Lekcja Kapuścińskiego

Autor:Magdalena Szymków
Źródło:Gazeta Wyborcza

Wspomnienie o Ryszardzie Kapuścińskim napisane dla
gazetawyborcza.pl przez Magdalenę Szymków, współpracowniczkę GW we
Włoszech. Pisarz w październiku 2006 r. spotkał się z młodzieżą we
włoskim Bolzano.

Ryszard Kapuściński w jedną ze swoich ostatnich podróży wybrał się do
Włoch. Każdego dnia otrzymywał dziesiątki zaproszeń z całego świata,
wybrał jednak wizytę w niewielkim miasteczku u podnóża włoskich Alp,
Bolzano. – To szalenie interesujące miejsce. To tygiel kulturowy,
językowy i religijny – powtarzał ciesząc się na myśl o podróży. Przy
okazji przewidzianych w programie spotkań i wystawy jego fotografii,
robił notatki w swoim niewielkim podręcznym notesie, wypytywał
dziennikarzy, studentów, burmistrza o historię i problemy regionu, w
którym współżyją Włosi, Tyrolczycy i Ladyni.

Tam spotkał się też z uczniami liceum z Trento, którzy studiując jego
książki i poezje przygotowali pytania dla pisarza. Zasiadł w
towarzystwie młodych ludzi w niewielkiej „stube”, tradycyjnej tyrolskiej
gospodzie, rozmawiał o dziennikarstwie i poezji, o ubóstwie, wojnach i o
świecie. Po spotkaniu jeszcze długo wspominał z przyjemnością rozmowę
przygotowaną przez nastolatków. Był to jeden z ostatnich wywiadów jakich
udzielił. Oto jego fragmenty rozmowy, spisane z taśmy:

Veronica: Od czasu swojej pierwszej podróży już się Pan nie zatrzymał. Dlaczego?

Ryszard Kapuściński: My, reporterzy podróżujemy by poznawać świat. Dla
siebie i dla innych. Wiemy ile problemów, ile konfliktów wynika z faktu,
że ludzie się po prostu nie znają. Zrozumienie jest niesłychanie ważne,
szczególnie dzisiaj, w świecie, w którym istnieje wiele kultur, wiele
cywilizacji. Wszystkie one chcą być ważne, chcą być uznawane i równe
innymi. Podróżujemy więc, by je poznać. Szukamy punktów stycznych, w
których możemy się porozumieć. Nie jest bowiem łatwo zaakceptować Innego
i dać mu miejsce przy stole. (…) Z własnego doświadczenia wiemy, że
kontakt z Innym zaczyna się od momentu niepewności. Kto to będzie?
Poznanie i zbliżenie wymaga czasu. To jest proces, który wymaga też
dobrej woli. Jeżeli zaczniemy od stereotypu nigdy nie zbliżymy się do
drugiego człowieka. Stereotyp jednak trudno jest przezwyciężyć, bo
dobrze trafia w nasze lenistwo, w lenistwo myślenia. Jeszcze w 1912 roku
Bronisław Malinowski napisał artykuł „O jedności kultur”, w którym
postawił tezę, że nie ma kultur wyższych i niższych, jak twierdzi każdy
nacjonalizm, ale że wszystkie kultury są równe. One są różne, ale są
równe.

Giulia: Jak podróże zmieniły Pana sposób odbierania świata?

Zrozumiałem, że każdy ruch z jednego miejsca na drugie, pokazuje nam
szalone bogactwo świata, jego ogromną różnorodność. Wszyscy jesteśmy
nacjonalistami, ponieważ istotą nacjonalizmu jest przekonanie o
wyższości własnej kultury nad innymi. Wszyscy, którzy mało znamy świat,
niewiele się poruszamy jesteśmy z natury rzeczy nacjonalistami. Żyjemy
przekonani, że nasza kultura jest jedyna lub prawie jedyna na świecie.
Tymczasem każdy ruch uczy, że naszą planetę zamieszkuje ponad 6
miliardów osób różnych kultur, religii, języków, zwyczajów i
mentalności. I wszyscy oni, to są nasi bracia i siostry. Wszyscy razem
tworzymy jedną rodzinę ludzką. To są nasi bracia i siostry, i nie mamy
innych.

