źródło: Podróże
data publikacji: 2001-07-01
——————————————————————–
Ryszard Kapuściński, światowej sławy reporter i pisarz. Od 45 lat penetruje najodleglejsze obszary Azji, Afryki, Środkowego Wschodu oraz Ameryki Łacińskiej.
Co sprawia, że wciąż jeździ pan po świecie?
To mój sposób na życie. Podróżuję po to, aby pisać. A piszę dzięki temu, że podróżuje. Gdybym przestał wyjeżdżać, złamałbym pióro.
Znany jest pan z tego, że ustawicznie igra z niebezpieczeństwem. Jeździ tam, gdzie wybuchają rewolucje, upadają reżimy, toczą się wojny. Mieszka pan w najbiedniejszych wioskach. Przeszedł pan prawie wszystkie najgroźniejsze choroby, którymi można się zarazić, przebywając w prymitywnych warunkach.
Ale proszę nie pomyśleć, że upodobałem sobie zagrożenie. Nie jestem samobójcą! Obowiązkiem reportera jest być tam, gdzie dzieje się coś ważnego i zdawać z tego relację. Czuję się trochę jak misjonarz – w tym co robię, jest i poświęcenie , i pasja.
To jedyna możliwa postawa w regionach, które stają się scenerią dramatycznych, często krwawych wydarzeń. W przeciwnym razie nie dałoby się tam długo wytrzymać.
Nigdy nie bał się pan, jadąc do krajów, w których toczyła się wojna?
Zawsze się bałem, ale skoro dobrowolnie podjąłem decyzję zostania korespondentem wojennym, uważałem, że nie mogę odmawiać agencji, która mnie wysłała. Tan, kto mówi, że się nie boi, kłamie. Boją się wszyscy, nawet jeśli tego nie okazują. Różnice są tylko takie, że jedni potrafią zapanować nad strachem i funkcjonują w miarę normalnie mimo ryzyka śmierci, a inni nie są w stanie tego zrobić.
Zastanawiam się, czy nieszczęścia, których świadkiem bywa reporter, nie zostawiają śladu w jego psychice?
Jak w każdym zawodzie, także w dziennikarstwie, które ja uprawiam, potrzebne są pewne predyspozycje. Nie można być nadmiernie wrażliwym, bo to uniemożliwiałoby obserwację wydarzeń, ale jednocześnie trzeba mieć pewną dozę wrażliwości, żeby przejąć się cudzym losem i odpowiednio zareagować.
Czym obecnie pańskie podróże różnią się od tych, które odbywał pan w latach 50., 60., 70. i 80.?
Wtedy byłem korespondentem Polskiej Agencji Prasowej. To jej szef decydował, dokąd pojadę. Natomiast teraz sam wybieram kraje, które chcę odwiedzić.
Wracając dziś do miejsc, w których już kiedyś byłem, często ich nie rozpoznaję. Pewnym wyjątkiem jest Europa Zachodnia, która zachowała najwięcej ze swego tradycyjnego wyglądu. Natomiast wszędzie indziej, nie wyłączając Stanów Zjednoczonych, wszystko się zmienia . I to diametralnie. Burzy się stare domy i buduje nowe. Świat ogromnieje, przybywa na nim wszystkiego! Jest coraz więcej ludzi zdrowych i coraz więcej ludzi chorych, coraz więcej analfabetów i coraz więcej piśmiennych, coraz więcej żywności i coraz więcej ludzi, którzy cierpią głód� Zrozumienie i opisanie tych zjawisk, a także całego procesu, w którym są one tylko fazą, przyjąłem z swoje zadanie.
Jak wygląda życie przeciętnego człowieka na świecie?
Jest trudne. Mieszka on nędznie, je byle co, nękają go choroby. Czy pani wie, że zaledwie 20 procent ludności świata wybiło się ponad ten standard i żyje w komforcie?
Powiedział pan niegdyś, że reporter jeżdżący do dalekich krajów pisze o tych, którzy go nie czytają, dla tych, których mało obchodzą bohaterowie jego reportaży. Nadal pan tak uważa?
