Spokania z Mistrzem

Autor:Elżbieta Lisowska
Źródło:Poznaj Świat

Był wnikliwym badaczem współczesności, największym polskim reporterem.
Opisywał kraje biedne, które pojawiały się na czołówkach gazet tylko z
okazji rewolucji, zamachu, przewrotu – Angolę, Kongo, Ghanę, Sudan,
Dahomej, Etiopię. Jego również interesowały rewolucje. Ale do miejsc, w
których się działy, wracał także, gdy już ucichły strzały.

Pierwszy spotkaliśmy się w marcu 1979 roku w Iranie. Była tam wówczas
na stypendium. Przyjechałam za szacha, wyjechałam za Chomeiniego. Tuż po
przyjeździe ajatollaha wyjechałam na krótko do Afganistanu, Pakistanu i
Indii. Gdzie bym się wówczas nie pojawiła, tam wybuchały zamieszki,
zamykano granice, ginęli przywódcy. Iran – rewolucja, Afganistan –
przewrót, Pakistan – zabito Alego Bhutto, w Indiach spłonął pociąg
podpalony przez zamachowców. Jednocześnie, jadąc przez kraje ogarnięte
płomieniem walk, widziałam, że toczyło się tam normalne życie. To był
temat naszej pierwszej rozmowy.

Mówiliśmy o dwóch rodzajach rzeczywistości – tej kreowanej przez media i
tej, w której żyją ludzie. O ile pamiętam, Kapuściński powiedział, że w
dziennikarską relację wpisana jest deformacja.
Odsłaniając jakiś wycinek rzeczywistości, poprzez sam fakt jego
pokazania powiększamy go i nadajemy mu znaczenie. Z jednej strony to
konieczne, bo trzeba dokonać selekcji, z drugiej szczegół nabiera cech
obrazu całości. Odbiorca jest przekonany, że cały tamten świat tak
wygląda. Media koncentrują się na tym co straszne. Kreują w ten sposób
nieprawdziwy obraz całego kontynentu. Problem z opisywaniem świata
polega na tym, że każde wydarzenie jest jednocześnie takie i inne.
Zwracał ogromną uwagę na szczegół. Niezwykła intuicja pozwalała mu z
rozrzuconych i pozornie nic nieznaczących elementów wybrać to co
właściwe. Te „drobiazgi”, choć same w sobie niczego nie wyjaśniały,
nabierały znaczenia symbolu i układały się w obraz współczesnego świata.
Jego książki lepiej opisują świat niż niejedna praca badawcza z
polityki, socjologii, etnologii.

Atutami pisarstwa Kapuścińskiego są uczciwość i szczególna aura, która
wynika z osobistego przeżycia jego oraz bohaterów reporterskiej relacji.
Opisując losy uwikłanych w historię ludzi, zjeździł niemal cały świat.
Podróż była wpisana w jego życie tak jak wędrówka w życie nomada. Była
stanem umysłu. Od pięćdziesięciu lat prawie stale był w drodze. Bo aby
świat zrozumieć, trzeba go dotknąć, poczuć, zapamiętać zapach. Trzeba
mieć potrzebę, by usiąść przed chatą afrykańskiego wieśniaka i spróbować
porozmawiać, zapytać, jak on pojmuje świat, posłuchać, co go dręczy, a
co raduje.

Te reporterskie podróże były związane z ryzykiem, niosły też wiele
zwykłej fizycznej i psychicznej udręki. W jednym z wywiadów powiedział: W
tropiku w ciągu dnia człowiek właściwie nie jest w stanie nic zrobić.
Ani fizycznie, ani umysłowo. Pracuje się wyłącznie rano o świcie i
wieczorem. Przez długie godziny największych upałów leży się nieruchomo
jak jaszczurka, próbując przeżyć do popołudnia, do wieczora. I to jest
trudne do wytrzymania, nawet dla kogoś takiego jak ja, kto lubi wracać
do Afryki. Chorował na gruźlicę, bardzo ciężką odmianę malarii mózgowej i
wiele innych chorób. Umierał, jak sam powiedział, nie raz.

Śmierć dopadła Ryszarda Kapuścińskiego nie na afrykańskich bezdrożach.
Umarł po ciężkiej operacji na serce w warszawskim szpitalu. Chorował od
lat. Śmierć pochwyciła go w pół drogi miedzy jednym wyjazdem a drugim.
Między projektami książek, które planował napisać – o duchowości Indii,
Ameryce Łacińskiej, o Pińsku i Triobriandach. Nowych książek Ryszarda
Kapuścińskiego już nie będzie, pozostały te napisane, w których tak
wspaniale przybliża nam świat.