastanawiać, po co. Kapuściński odpowiadał: „Na początku lat
sześćdziesiątych Afryka była rzeczywiście pasjonującym światem.
Napisałem o tym całe tomy (bo jeszcze nie wspomniałem, że od
korespondenta agencji prasowej wymaga się, aby pisał i pisał, bez
przerwy, bez wytchnienia – nie chcę powiedzieć? bez zastanowienia, choć
czasem i tak bywa, że żąda się, aby ciągle wysyłał teleksem, depeszami,
przez okazję, pocztą niekończące się tasiemce informacji, komentarzy,
reportaży, opinii, ocen itd., bo dopiero wówczas, kiedy gromadzone w
centrali teczki z jego korespondencjami pękają w szwach i rozsadzają
szafy, może liczyć na to, że powiedzą aprobująco? ten jest dobry, ten
jest rzeczywiście dobry)”.

Ilu czytelników miały teksty Ryszarda Kapuścińskiego: te z Czarnego
Lądu, ale i z Ameryki Łacińskiej. Myślę, że wielu i bardzo różnych. Dla
pisarza był to temat drażliwy; znam przypadek, gdy bardzo mu bliska
osoba stała się z minuty na minutę nieznajomą, spytała go bowiem o
związki z wywiadem PRL. Związki, które jednoznacznie naganne wydawać się
mogą jedynie ludziom urodzonym wczoraj. Inna sprawa, że drażliwość
Ryszarda Kapuścińskiego była legendarna. Bardzo ostro zareagował, na
przykład, gdy Norman Davies – skądinąd admirator pisarstwa autora
„Szachinszacha” – wspomniał o tym, że Kapuściński w latach PRL
publikował w „Trybunie Ludu”. Formalnie Davies nie miał racji,
Kapuściński był bowiem dziennikarzem agencyjnym, tyle że jego
korespondencje podpisane imieniem i nazwiskiem oraz skrótem Polskiej
Agencji Prasowej zamieszczane były w różnych tytułach, a w „TL”, było
nie było, najważniejszej gazecie tamtych lat – ze szczególną
intensywnością.

Zanim Luanda stanie się miastem zamkniętym

„Zasada moralnej uczciwości jest cechą lewicy latynoamerykańskiej” –
napisał Kapuściński w głośnej książce „Chrystus z karabinem na
ramieniu”. Wkład autora w propagowanie eksportu rewolucji kubańskiej był
niemały, zważywszy choćby na przełożony przez niego, a wydany w 1969
roku nakładem partyjnej Książki i Wiedzy „Dziennik z Boliwii” Ernesto
Guevary ze wstępem Fidela Castro. Nawiasem mówiąc, tłumacz mocno
polemizował tam i z Guevarą, i – zwłaszcza – z Castro, stając w obronie
Komunistycznej Partii Boliwii, o której rzeczywiście powiedzieć można
tylko tyle, że była – jak pisał Kapuściński – „partią małą i słabą, w
dodatku rozbitą. Nie powinno się również zapominać jednego faktu –
większość boliwijskich partyzantów w oddziale Guevary była członkami tej
partii”.

A sam Ryszard Kapuściński? Był członkiem PZPR przez 28 lat. Staż
kandydacki (do partii wprowadzał go podobno Bronisław Geremek) skończył
mu się na wiosnę 1953 roku. Akurat umarł Stalin.

Przełom lat 60. i 70. to w Ameryce Łacińskiej okres nasilenia walk
partyzanckich. Wydarzeniom, jakie rozegrały się wówczas w Gwatemali,
poświęcił Kapuściński zapomnianą dziś, niewielką książeczkę „Dlaczego
zginął Karl von Spreti?”. Tytułowy bohater był niemieckim ambasadorem
utrzymującym z gwatemalskim reżimem dobre stosunki. Okazać się miało, że
za dobre.

