Jesteś teraz na tym swoim kolejnym, cholernie długim wyjeździe

Autor:Artur Domosławski
Źródło:Gazeta Wyborcza

Pamiętam, jak kiedyś we Francji znany i wpływowy intelektualista silnie
związany ze światem iberyjskim spytał, kiedy wreszcie wyjdzie ta
książka Kapuścińskiego o Ameryce Łacińskiej. Cytuję: „Świat czeka na tę
książkę”. Najlepsza recenzja, jaką można sobie wyobrazić!

Dla publiczności we Włoszech, Skandynawii, Niemczech, ale może
najbardziej w świecie iberyjskim – Hiszpanii i Ameryce Łacińskiej – jest
kimś, kogo słucha się z nabożną uwagą, kto otworzy nieznane
perspektywy, wyjaśni niezrozumiałe. Ale również wysłucha.

Miał niebywały dar słuchania innych – Innego, o którym pisał wielką
literą – dar empatii, patrzenia na świat z perspektywy ludzi i światów,
które opisywał, a które wydają się nam czasem niepojęte. Uważał, że
charakter spotkania z Innym zadecyduje o kształcie przeszłego świata.

Nigdy nie pisał z perspektywy siodła zdobywcy, z gniazda na maszcie
karaweli konkwistadorów. To właśnie cenili w Nim ludzie z Trzeciego
Świata i także to tak bardzo odróżniało Go od niektórych reporterów
Zachodu. „Kapu” – jak Go nazwali Jego uczniowie ze Szkoły Nowego
Dziennikarstwa w Kolumbii – zawsze schodzi z konia, z pokładu na ląd.

Z naszej perspektywy owe inne regiony, kultury wyglądają czasem jak
światy na opak. Kapuściński tłumaczy, że nie, że to nie tak. Że patrząc
oczami inteligenta z Warszawy, Paryża, Nowego Jorku, nie zrozumie się
biedaka z Kumasi, Teheranu, La Paz. Z tamtej perspektywy to właśnie
nasze myślenie jest dziwne, opaczne, zamknięte. Dlatego nazwano Go (a
może On sam tak opisał swoje aspiracje) tłumaczem kultur. „Kapu” chce
naprawdę spotkać się z Innym, zrozumieć i przetłumaczyć jego świat,
choćby najokropniejszy, na nasz język, nasze kategorie, nasze zdolności
poznawcze.

Jeden z najbardziej zdumiewających pomysłów, o jakich słyszałem w
związku z Kapuścińskim, to projekt zaproszenia Go do Kolumbii. Chciano
Mu tam ufundować stypendium, ażeby spędził dłuższy czas w tym kraju,
opisał toczącą się w nim wojnę domową i pomógł w ten sposób
Kolumbijczykom zrozumieć siebie samych.

Wielu ludzi na świecie widzi w Nim kogoś obdarzonego nadzwyczajną
pokorą, niezmordowaną chęcią zrozumienia i wewnętrzną wolnością.
Kapuściński miał intelektualną pokorę, którą mylono czasem z Jego
skromnym sposobem bycia. Zarazem miał odwagę prowokatora, który jednak
tak kochał ludzi i świat, że formułował trudne czasem do zaakceptowania
myśli w sposób nikogo nieraniący, niekonfrontacyjny. Nigdy nie prowadził
krucjat. Każdy mógł się przy Nim czuć bezpiecznie.

W ostatnich latach miałem wrażenie, że był przerażony nie tyle
kierunkiem, w którym zmierza świat, ile tym, w którą stronę pchają Go
najpotężniejsi politycy i, niestety, także dziennikarze. W 2002 r. mówił
w wywiadzie dla „Gazety”: „Ciszej z tymi werblami. Moja
czteromiesięczna podróż, setki rozmów i spotkań, wrażenia i obserwacje
prowadzą mnie do wniosku, że żyjemy na planecie bardzo pokojowej. Ludzie
żyją normalnym życiem, mają codzienne troski, chcą, żeby dzieci
chodziły do szkoły, chcą pracować, budować domy, mieć warunki do
odpoczynku. Werble wojenne, które mają wywołać aurę strachu i
zagrożenia, są bardzo słabo słyszalne dla wielu społeczności; często w
ogóle do nich nie docierają. Werble słychać w wielkich mediach, ale
mnóstwo ludzi ogląda lokalne telewizje, czyta lokalne gazety – a w nich
nikt nie gra pobudki do walki. W czasie ostatnich podróży wielkie
wrażenie zrobiło na mnie to, jak ludzie budują swoje światy; jak chcą
uczestniczyć w doskonaleniu własnej egzystencji, a przez to naszej
planety. Nikt nie myśli o wojnie. Rodzaj propagandy, który udzielił się
wielkim mediom – to ciągłe mówienie o tym, kto kogo za chwilę zaatakuje –
przesłania to, że na świecie dzieje się dużo ważnych rzeczy. Świat to
nie tylko konflikt Ameryki z Irakiem. Tymczasem zmasowanie informacji na
ten temat przesłania nam wielką dynamikę świata: to, że jest on
twórczy, pełen energii, że się rozwija”.

Będzie nam brakowało tej Twojej mądrości, gdy jesteś teraz na tym swoim kolejnym, cholernie długim wyjeździe.