To też jest prawda o Nowej Hucie

Autor: Ryszard Kapuściński
źródło: Sztandar Młodych 30 września 1955 (nr 234)
data publikacji: 1955-09-30
——————————————————————–

Tekst ukazał się w „Sztandarze Młodych” 30 września 1955 (nr 234).

Przypatrzcie się uważniej Nowej Hucie, uważniej! To będzie pouczająca lekcja. Krzywd, draństwa, bezduszności, zakłamania

Więc przyjechałeś. Witasz się z tym miastem jak z przyjacielem, którego na długo musiałeś opuścić.

Chodzisz ulicami, których nie było, wśród domów tak ci nie-

znanych, mijasz ludzi zdziwiony, że ich nie pamiętasz. A przecież w końcu to nieodległa przeszłość, ten czas, kiedy stawiano tu pierwszy fundament i otwierano drzwi pierwszego mieszkania. Wtedy wszystko było tu pierwsze. Ludzie też. Dzisiaj zresztą ich możesz spotkać. Wielu wyjechało, ale iluż odnajdziesz znajomych! Mają dom, zawód, rodzinę, a przyszli z gołymi rękami, z niczym. Związali się z tą ziemią. Władek powiada mi: „Dwa lata tu jestem i za boga bym nigdzie nie wyjechał”.

Nie potrzebujesz takich ludzi szukać, pytać o adresy, dowiadywać się nazwisk. Są tu wszędzie. W ich życiu odczytasz dzieje Huty. Ta wspólnota z miastem zawiera dość ciepła, aby pozostać trwałą.

II

Ale w obrazie Huty, w jej wnętrzu, są sprawy niepokojące i złe. Dużo jest tych spraw. Zbyt dużo. Przyglądasz się im, zgłębiasz, dociekasz, i oto gromadzą się pytania bez odpowiedzi, rośnie oburzenie, budzi się sprzeciw. Wołasz: przypatrzcie się uważniej Nowej Hucie, uważniej! To będzie pouczająca lekcja. Krzywd, draństwa, bezduszności, zakłamania. Ludzi pozostawionych samym sobie, ran przez nikogo nieleczonych. Taką Hutę także ujrzysz.

III

Posłuchaj: Niedawno jedna 14-letnia zaraziła ośmiu chłopców. Kiedy z nią mówiliśmy, opowiadała o swoich wyczynach tak wulgarnie, że się zbierało na wymioty. Ona nie jest jedyna. Nie wszystkie są tak młode, ale jest ich sporo.

A idź do Lasku Mogilskiego, idź na „Tajwan”, na „Kożedo”. To nazwy pleszowskiego osiedla. Same mówią za siebie.

W Nowej Hucie znają mieszkanie, gdzie w jedynym pokoju mama przyjmuje od facetów forsę, a w drugim córka wyrównuje gościom te straty. To nie jedyne takie mieszkanie.

Te wszystkie historie przeniosły się teraz z ulic i bram – do domów. Trudniej z tym walczyć, bo stało się to bardziej zamaskowane, ukryte. Zresztą kto poza milicją zajmuje się tymi sprawami?

Wiesz, co tu reguluje normy moralne? Forsa. Dosłownie! Powiedział mi jeden towarzysz: „Z moralnością lepiej, gdy nie mają za co”. Lekarstwo? Zarządzenia administracyjne! Nie wszystko się da wyleczyć administracyjnymi posunięciami.

Zresztą i tu nic doskonałego. Przecież nieraz biurokratyzm osiąga w Hucie stopień barbarzyństwa.

Oto kobieta – mieszkanka hotelu robotniczego – będzie rodziła dziecko. W tym pokoju mieszka jeszcze sześć dziewcząt. Po trzech miesiącach powinna wrócić do pracy. Nie wraca: pracuje w Hucie, kilka kilometrów od hotelu, a musi karmić dziecko cztery razy dziennie. Wszelako każą przynieść jej zaświadczenie, że pracuje. Tak, ale ona nie może go dostarczyć. Wtedy przychodzi hotelowy, zabiera jej pościel, zabiera wszystko, co nie jest jej własnością: kobieta z maleństwem zostaje na deskach.