Inne zapomniane książki Kapuścińskiego z lat 60. to reportaże z Ghany i
Konga „Czarne gwiazdy” i „Gdyby cała Afryka…”. Ta pierwsza powstała z
dwóch książek nieskończonych: o ówczesnych postaciach z pierwszych
stron gazet; Lumumbie i Nkrumahu. Tego drugiego gościliśmy w Polsce, a
jego przejazd ulicami stolicy pozostanie na zawsze w pamięci tych,
którzy tego dnia zwolnieni zostali ze szkół i zakładów pracy, by
zademonstrować wieczną przyjaźń między narodami Polski i Ghany. Patrice
Lumumba był pierwszym premierem Demokratycznej Republiki Konga.
Aresztowany i stracony uznany został za bohatera narodowego, męczennika
wyzwoleńczego ruchu państw Trzeciego Świata.

Afryką, istotnie, pasjonował się wtedy i świat zachodni, i wschodni.
Był to poligon, na którym ścierały się różne siły i ideologie. Nikita
Siergiejewicz Chruszczow wymyślił sobie Czarny Ląd z sierpem i młotem.
Polska Rzeczpospolita Ludowa była sojusznikiem Związku Socjalistycznych
Republik Radzieckich. Ryszard Kapuściński nie jeździł do Ghany i Konga
czy do Angoli w połowie lat 70. ot tak sobie. Co nie znaczy, że jego
osobiste preferencje i zainteresowania nie były brane pod uwagę.

„Telefonuje naczelny „Kultury” – Dominik Horodyński, że są pieniądze i
mogę jechać na Bliski Wschód (jeszcze trwa wojna Arabów z Izraelem i
kończy się rok 1973). W kilka miesięcy później Turcy zajmują połowę
Cypru, na której to wyspie pewien dobry człowiek szmugluje mnie w swoim
samochodzie ze strony greckiej na turecką. Wracam z Cypru, kiedy Janusz
Roszkowski – naczelny Polskiej Agencji Prasowej, mówi mi, że jest
ostatnia szansa, aby próbować dostać się do Angoli. Muszę spieszyć się,
aby uprzedzić moment, nim Luanda stanie się miastem zamkniętym. Jest
pięć przed dwunastą, kiedy lotnicy portugalscy przewożą mnie tam z
Lizbony wojskowym samolotem”.

Ku innym widnokręgom

Prawdziwy przełom nie tyle może w twórczości Ryszarda Kapuścińskiego,
ile w jej postrzeganiu przyniósł „Cesarz”, bez wątpienia najważniejszy
utwór wybitnego reportażysty. Historia o cesarzu Etiopii Hajle Sellasje I
i jego dworze nie tylko świetnie się sprzedawała w dziesiątkach
tłumaczeń, ale i z powodzeniem wystawiano ją na deskach teatrów, m.in. w
The Royal Court Theatre w Londynie w 1987 roku. Wtedy jednak
Kapuściński był już wybitną postacią świata literackiego, pochlebnie
pisali o nim Susan Sontag, Norman Mailer, John le Carre. I „Cesarza”, i
„Szachinszacha” skomplementował też Salman Rushdie. A w kraju stał się
pisarz bohaterem (wprawdzie nie wymienionym z nazwiska, ale bardzo
łatwym do rozszyfrowania) filmu Andrzeja Wajdy „Bez znieczulenia”.

W swoich głośnych reportażach przedstawiał Ryszard Kapuściński sytuację
polityczną, kulturową i obyczajową tak egzotycznych z polskiego punktu
widzenia państw jak Etiopia i Iran, czytelnicy jednak chcieli widzieć w
afrykańskich i azjatyckich władcach Gierka et consortes. I książki te
odbierane były jako alegoryczne obrazy rozkładu systemu komunistycznego.
Nie minęło wiele czasu, a w sierpniu 1980 roku wybuchły strajki na
Wybrzeżu. Kapuściński pojechał do Stoczni Gdańskiej jako wysłannik
„Kultury” – warszawskiej. Jego tekst napisany po powrocie nie
pozostawiał wątpliwości, po której stronie sytuują się sympatie autora.

