Światło literatury Epoka reportażu – Ryszard Kapuściński

Zapraszamy na spotkanie z udziałem Alicji Kapuścińskiej, poświęcone Ryszardowi Kapuścińskiemu w 10. rocznicę jego śmierci.


Pałac na Wyspie – wstęp wolny

W dyskusji wezmą też udział przyjaciele pisarza, m.in. Bożena Dudko, Mirosław Ikonowicz, Krzysztof Karasek, Jarosław Mikołajewski i Marek Miller. Spróbujemy odpowiedzieć na pytanie, jaką rolę w kulturze – i w życiu każdego z nas – odegrały postać i dzieła Ryszarda Kapuścińskiego. Wstęp i prowadzenie – Bogusław Wróblewski, redaktor naczelny „Akcentu”.

Bogusław Wróblewski o Ryszardzie Kapuścińskim:
Ryszard Kapuściński, którego 10. rocznica śmierci minęła 23 stycznia, a 85. rocznica urodzin przypada 4 marca, wpłynął w sposób zasadniczy na kształtowanie współczesnej samoświadomości europejskiej. Był – po pierwsze – reporterem przekraczającym granice gatunkowe literatury faktu i wyznaczającym w tej dziedzinie nowe standardy. Po drugie – był artystą zmierzającym poprzez akt kreacji do ekspresji własnej osobowości, własnej wrażliwości i związanych z nią emocji, za pomocą bardzo zróżnicowanych środków wyrazu: oprócz reportaży i esejów a także drobnych zapisków i refleksji zebranych w cykle zatytułowane „Lapidaria”, pisał wiersze i wykonywał doskonałe fotografie. Trzeba wreszcie – po trzecie – widzieć w Kapuścińskim antropologa kulturowego bardzo trafnie oceniającego sytuację współczesnej cywilizacji i jej perspektywy.

To, że Kapuściński zmierza do stworzenia nowego wzorca gatunkowego reportażu wyczytać można było już z jego dawnych tekstów, najwyraźniej widać to jednak w dziełach powstałych w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku i na początku nowego stulecia: od „Imperium” (1993), poprzez „Heban” (1998) po „Podróże z Herodotem” (2004). O ile „Hebanda się jeszcze określić jako reportaż z elementami eseistycznymi, o tyle „Podróże z Herodotem” to wielki esej (cykl eseistyczny?) zawierający integralnie weń wtopione partie reportażowe. Mamy tu do czynienia, na sposób wręcz modelowy, ze zjawiskiem określanym w teorii literatury (dokładnie – w tym jej dziale, który nosi nazwę genologii) jako „gatunek synkretyczny”, którego cechy opisywano kiedyś na podstawie romantycznych dramatów, ballad czy poematów dygresyjnych (łączących w sobie elementy liryki, epiki i dramatu), a w wieku XX np. w odniesieniu do teatru epickiego Brechta, zawsze traktując owe gatunki jako odzwierciedlenie sytuacji w kulturze i tzw. „ducha czasu”.

Kapuściński stworzył zatem gatunek synkretyczny naszych czasów. Chyba w ostatnich latach miał świadomość tej rodzajowej wyjątkowości własnego pisarstwa – w poszukiwaniu duchowych antenatów zaczął zwracać uwagę na wzajemne przenikanie reportażu i innych form wypowiedzi: wielkich narracji „fikcjonalnych” (Joseph Conrad), traktatu historycznego (Herodot) czy antropologicznego (Bronisław Malinowski).

Bohaterem „Hebanu” i „Podróży z Herodotem” jest sam reporter – w pierwszym przypadku jest to opowieść o jego „prywatnych” spotkaniach z Afryką, w drugim – z europejską historią i tożsamością (Kto jest bohaterem „Hebanu”? Ja jestem bohaterem „Hebanu”, piszę o sobie, to jest moja historia – stwierdza autor w jednym z wywiadów). Ale najprostsze, najbardziej czyste – co nie znaczy najłatwiejsze – możliwości „pisania o sobie” stwarza przecież utwór liryczny. O Kapuścińskim jako poecie wypowiadali się m.in. Joanna Kisiel, Jarosław Mikołajewski i Jan Wolski – dwaj ostatni na łamach „Akcentu” (nr 4/2007 i 1/2008). To w „Akcencie” Kapuściński publikował chętnie swe wiersze i właśnie w tym czasopiśmie dokonywano pierwszych obszernych prób rozpoznania jego dorobku poetyckiego. Wysoko cenił także opinię innego poety – Krzysztofa Karaska, który bywał pierwszym czytelnikiem jego prób lirycznych.

