źródło: Kongres Kultury Polskiej Warszawa 2000
data publikacji: 2000-12-07
——————————————————————–
Kongres Kultury Polskiej zbiera się w szczególnym, niezwykłym momencie. Już za trzy tygodnie rozpoczyna się wiek XX. Jest to fakt nie tylko kalendarzowy. Szereg ważnych wydarzeń i procesów końca odchodzącego stulecia zapowiada, że nowy wiek postawi przed nami wyzwania, którym będziemy musieli sprostać, a jednocześnie stworzy szanse, które – obyśmy umieli wykorzystać !
Ta wyjątkowość przeżywanej obecnie chwili dziejowej wynika ze zbiegu dwóch niezmiernej wagi i znaczenia okoliczności: po pierwsze – zakończyła się zimna wojna, która przez pół wieku dzieliła świat i mroziła panujące w nim stosunki. Koniec tej wojny zapoczątkował nowy etap współczesnej historii świata i otworzył dla całej rodziny człowieczej drogę do demokracji i wolności, a tym samym możliwość przyszłego, globalnego porozumienia i współpracy.
Jednocześnie temu procesowi powszechnego otwarcia i zbliżenia towarzyszyła, biorąca w nim walny udział i nadal zresztą trwająca – wielka rewolucja elektroniczna, która przełamując dwie bariery utrudniające komunikację międzyludzką, to znaczy barierę czasu i przestrzeni, sprawiła, że świat stał się bardziej jednoczesny, przychylny i dostępny dla wszystkich, choć – dodajmy od razu, tym przychylniejszy i dostępniejszy, im kto bardziej zamożny i silny.
Właśnie z połączenia tych dwóch faktów – otwarcia świata po zimnej wojnie, oraz intensywnie rozwijającej się komunikacji i łączności planetarnej zrodził się nowy fenomen coraz bardziej wpływający dziś na losy nas wszystkich i to niezależnie od kraju i kontynentu, a mianowicie – fenomen globalizacji. Dyskusja o globalizacji rozgorzała szczególnie w ostatnim dziesięcioleciu i toczy się obecnie na całym świecie. Globalizm jest bowiem zjawiskiem obejmującym i przenikającym w coraz większym stopniu wszystkie dziedziny życia – polityczną, ekonomiczną i kulturalną.
Są teoretycy, którzy twierdzą, że nie ma tu nic nowego pod słońcem, że globalizm jest zjawiskiem wielowiekowym, datującym się ci najmniej od czasu, kiedy Kolumb odkrył nowy kontynent, a nawet dwa i pół tysiąca lat temu Anaksymender z Miletu stworzył pierwszą mapę świata (przedstawiała ona płaski krąg ziemi otoczony wodą z delfinami pośrodku). Ale teza taka obarczona jest dużą dozą dowolności i fantazji.
W rzeczywistości bowiem nigdy dawniej nie istniało jedno tak potężne centrum wpływające na losy całej planety i nie było narzędzi komunikacji, które pozwalałyby człowiekowi znajdującemu się w jakimś punkcie globu połączyć się w sekundę z innym człowiekiem przebywającym na drugim końcu naszej planety. Wkraczamy więc w nową jakość świata, którą ledwie próbujemy przeniknąć i zrozumieć.
Pojęcie globalizacji sprowadza się często do walki wielkich, ponadnarodowych korporacji o dostęp do wszystkich rynków zbytu, o prawo do nieskrępowanej swobody przepływu kapitałów i towarów ponad granicami państw i regionów. Ale taka czysto ekonomiczna definicja jest zbyt powierzchowna i wąska. Pojęcie to zawiera bowiem ważny składnik kulturowy, zawiera propozycję i praktykę traktowania kultury jako obiektu rynkowego. A ponieważ zgodnie z ideologią globalizmu prawa rynku decydują o wszystkim, mają one również rządzić dziedziną kultury. Wprowadza to nowe kryteria wartościowania. Nikt nie pyta, czy książka jest dobra, czy dany film jest wybitny. Ważne ilu obejrzało go widzów, jaką zrobił kasę. Ciągle stosujemy te same kryteria nie zawsze świadomi, jak głębokie są tego konsekwencje dla sensu i miejsca kultury.