„Cesarz” i „Szachinszach” to z pewnością mistrzostwo świata. Nie
osiągnie już Kapuściński tego poziomu i w „Imperium”, i w „Hebanie”, i w
„Podróżach z Herodotem”. Choć wszystko to będą książki niezwykle
popularne, nagradzane, chwalone. Choć nie przez wszystkich i nie
wszędzie. „Imperium” podobało się głównie w Polsce, „Heban” we Włoszech,
a „Podróże z Herodotem”… Książka ta ukazała się w momencie, w którym
Ryszard Kapuściński nie funkcjonował już jako reportażysta czy prozaik,
ale jako myśliciel, filozof, wnikliwy obserwator współczesnego świata i
zachodzących w nim procesów. Wypowiadał się na temat zderzeń
cywilizacyjnych, powszechnej globalizacji, powiększającego się rozwarcia
między światem bogatych i biednych.

Piąty tom „Lapidarium” poprzedza cytat z Ciorana: „Zawsze zwracałem się
ku innym widnokręgom, zawsze starałem się widzieć, co dzieje się gdzie
indziej”.

Czy akurat „Lapidaria”, te zbiory refleksji, wspomnień, aforyzmów, były
książkami, których najbardziej oczekiwali czytelnicy? Pewnie nie, ale
też od dawna już było jasne, że Kapuściński-reportażysta to wcielenie
pisarza, które należy już do zamkniętej przeszłości. Dlatego nie powstał
południowoamerykański tom „Mapy mundi”. A dlaczego nie napisał Pan
Ryszard opowieści o swoim dzieciństwie, o Pińsku, o Polesiu? Nie wiem,
Piotr Wojciechowski wytknął mi kiedyś jak najsłuszniej chciejstwo, gdy
pisząc o „Podróżach z Herodotem”, doszedłem do wątpliwego raczej
wniosku, że o pisarskim sukcesie Ryszarda Kapuścińskiego zadecydowała
jego szczerość.

„Zaufanie czytelników – polemizował Wojciechowski – zgoda. Takie
zaufanie zdobywa ten, który nie kłamie i nie nudzi. Ale szczerość? Nic z
tego, żadna szczerość. Kapuściński jest skryty. Jest autentycznie
skromny, nie ma w nim pozy, gdy pisze o swojej pokorze. Zawsze jednak
mało pisze o swoim życiu prywatnym, skąpi swoich opinii, nie spowiada
się z uczuć, uogólnienia lubi zastępować gładkimi aforyzmami. Czy jest
nieszczery? Przykład aroganckiej nieszczerości to Umberto Eco wypinający
na czytelnika całą swoją erudycję i wirtuozerię kompozycji. Tego
Kapuścińskiemu nie można zarzucić. Jego osobliwa skrytość wynika z wielu
przyczyn, a tłumaczyć się może zaufaniem do czytelnika, wiarą w jego
doświadczenie i zdolność kojarzenia”.

Znaki zapytania możemy mnożyć, rozkładać na najdrobniejsze elementy to
wszystko, co napisał. By dojść do przekonania, że to, co najważniejsze,
zapisał wiele lat temu w „Wojnie futbolowej”. Przedstawiając rytuał:
„Walizkę zapakować – rozpakować, zapakować – rozpakować, zapakować,
maszyna do pisania (Hermes Baby), paszport (SA 323273), bilet, lotnisko,
schodki, samolot, zapiąć pasy, start, odpiąć pasy, lot, kołysanie,
słońce, gwiazdy, kosmos, biodra spacerujących stewardes, sen, chmury,
spadające obroty silników, zapiąć pasy, zniżanie, kołowanie, lądowanie,
ziemia, odpiąć pasy, schodki, lotnisko, książeczka szczepień, wiza, cło,
taksówka, ulice, domy, ludzie, hotel, klucz, pokój, duszno, pragnienie,
inność, obcość, samotność, czekanie, zmęczenie, życie”.