Lucia: Mówiąc o tolerancji, powinno wspomnieć się także o ubóstwie.

Musimy pamiętać, że według obliczeń ekonomicznych, ludność świata
dzieli się na dwie kategorie: na biednych i na bogatych. Tych, których
zalicza się do kategorii zamożnych jest na świecie 20 procent. Reszta to
ludzie ubodzy. Wy należycie do tych wybranych. Jesteście wyróżnieni,
Pan Bóg spojrzał na was łaskawym okiem. Żyjecie w raju, ale 80 procent
ludzi na świecie tak nie żyje. I niekonieczne ich ubóstwo musi być
powodowane przez głód. Ten rozpatrujemy często w kategoriach jedzenia.
Już w Biblii było napisane jednak, że „nie tylko chlebem człowiek żyje”.
Człowiek może być ubogi, nie dlatego, że nic nie zjadł, tylko przez to,
że go nie szanują, że go poniżają, że nim gardzą. Ubóstwo to jest taki
stan społeczny i mentalny powodujący, że człowiek nie widzi wyjścia z
sytuacji, w jakiej się znalazł. Człowiek nie wie, jak ze stanu ubóstwa
przejść do stanu zamożności. Poświęcałem temu dużo uwagi, ponieważ cechą
ubóstwa jest milczenie. Ubóstwo to stan niemożności wypowiedzenia się.
To jest przyczyna, dla której piszę o ubogich. Ktoś musi mówić w ich
imieniu.

Lucia: Napisał Pan, że „rozwój mediów postawił nas przed problem: co
jest prawdą, a co kłamstwem”. Uważa Pan, że możliwy jest dostęp do
informacji wiarygodnych, czy istnieją alternatywne źródła wiarygodnych
informacji i czy rozwój Internetu sprawi, że pojawi się nowa przestrzeń
informacyjna, wolniejsza a i mniej kontrolowana niż inne media?

O świecie dowiadujecie się głównie z mediów, przede wszystkim z
telewizji. Musicie pamiętać, że media dają bardzo fałszywy obraz świata.
Świat mimo wszystkich konfliktów i punktów zapalnych jak te w Iraku,
Iranie czy Afganistanie jest światem pokoju. W konfliktach zbrojnych
bierze udział mniej niż jeden procent ludzkości. Mniej niż jeden
procent! Tymczasem gdziekolwiek jesteśmy, kiedy włączamy telewizor
widzimy same czołgi, strzelaninę, barykady. To wszystko nie jest jedyna
prawda. Mediami rządzi prawo sensacji. Media nie szukają prawdy, prawda
ich nie interesuje. Szukają reklamy, a osiągają ją publikując wiadomości
jak najbardziej sensacyjne, często wymyślone. Pamiętajcie o tym, że
oglądając jakąkolwiek telewizję odbieracie bardzo zafałszowany obraz
świata.

Pytanie o Internet, to pytanie, na które nie ma łatwej odpowiedzi.
Jesteśmy w trakcie procesu, który się dokonuje, nie wiemy jak on się
potoczy. Narodziny Internetu były wielką rewolucją w dziedzinie
komunikacji, ale i w dziedzinie mentalności. Stworzył on zupełnie inną
rzeczywistość, której jeszcze w pełni nie potrafimy ocenić. Wiemy tylko,
że zwiększył ilość informacji. Stworzył jakby odwrotność cenzury.
Istotą cenzury był brak informacji, a Internet wprowadził nas w świat, w
którym jest jej nadmiar. Nasza wyobraźnia kształtowana była przez
tysiące lat, w których jej brakowało. Wasze pokolenia urodziło się w
świecie, który jest odwrotnością tej rzeczywistości.