Wiele nieporozumień i pomyłek bierze się tu z różnego pojmowania kultury w tradycji anglo-saskiej, zwłaszcza amerykańskiej – bo właśnie Ameryka jest głównym motorem globalizmu – a rozumieniem tejże kultury w europejskiej, a zwłaszcza tak silnej u nas romantycznej tradycji. Żeby powiedzieć to w wielkim uproszczeniu: w doświadczeniu amerykańskim – dzieło kultury jest produktem pracy ludzkiej, której wartość ocenia odbiorca przez akt kupna, lub jego odmowę, Europa natomiast traktowała dzieło kultury jako owoc natchnienia, rzecz zawierającą element sacrum, więc wartość rynkowa odgrywała tu rolę drugorzędną.
Wraz z postępami globalizmu coraz bardziej wyraźną przewagę zyskuje wariant pierwszy – anglosaski. Różnica między tymi modelami kultury ma charakter nie tylko filozoficzny. Pociąga ona za sobą także skutki praktyczne.
Panuje bowiem powszechna zgoda, że wiek XXI będzie wiekiem kultury. O ile w dawnych cywilizacjach wartością największą była ziemia, a w cywilizacji nowożytnej – maszyna, to wartością taką w nadchodzącej cywilizacji staje się umysł ludzki, jego zdolności poznawcze i kreatywne. Aby umysł ten miał wszystkie warunki rozwoju musi on dojrzewać i doskonalić się w otoczeniu kulturalnym najwyższej jakości, takim, które będzie go nieustannie inspirować i wzbogacać.
Pośród licznych podziałów istniejących w społeczności świata, coraz wyraźniej – obok zróżnicowania na biednych i bogatych będzie rysował się podział na tych, którzy będą mieć dostęp do wiedzy i kultury i tych, pozbawionych takiej możliwości, a tym samym skazanych na marginalność i drugorzędność. Rozumieją to młode pokolenia świata, toteż chęć kształcenia się panuje w nich na skalę dotąd niespotykaną, a pęd do szkół wszystkich szczebli jest powszechny i stale rosnący. W ogóle w krajach, w których uwaga skupiona jest na przyszłości i wyzwaniach, jakie będzie ona stawiać kulturom narodowym, inwestycje na te ostatnie zajmują wysoką pozycję na liście wydatków społeczeństwa i państwa. Nie dzieje się to na zasadzie jednokierunkowych, bezzwrotnych datków. Odwrotnie – nakłady w dziedzinie kultury należą do najbardziej zasadnych i ekonomicznie opłacalnych. Tak właśnie jest w wypadku globalizacji w wydaniu amerykańskim. Tu – wytwórczość w dziedzinie kultury masowej, ale nie tylko – oraz jej eksport do wszystkich zakątków świata przynosi Stanom Zjednoczonym ogromne dochody. Jeżeli napotykamy wszędzie wytwory tej kultury, takie jak filmym jak seriale i inne programy telewizyjne, jak muzykę rozrywkową i poważną, jak literaturę, malarstwo itd. to nie dlatego, że tamto społeczeństwo wyrzeka się wszystkiego byle jego kultura panowała na świecie, ale dlatego, że kultura ta daje korporacjom i monopolom USA krociowe zyski. Oto trzy wielkie odkrycia globalizacji – że kultura, oświata i informacja mogą być znakomitym interesem. A dzieje się to wszystko na olbrzymią planetarna skalę – o ile bowiem na początku XX wieku powstało na świecie społeczeństwo masowe, to obecnie przeżywamy proces w którym to masowe społeczeństwo przekształca się w społeczeństwo planetarne, a kultura masowa nabiera planetarnego wymiaru.
Powstaje od razu pytanie – jakie będzie to nowe społeczeństwo ? Jego gusta i wybory kulturalne będą z pewnością te same, co ludzi społeczeństwa masowego. Trwa natomiast spór, jak będą się układać stosunki między różnymi kulturami ? Jedni są zdania, że będziemy żyć raczej zgodnie w świecie wielokulturowym, inni – że kultury będą wchodzić ze sobą w konflikty, zderzać się i zwalczać. Wielu natomiast uważa, że standaryzacja kultury planetarnej postępuje w takim tempie, iż my wszyscy, stawać się będziemy do siebie podobni, nawet – identyczni. W wyglądzie zewnętrznym to się już nawet stało. Na całym świecie nosi się adidasy, niebieskie spodnie dżinsowe, koszulki polo. Te podstawowe części ubioru stały się tak powszechne i tanie, że nawet w krajach ubogich zniknął tradycyjny symbol nędzy – łachmany. Można jeszcze tu i tam spotkać żebraka, ale będzie on już zupełnie znośnie ubrany. Tak, bo globalizacja to także wielkie rozmnożenie taniochy i kiczu, co jednak w różnych wypadkach poprawiło poziom życia wielu ludziom. Należy natomiast sceptycznie odnieść się do mitu, do głoszonej przez entuzjastów globalizmu nowej utopii, a mianowicie – że globalizacja i upowszechnienie technik komunikacyjnych, takich jak łączność satelitarna, czy internet same z siebie rozwiążą problem pogłębiających się nierówności społecznych, które są zmorą współczesnego świata.