A teraz weź kilkaset młodych małżeństw, które w Nowej Hucie nie mają mieszkań. Staraj się odgadnąć myśli młodej dziewczyny spodziewającej się dziecka. Nie przyjdzie ci to z trudem.

Wiesz, gdzie tu młode małżeństwa spędzają swoje noce? W bramach albo po rowach. Stefek S. mówi mi zawsze: „Nie będę się żenił, nie ożenię się, bo w tych warunkach musiałbym nie mieć szacunku dla swojej żony”.

Pomów tu z dziewczętami. Są takie, które ci powiedzą: „Wychodzić za mąż? Kiedy i tak nie dadzą żyć razem, po co sobie robić kłopot? Trzeba się jakoś obywać”.

A przy tym to dziewczęta z gruntu dobre, pracowite i niełatwo im przychodzi wyrzekać się szczęścia.

Tak rodzi się cynizm, tak odbiera się miłości wiele piękna. Ale oni się tacy nie rodzą, oni tacy w swoim wnętrzu nie są – to my nie umiemy ich niczego nauczyć, nie umiemy im podać ręki.

Czy myślisz, że ktoś tu w sposób zdecydowany rozwiązuje kwestię owych mieszkań? Owszem, była narada. Na skutki trzeba czekać długo. Wiemy: nie wszystkim można je dać od razu, ale kto się zgodzi z tym, aby jego rodzinne życie zależało od bezmyślnych paragrafów hotelowego regulaminu? Któż to wpadł na ten genialny pomysł, że małżeństwa mogą przebywać razem w hotelowym pokoju tylko do ósmej wieczór? Dlaczego nie wydzielono bodaj jednego z hoteli dla młodych małżeństw.

A teraz, proszę, przyjrzyj się życiu młodego człowieka tu, w Hucie. Wstaje rano, jedzie do pracy. Wraca, jest godzina trzecia. To wszystko. O trzeciej kończy się jego dzień. Chodziłem po takich hotelach. Zaglądam do pokoi: siedzą. Właściwie to jest jedyna czynność, jaką wykonują: siedzą. Nawet nie rozmawiają, o czym ciągle rozmawiać? Mogliby czytać – nie są przyzwyczajeni, mogliby śpiewać – to przeszkadza innym – mogliby bić się – nie chcą. Tylko – siedzą.

Co czynniejsi wałęsają się bez celu ulicami. Do diabła – może jest gdzie pójść, wypełnić czymś pół dnia? Jest pełno knajp. Ale tam jedni nie chcą iść – inni nie mają pieniędzy.

Poza tym nie ma nic. Świetlice, jeśli są, to puste, dwa maleńkie kina (około 400 miejsc łącznie na 80 000 mieszkańców), ani basenu, ani boisk, słowem co najmniej nieciekawie.

A potem jedni piszą kojące sprawozdania, że odbyła się taka to a taka liczba zebrań (zgodnie z instrukcją), a drudzy plują z pogardą na hałastrę „wyjącą” z nudy w grudniowe wieczory.

Ale gdzie są owi trzeci, którzy powiedzieliby tym chłopcom, jak bić się o swoje prawa, jak urządzić sobie dzień, czym się zająć, do czego zmierzać?

Mój drogi – przecież my ciągle widzimy tylko część człowieka, tylko tę chwilę, w której pracuje. Jeśli pracuje dobrze, chwalimy go: oto patrzcie, na kim się wzorować. Jeśli pracuje źle – ganimy. Wytworzyliśmy już jakie takie normy moralności socjalistycznej w pracy. To wielka nasza zdobycz. Cóż jednak czynimy, żeby wykształcić takie normy poza pracą. Kogo ów chłopak obchodzi po opuszczeniu bramy zakładu? Sekretarza partii? Przewodniczącego koła? Aktywistów? Jeśli sprawuje się poprawnie – nikogo, jeśli nagannie – milicję.

