Historia świata Kapuścińskiego

Autor:Monika Żmijewska
Źródło:Gazeta Wyborcza

Żartował, że przy życiu podtrzymuje go ciekawość. Mówił: – Tylu rzeczy
jeszcze nie widziałem, tylu nie spróbowałem…. Zmarłego we wtorek
Ryszarda Kapuścińskiego wspomina Janusz Niczyporowicz, autor kilku
zbiorów reportaży.
Klasyk światowego dziennikarstwa, reporter największy z największych,
podróżnik, pisarz. Człowiek, który rozumiał świat, ludzi i różne kultury
– z samych opinii na temat Kapuścińskiego można by złożyć książkę. Od
kilku lat wymieniano go jako poważnego kandydata do literackiej Nagrody
Nobla. Wyróżnienia jednak nie doczekał.

Białostocki dziennikarz, Janusz Niczyporowicz, znał Kapuścińskiego. Był z nim po imieniu, bywali u siebie.

– W jego warszawskiej pracowni, wśród tysięcy książek przegadaliśmy
wiele godzin. Opowiadał: „Marzy mi się napisanie książki o historii
świata. Tylko nie wiem od czego zacząć”. Tak jak mawiano kiedyś:
„Ruszymy z posad bryłę świata, tylko dajcie nam punkt oparcia” – tak i
on szukał tego punktu. „Podróże z Herodotem” były właściwie próbą
podejścia do tematu.

Poznałem go dawno temu w Warszawie, w siedzibie Stowarzyszenia
Dziennikarzy Polskich przy ul. Foksal. Wpadł tam będąc na urlopie, zaraz
po przyjeździe z Afryki. Powitał mnie zdaniem: „Jezus Maria, jak tu
zimno!”. A w Polsce była wtedy jesień.

Białostocki wątek

– Pisywał w „Kontrastach” – opowiada Niczyporowicz. – Był parę razy w
Białymstoku – w latach 90. organizowałem promocję jego książki
„Imperium”. Pamiętam, że poszliśmy potem do restauracji Premiera przy
ul. Pięknej, siedzieliśmy nad czerwonym winem i pieczystym, i
narzekaliśmy, że wolna Polska sprawiła, iż dziennikarze przestali pisać
między wierszami, a Czytelnicy między nimi czytać, domagając się
dosłowności. W efekcie w reportażu zaczyna umierać opis. Kapuściński
jednak skończył dyskusję optymistycznie: – Nie martw się, przyjdzie
jeszcze pora, że reportaż literacki się odrodzi. Sam był jego mistrzem,
wywarł olbrzymi wpływ na dziennikarzy. Był również moim starszym
mentorem.

Człowiek wyjątkowo skromny, ciepły. Umiał słuchać, miał niebywały
szacunek do człowieka, który do niego mówił. Rozmawiało się z nim
wspaniale, na każdy temat. Miał gonitwę myśli, obudowywał temat mnóstwem
spostrzeżeń, dygresji – jak Melchior Wańkowicz. Tylko w przeciwieństwie
do Wańkowicza, Kapuściński umiał jeszcze do tematu powrócić. Znał
biegle sześć języków, w mowie i piśmie. Doceniał wagę pewnych wydarzeń,
problemy widział szeroko. To niezwykła osobowość, choć ktoś mijając go
na ulicy, pewnie nie dałby za niego przysłowiowych pięciu groszy – szedł
rozchełstany, roztargniony, z przekrzywionym krawatem pod szyją.

Jego pierwszą wydaną książką był „Busz po polsku” – zresztą wychowałem
się na nim. Bardzo cenię jego twórczość. „Cesarz” to prawdziwa literacka
perełka. I przewrotna – „Cesarz” tak naprawdę nie był o cesarzu, a o
władzy. Przewrotność, skróty myślowe, skondensowany język, świetne opisy
– oto cały Kapuściński. Jak on potrafił np. opisać upał w Afryce! Albo
pijaństwo. Prawdziwe mistrzostwo. Godzinami potrafił też o tym
opowiadać. Np. taka historia – jadą w tropiku, zatrzymują się na stacji
benzynowej, a tam na półmisku – dziwne pastylki. Cóż to jest – myśli
Kapuściński. A to była sól. Trzeba było jeść, bo zatrzymywała wodę w
organizmie i pozwalała przeżyć. Tak jak alkohol, który działał podobnie
jak sól. Nieprzypadkowo powstało określenie: w tropiku nie pijesz, nie
żyjesz. Kapuścińskiemu upał doskwierał szczególnie, bo przecież znany
był z tego, że nie pił, nie palił… – kończy swoją opowieść
Niczyporowicz.

Heban na półce

W większości białostockich księgarni wczoraj o książki Kapuścińskiego pytało więcej osób niż zwykle.

– Jeszcze rano mieliśmy „Cesarza” i książkę poetycką „Notes”. Ale już
je sprzedaliśmy. „Lapidarium” też już się kończy – usłyszeliśmy w
księgarni „Technicznej” przy ul. Lipowej. Mają tam spory wybór książek
Kapuścińskiego – do kupienia są jeszcze „Heban”, „Prawa natury”,
„Podróże z Herodotem”.

W Rolniczej przy ul. Liniarskiego – tylko dwie ostatnie. Księgarze
zapewniają jednak, że książek nie powinno zabraknąć – zamówili już je w
hurtowniach.