Globalizacja, jej intensywna, dynamiczna ekspansja, jej prężny, przedsiębiorczy duch wywołują na świecie odmienne reakcje.
Ma ona najwięcej zwolenników i orędowników w kołach związanych z wielkimi korporacjami ponadnarodowymi, z wielkimi bankami, z wielkimi sieciami mediów, wielkimi pozarządowymi organizacjami, a więc – najbogatszą, rządzącą dziś światem klasą globalną. Ton tych ludzi, gdy mówią o globalizacji cechuje niezachwiany optymizm i pewność siebie.
Inaczej jest w Europie, gdzie obok zwolenników globalizacji ma licznych sceptyków i wręcz przeciwników. Europa boi się o swoją przyszłość, lęka się ponieważ traci przewodnictwo świata, a nie jest ciągle w stanie znaleźć dla siebie nowego miejsca na naszej zmieniającej się planecie.
Wręcz wrogo odnoszą się do globalizacji kraje ubogie, praktycznie cały Trzeci Świat. Nazywa się ją tam nowym kolonializmem, a hasło wolnego rynku nie przemawia do ludzi, którzy na tym rynku nie mają wiele do sprzedania. Z tym, że w kulturach takich jak islam, czy buddyzm odróżnia się technologiczną i kulturową stronę globalizmu. Pierwszą przyjmuje się, a drugą – odrzuca.
Wizja globalizmu napełnia wielu ludzi, wiele środowisk i instytucji takim lękiem, że nie czując się na siłach walczyć ze zjawiskiem, za którym stoją najpotężniejsze moce gospodarcze i medialne świata, wybierają taktykę odgradzania się, izolacji, zamykania w sobie, nie dostrzegają nowej sytuacji, w jakiej znalazła się kultura w dobie globalizacji. Tymczasem na całym świecie zmienia ona sytuację kultur narodowych. Działając ponad granicami państw, nawet ponad narodowymi prawami – jak dowodzi tego jeden z jej potężnych instrumentów – internet, globalizacja wprowadza do kultur narodowych nieubłagany mechanizm rynku, tendencję utowarowienia wszystkiego, co jest wytworem ducha i myśli ludzkiej. W tej sytuacji daje ona jedynie szansę dalszego, twórczego istnienia przede wszystkim tym kulturom, które prezentując wysokie wartości estetyczne i etyczne, posiadają jednocześnie siłę materialną i taką zasobność ekonomiczną, która pozwoli im wytrzymać konkurencję i oprzeć się marginalizacji. To, że jesteśmy zdolni do takich zachowań, potwierdziły raz jeszcze choćby dwie tegoroczne imprezy międzynarodowe – w Hanowerze i Frankfurcie.
Nowa sytuacja komunikacyjna świata sprawia, że w zasięgu człowieka współczesnego pojawiła się nie jedna, jego narodowa kultura, ale i dziesiątki innych kultur, czasem potężnych i bogatych i że wobec tego może on, a nawet musi, ciągle dokonywać wyboru, tym bardziej, że przecież zdolności odbioru i percepcji umysłu ludzkiego mają swoje nieprzekraczalne granice.
Słowem to zupełne otwarcie świata, które tak cieszy, ale i trochę niepokoi, wystawia każdą kulturę narodową na próbę wielkiej i nieubłaganej konfrontacji, wprowadza ją w ruch, w krążenie, nigdy bowiem jeszcze ruch dóbr i wartości kulturalnych nie był tak intensywny, tak właśnie – globalny, jak obecnie. O ile kiedyś Marshall McLuhan powiedział, że świat stanie się globalną wioską, to dzisiaj możemy już powiedzieć, że w każdej wiosce znajdzie miejsce globalny świat.