Znam tu w Hucie takich sekretarzy, którzy odpowiadali za zły stan produkcji. Znam również takich przewodniczących ZMP. Ciężko – bywało – odpowiadali. Ale kto ponosił odpowiedzialność za to, że ludzie po prostu nie umieli żyć, a on im nie pomógł, choć to jego obowiązek.

Przyszli ze wsi, przynieśli z sobą opłotkową moralność, która tu przestała obowiązywać. Ale nie daliśmy im wychowawcy, surowej opinii kolektywu, żywej ludzkiej tradycji. Jakże mamy czelność odwracać się plecami do tych ludzi albo nie dostrzegać tego wszystkiego?

IV

Ludzie jakoś tracą oddech, przygasa ich zapał, nie staje chęci do walki. Nasi ludzie. Nie ci utyskiwacze, nieufni i nieprzekonani, ale ci, którzy szli w przodzie, nawykli do starć, niezawodni.

Znam ich, oni mnie zagrzewali, z nimi czułem się silniejszy. Pamiętasz Kwiatkowskiego? Wspaniały chłopiec. Młody robotnik, chętny do książki, odważny, rozsądny. Nie mógł znieść tych wszystkich świństw – krytykował, oburzał się, pisał. Znaleziono na niego sposób: nie dali mu mieszkania, choć ma chorą matkę i żonę na wsi. Niech nie krytykuje!

Znasz Mikosza? Też nie dawał za wygraną, też dochodził praw robotników. Znaleziono na niego sposób: zwolnili z pracy. Chłopak trzy miesiące błąkał się bez roboty. Niech nie krytykuje!

A Jakus, ten nieustępliwy, śmiały Jakus? Nie mogą go zwolnić, jest zbyt znany, więc robią wokół niego opinię, że bumelant, rozrabiacz. To też niezgorsza metoda. Niech nie krytykuje!

Kwiatkowski powiedział: „Już się przekonałem, że nie warto bić się o nic”.

Wiesz, do czego dochodzi? Ludzie mówią tu wprost: „Gdyby tu był towarzysz Dzierżyński!”. To więcej znaczy niż tysiąc faktów, takie jedno powiedzenie.

Ludzie patrzą, ludzie dużo widzą. To oni postawili Hutę, oni są jej gospodarzami dbałymi o jej dobro. Bardzo piękny objaw. Ludzie troszczą się o majątek Huty, ludzie rozumieją, że to ich Huta.

A teraz popatrz: mówimy – robotniku, oszczędzaj każdą złotówkę. Robotnik buduje np. nowe osiedle i oszczędza złotówki. Kiedy wybudował do pierwszego piętra, zdarza się, że przychodzi zmiana projektu i budynek się przerabia, częściowo rozbiera, ściany rozkuwa itd. Robotnik zaoszczędził złotówki, projektant zmarnował tysiące. Kto za to odpowiada? Nikt.

Niedawno nastąpiła awaria pieca martenowskiego. Mówią, że półmilionowa strata. Kto za to odpowiada? Nikt. Chociaż dobrze wiadomo ludziom, czyja to wina. A my mówimy: robotniku, oszczędzaj każdą złotówkę.

Zrobiono stroje dla zespołu pieśni i tańca. Mówią, że półtoramilionowy koszt. Teraz zespół rozwiązany, bo się go nie da wychować (!), stroje marnieją. Kto za to odpowiada? Nikt. A my mówimy: robotniku, oszczędzaj każdą złotówkę. Mówimy, na pewno słusznie. Ale tylko ukrócenie takich praktyk może nas ustrzec przed mówieniem w próżnię.