„Prywatnie” prezentował się również Kapuściński jako autor fotografii. Sporo czasu minęło i sporo zdjęć się zebrało, zanim zdecydował się na publikację pierwszego albumu, nadając mu tytuł „Z Afryki”. Otwarcia niektórych wystaw już nie doczekał. Publikowany w „Akcencie” (nr 3/2007) tekst Leszka Mądzika, jednego z najwybitniejszych współczesnych twórców „myślących obrazami”, jest hołdem złożonym Kapuścińskiemu jako artyście, który w swych fotografiach pytał, czy światło może z nas wydobyć istotę człowieczeństwa.

W ostatnich latach zmieniła się ogólna opinia wybitnego pisarza o losach świata. Niegdyś była optymistyczna, współbrzmiała z powszechnym wówczas przekonaniem, że ludzkość w nieodległej przyszłości osiągnie poziom dobrobytu wyznaczony według europejskich miar. Później stała się sceptyczna. Na przełomie tysiącleci Kapuściński uważał, że mimo upływu dziesięciu lat od likwidacji globalnego konfliktu Wschód – Zachód, który wydawał się utrudniać rozwój, zasadniczy podział świata na cywilizacje dobrobytu (rozwoju) i nędzy (przetrwania) nie uległ przezwyciężeniu. „I co gorsze, między cywilizacjami nie odbywa się przepływ wzorców lub jest on wielką rzadkością. W cywilizacji przetrwania nie dokonuje się adaptacja postaw, które by umożliwiły dołączenie do cywilizacji wzrostu. Dlatego w Afryce, w dużej części Azji i Ameryki Łacińskiej stagnacja jest trwała. (…) Rosnące obszary nędzy i dysproporcje w podziale bogactwa, coraz większe przepaście cywilizacyjne – to bomby zegarowe, które mogą zagrozić nam wszystkim”. Te słowa brzmią dziś proroczo.

W jednym z wierszy napisał: „życie jest z przenikania”. Użyłem tej metafory jako tytułu pierwszego monograficznego tomu studiów na temat twórczości Kapuścińskiego opublikowanego niedługo po jego śmierci – przedstawione tu uwagi nawiązują w formie skondensowanej do głównych wątków wstępu do tamtej publikacji. Jego życie było z przenikania. Życie ludzi wrażliwych, którym dane jest odczuwać i rozumieć więcej niż innym – „jest z przenikania”. To sformułowanie znakomicie oddaje usytuowanie Ryszarda Kapuścińskiego wobec świata. Po pierwsze, jako reporter umiał docierać tam, gdzie inni nie umieli lub bali się dotrzeć. Po drugie, miał przenikliwy umysł, tajemnice świata zgłębiał dzięki niezwykłej wrażliwości i inteligencji, posiadał umiejętność interpretacji, ogarniania rzeczy, zjawisk, mechanizmów, których nie potrafili ogarnąć inni. To wielkie szczęście również dla nas, jego czytelników, bowiem „w sensie idealnym nigdy nie mamy do czynienia z historią rzeczywistą, ale zawsze z opowiedzianą, z przedstawioną, z taką, jaka – jak ktoś utrzymuje – była; taką, w jaką ktoś wierzy”. Możemy wierzyć w przenikliwość i rzetelność takiej opowieści o historii, jaką nam zostawił Ryszard Kapuściński. Człowiek, który sam był epoką.

 

więcej pod adresem

http://www.lazienki-krolewskie.pl/pl/wydarzenia/swiatlo-literatury-4