Dominacja rynku jeszcze w jednym stopniu wpływa na sytuację. Rynek, mianowicie, to rzeczywistość ulegająca ciągłym kaprysom i wahaniom, ciągłej zmianie gustów i nastrojów, smaków i upodobań. W tych warunkach nawet istotne i trwałe wartości, mogą być zagrożone, czy marginalizowane.
Z drugiej jednak strony, owa łatwość i dostępność komunikacyjna stwarzają warunki, do wzbogacającej wymiany międzykulturowej, do wzajemnych inspiracji i współdziałań – słowem procesów dokonujących się obecnie na niebywałą skalę.
Nasza kultura narodowa przez dwa ostatnie wieki, które wogóle decydowały o obecnym stanie kultury w Europie, rozwijała się w niezmiernie trudnych warunkach. Nigdy nie była to kultura zamożna, zasobna w dobra materialne. A jednak jako naród pozbawiony państwa przetrwaliśmy właśnie dzięki własnej, polskiej kulturze, silnej duchem, osadzonej mocno w chrześcijańskiej tradycji europejskiej. Nie mieliśmy państwa narodowego, ale mieliśmy język polski, żywą pamięć, poczucie wspólnoty narodowej, wiarę.
Tak, w owych czasach, w epoce poprzedzającej globalizację, było to jeszcze możliwe. Dziś jednak ubóstwo ma niszczący wpływ na kulturę, pozbawiając ją żywotnych sił, znaczenia, prestiżu.
Wystarczy zobaczyć kraje słabe, gdzie państwo nie funkcjonuje, a życie gospodarcze zamarło. W takich krajach kultura faktycznie przestała istnieć. Inteligencja wyjechała, szkoły opustoszały, zamknięto księgarnie.
Kultura jest najwyższym dobrem każdego społeczeństwa, każdego narodu. Tak przecież było zawsze. Ludzie nie mogą żyć poza kulturą, jest ona formą ich istnienia. Pozycja narodu w świecie, jego akceptacja, szacunek do niego, mierzy się wartością jego kultury, siłą jej promieniowania i dlatego dbałość o nią, o jej duchowe i materialne bogactwo, jej nowoczesność i otwartość jest formą w jakiej wyraża się współczesny patriotyzm.
Ale wraz z rosnącą rolą kultury, a ta właśnie tendencja będzie charakteryzować wiek XXI, zwiększają się nasze wobec niej obowiązki. W świecie ułatwionej i nieograniczonej komunikacji, w przestrzeni, którą chcą dziś zapełnić kultury potężne i dynamiczne, tylko prężna, twórcza i zasobna kultura narodowa ma szanse trwania i spełniania swojej roli wobec własnego kraju, Europy i świata.
Oczywiście, zawsze można wycofać się w niszę zaścianka, w spokojne ciepło bezczynu, ale wówczas traci się na znaczeniu, świat przestaje się z takim partnerem liczyć. Tak, bo żyjemy w świecie wielkich możliwości, ale i wielkich wymagań. To świat, od którego można dużo uzyskać, ale za wysoką cenę stałego wysiłku, koncentracji, świadomości celu, gotowości ryzyka. Młodzi, którzy w ten wchodzą, ale których one jest – mają tego świadomość.
Pośród kultur narodowych świata, kultura polska zajmuje miejsce znaczące i ważne. W ciągu dziesięcioleci ucisku i prześladowań dowiodła ona swojej siły twórczej, powagi i niezależności.
Wspaniale jest to nasze dziedzictwo, do którego możemy się zawsze odwołać, szukać w nim oparcia i inspiracji. To, co niekiedy uważano za słabość polskiej kultury, że mianowicie rozwijała się na skrzyżowaniu różnych cywilizacji, oddziaływań i wpływów, dziś w epoce globalizacji, a więc epoce wielkiego skrzyżowania, planetarnej wymiany i wielkości dyskursów staje się jej atutem, wyróżnikiem i szansą.
Kultura jest nie tylko bezcennym dziedzictwem narodowym, ale także stale wytwarzanym i przekształcanym dobrem, wartością, która ciągle, z pomocą wszystkich, rozwijać się, zmieniać, wzbogacać.
Jest pole, które ani na chwilę nie może leżeć odłogiem.
Tylko wówczas złoty róg i czapka z piór pozostaną w zasięgu naszej ręki.