Nasłuchałeś się tych historii, każdy człowiek może się tu ich nasłuchać. Nie, nie sprawdziłem z absolutną pewnością, czy dokładnie tak właśnie wyglądają, czy nie ma w tym jakiejś nieścisłości.

Ale mówię – bo tu mówią o tym wszyscy, zresztą nie tylko o tym, o setkach innych spraw tego rzędu również. Jeden człowiek, przy tym nie fachowiec, nie potrafi do niczego dojść, niczego udowodnić. To zbyt trudne dla jednego, to nawet niemożliwe. Ale głosy dziesiątków ludzi coś znaczą. Mają swoją wymowę, nie mogą być pominięte, ktoś musi je zebrać, powtórzyć, wyciągnąć na światło.

Nie chodzi o to, żeby mnożyć przykłady. Ważne jest, że ludzie dobrze widzą. Ma się wrażenie, że jakiś potworny grzyb biurokratyzmu narósł tutaj, że się rozplenia i przygniata wszystko, ale nikt się tym nie interesuje, nikogo to nie obchodzi.

Często tu przyjeżdża ktoś z KC, ktoś z ministerstw. Widzimy, jak przyjeżdża, widzimy, jak wyjeżdża. Tylko nie widzimy, żeby się po takiej wizycie coś zmieniło. Kto tu, przyjeżdżając z Warszawy, rozmawia z robotnikami, z młodzieżą? Nikt. Z jednym wyjątkiem: rozmawiał z nimi towarzysz Chruszczow, kiedy był w Nowej Hucie. Toteż wspominają go robotnicy, jakby to było wczoraj.

Myślę, że ludzie mają prawo pytać, myślę, że mają prawo pytać, kto odpowiada za miliony rzucone w błoto, stracone albo wręcz ukradzione. Kogo obchodzi sytuacja w Hucie, krzywdy wyrządzane robotnikom? Kto zatwierdził plan budowy miasta przewidujący dotąd tylko dwa małe kina, a za to wiele knajp?

Ludzie mają prawo pytać i skoro nie mogą znaleźć odpowiedzi tu, na miejscu, sądzą, że powinien odpowiedzieć im ktoś z Warszawy, ktoś z władz kierowniczych.

Żadne pytanie człowieka pracy nie może pozostać w naszym ustroju bez odpowiedzi. Nie może być u nas spraw, o których się mówi szeptem, po kątach. O wszystkim rozmawiajmy pełnym głosem.

Przecież nie wystarczy nawoływać do krytyki oddolnej. Trzeba zachęcić do niej nie tylko słowami, ale i przykładem: ukarać kilku takich, którzy by chcieli żyć nie z robotnikiem, ale na robotniku. Czy aby takich zaczęliśmy nie za wcześnie tylko wychowywać, zamiast postawić ich nieraz przed sądem ludzi? U licha, nie tylko dywersanci robią u nas szkodliwą robotę.

Człowiek jest tu zdany tylko na łaskę i niełaskę zwierzchnika. Nie spodobasz się – przegrałeś. A nim dojdziesz swoich praw, dużo wody upłynie.

V

Nie chcemy, żeby ludzie na swojej drodze nie mogli spotkać sprawiedliwości. Nie te czasy, aby układać się z tymi, którzy krzywdzą.

W Nowej Hucie mieszkają prawdziwi ludzie. Uczciwi, pracowici i wytrwali. Ludzie, którzy uczą się żyć, którym trzeba pomóc. Tu też można by pisać opowieść o prawdziwym człowieku. Na pewno można by napisać wiele takich opowieści.