Wy urodziliście się w świecie nadmiaru informacyjnego.(…) Jan
Sebastian Bach po to, by poznać kompozycje swojego mistrza wędrował
piechotą przez połowę Niemiec. Starożytny historyk Herodot po to, by
sprawdzić jakąś informację szedł piechotą sześć tysięcy kilometrów.
Poświęcił więcej niż rok swojego życia by sprawdzić jakiś drobiazg. Wy
takich problemów nie macie. Natrafiacie na inne – co wybrać, co jest
ważne, co jest śmieciem? Jeśli wystukacie na klawiaturze komputera
„Afryka” pojawi się milion informacji. Które są ważne, a które nie? Skąd
to wiedzieć? Kto to ma nam powiedzieć? Znów jesteście zagubieni. Myśli
się nad tym, jaki ład w tym wszystkim wprowadzić. Przeciwstawiają się
temu jednak interesy wielkich firm, które żyją z dostarczania
informacji. Tu mamy do czynienia z nowym typem konfliktu. Na szczęście
bezkrwawego.

Bolzano, 17 października 2006

od autorki:

Ryszard Kapuściński udzielił w swoich życiu setek wywiadów. W tych, w
których mu towarzyszyłam we Włoszech, coraz rzadziej padały pytania, na
które jeszcze by nie odpowiedział. Rozpalał się więc, kiedy proszono go o
wyjaśnienie jakiegoś problemu czy zjawiska, które wymagało od niego
nowego spojrzenia na sprawę, analizy innej niż te, której sam dokonał.
Już w trakcie pytania pojawiał się na jego twarzy uśmiech. Zaraz potem
widać było, że udzielanie odpowiedzi sprawia mu wielką satysfakcję.
Ostatnio zdarzało się to coraz częściej w rozmowach z młodymi ludźmi,
początkującymi dziennikarzami. Im nie odmawiał wywiadów. Zawsze umieli
zaskoczyć go czymś nowym, czasami naiwnością pytania, innym razem jego
powagą.

Młodzież we Włoszech uwielbiała go słuchać, wypytywać i czytać. Na
jednej z pierwszych wystaw jego fotografii w Mediolanie pojawiło się
kilka licealnych klas, które za lekturę szkolną miały zbiór jego
afrykańskich esejów „Heban”. Po pierwszym zamieszaniu, jakie cechuje
wszystkie szkolne wycieczki, uczniowie zaczęli w ciszy wczytywać się w
cytaty z jego książek, które towarzyszyły fotografiom. Ktoś przepisywał
je do zeszytu, ktoś opierając się na plecach kolegi kopiował na jakimś
świstku papieru, byli i tacy, którzy cytaty wklepywali do pamięci
telefonów komórkowych.

Kapuściński doskonale łapał kontakt z młodzieżą. Tak było też i w
Bolzano. Po lekcji przygotowanej przez uczniów, wszyscy usiedliśmy w
sadzie. Najpierw oni pytali, po kilku minutach rozmowy zorientowali się,
że to właściwie Pan Ryszard przeprowadzał z nimi wywiad. Czym się
interesujesz, co chciałbyś studiować, dlaczego? – dopytywał nastolatków.
Przełamywał ich zawstydzenie, nawet ci najbardziej nieśmiali, którzy
dotychczas nie wypowiedzieli słowa, opowiadali dlaczego marzą aby zostać
dziennikarzem, fizykiem albo lekarzem.

Pan Ryszard rzeczywiście był ich ciekaw. Z ogromną uwagą słuchał, co
mają do powiedzenia. Potrafił sprawić, że każdy czuł się przy nim ważny,
doceniony i jedyny. Ja także.

* Magdalena Szymków, organizator i kurator włoskich wystaw zdjęć Ryszarda Kapuścińskiego z Jego podróży do Afryki.