Nic się w tej sprawie nie zmieniło. Tylko niewielka grupa interesuje się tym, co się dzieje na innych kontynentach. W Chinach żyje ponad miliard ludzi, a ja nie znam żadnego podróżującego po świecie chińskiego reportera. Co prawda liczba turystów ciągle rośnie, ale oni jeżdżą po to, aby odpoczywać, a nie poznawać obce cywilizacje i zgłębiać mechanizmy, które nimi rządzą. Nie tylko pojedynczy ludzie, całe społeczności zamykają się w swoich granicach. W Afryce nigdy nie zbudowano ani jednego statku. Mieszkańcy żadnego afrykańskiego kraju nawet nie próbowali dowiedzieć się, co się dzieje gdzie indziej. Tylko Europejczycy, jako jedyni, wykazywali zainteresowanie innymi cywilizacjami. Czy to nie intrygujące, gdy się nad tym zastanowić?
Jak pan myśli, czy Internet zbliży do siebie mieszkańców różnych kontynentów?
Wątpię. Za pośrednictwem Internetu można uzyskać tylko zwięzłe informacje, ale informacja nie jest jeszcze wiedzą! Wiedzę zdobywa się, obcując z ludźmi.
Ale korzysta pan z Internetu?
Sporadycznie. Internet jest dla mnie strukturą odbiorczą. A moim zadaniem nie jest odbieranie komunikatów. Sam muszę je produkować.
Czy tak jak dawniej wyrusza pan w świat z długopisem i notesem?
Tak. Zabieram jeszcze aparat fotograficzny i minimum ubrań. Reporter nie zostawia nigdzie swojego bagażu, bo ciągle idzie przed siebie. Rzadko zawraca. Cały swój dobytek musi nosić przy sobie. Każdy przedmiot jest balastem. Im lżejszy bagaż, tym dalej można dotrzeć.
Co pan czuje, gdy skończy pisać reportaż z podróży?
Przede wszystkim zmęczenie, ale zaraz potem pojawia się ogromna potrzeba podjęcia następnego zadania. A więc zastanawiam się, dokąd chciałbym znowu pojechać. Gdzie dzieje się coś ważnego, o czym chciałbym napisać. Krótkie przerwy pomiędzy skończeniem książki a kolejną podróżą to czas na przegrupowanie myśli i sił.
Zna pan cały świat. Czy istnieje takie miejsce, w którym chciałby pan zbudować dom?
Nie potrafię wskazać jednego takiego miejsca. Przekonałem się, że każdy wyjazd łączy się z odkrywaniem pięknych ustroni, w których chciałoby się zostać na zawsze. Ale później kolejny ładny zakamarek bierze górę nad poprzednim. Los często rzucał mnie również w odrażające rejony. Zdarzało się, że regiony, w których działy się istotne wydarzenia, miały niewiele wspólnego z pięknem.
Co w podróżowaniu jest według pana największą wartością?
Są różne podróże. Większość ludzi – statystyki mówią, że aż 95 procent – wyjeżdża po to, aby odpocząć. Chcą mieszkać w luksusowych hotelach na skraju plaży i smacznie jeść. A czy to będą Wyspy Kanaryjski, czy Fidżi jest dla nich sprawą drugorzędną. Młodzi ludzie chętnie podróżują wyczynowo, podejmują na przykład próby przejechania Afryki z północy na południe albo przepłynięcia Dunaju kajakiem. Nie interesują ich ludzie spotkani po drodze, ich celem jest sprawdzenie się i satysfakcja z pokonywania trudności. Niektóre podróże wynikają z charakteru pracy lub przymusu – przemieszczanie się pilotów samolotów i uchodźców to także swoisty rodzaj podróżowania. Dla mnie najcenniejsze są podróże reporterskie, etnograficzne, antropologiczne, których celem jest lepsze poznanie świata, historii, przemian, które się dokonują, a potem dzielenie się zdobytą wiedzą. Wymagają one skupienia i uwagi, ale dzięki nim mogę lepiej zrozumieć świat i rządzące nim prawa.
ROZMAWIAŁA: ALINA ERT-EBERDT