Bo Nowa Huta jest terenem nieustannych zmagań i zaciekłych starć. Na zewnątrz niewidoczne, są niemniej powszechne. Niezadowolenie człowieka znajduje ujście nie tylko w pokątnych gadkach, utajonych poszeptach. Wyzwalają je także burzliwe narady, drażliwe dyskusje w czasie zebrań, listy pisane do Warszawy. I patrzcie: mimo że krytykującym nieraz utrudnia się życie, nie wszyscy z nich kapitulują, ba, pojawia się wielu nowych, ze świeżym zapasem sił. Zresztą to nie jest żadne odkrycie: to prawidło walki.

Niejeden raz tenże Jakus przyjeżdżał do Warszawy, sygnalizował w ZG o sytuacji w Hucie – bez echa. Są w tejże Warszawie dokumenty o złym stanie w Nowej Hucie – bez odpowiedzi.

To świadczy, że nie zawsze bacznie wsłuchujemy się w owe głosy, ale i to świadczy przede wszystkim, że ludzie nie ustają w swoim dążeniu do lepszego, że kłócą się o nie, walczą, że domagają się zmian, poprawy.

Dobre i złe w Nowej Hucie ściera się co dzień, ludzka troska i odwaga zwycięża, zdobywa nowe tereny, umacnia swoje pozycje. Nowa Huta jest droga jej mieszkańcom i nie godzą się oni, by wiązać jej kule u nóg. Kto wie, ile właśnie dzięki tym szeregowym trudu usunięto przeszkód, oszczędzono kosztów, usprawniono pracy.

VI

Żaden z mieszkańców Nowej Huty nie jest legendarnym bohaterem, wszyscy są zwyczajni, często niepozorni. Ba, ileż razy chodzą po krzywych drogach. Ale nie są „hałastrą”, „duszą wpółobłąkaną”, „Polską nieczłowieczą”, na pewno nie są „kaszą”!

Te określenia wzięte z poematu Ważyka, „Poematu dla dorosłych”, są dla nich krzywdzące, nieprawdziwe, obrażające. Ich wysiłek powinien się spotkać z szacunkiem i mają żal do poety, że dostrzegł w nich „kaszę”, a nie serca gorące i chęci warte uznania.

Powiedzieli w dyskusji: „To nas oburza. Nie jesteśmy tacy jak w »Poemacie «. Jesteśmy po prostu ludźmi”.

„Poemat” się do nich nie odwołał, pojęli go tak, że nie są nikomu potrzebni, nawet, że się ich nie widzi. Strofy wiersza nie zabrzmiały dla nich jak wezwanie do walki – pogłębiły rozgoryczenie.

Ale przyznali prawdziwość wielu obrazów poematu, tym bardziej że stanowczo zbyt rzadko czytają o sobie całą prawdę. Ale bo też i im najbardziej leżą na sercu niepokojące sprawy w Hucie. Oni są siłą, o której nie wolno zapominać, która jest dość wielka, aby wymieść brud i stęchliznę, jeśli się przyjdzie jej z pomocą. W tym boju oni zadecydują!

W Nowej Hucie muszą zobaczyć, że codziennie stajemy w obronie człowieka pracy, że zagląda się tam, dokąd robotnik nie ma nigdy wglądu, bo daleko nam jeszcze do tego, aby lokalny kacyk czuł się odpowiedzialny przed masami. Nie łudźmy się.

W Nowej Hucie ludzie czekają na sprawiedliwość. Nie mogą czekać długo. Tam trzeba pojechać, rozkopać to, co skrzętnie zakopano przed ludzkim wzrokiem, i odpowiedzieć na wiele, wiele gorzkich pytań.

Nowa Huta czeka. Czeka niecierpliwie. Tam ci ludzie dużo powiedzą, jeśli zobaczą, że ktoś o nich staje, pomogą, pomogą z całego serca, ze wszystkich sił. To dostateczna gwarancja i opora w walce o lepsze życie Nowej Huty. W walce, która trwa, która musi przybrać na sile.

Będziemy do tej walki wracać, będziemy o niej pisać. Pisać, tzn. także brać w niej udział – większy i pełniejszy niż dotychczas.