źródło: http://www.digest.com.pl
data publikacji: 1996-05-01
——————————————————————–
PO TRZECH LATACH znów odwiedziłem Moskwę. Bardzo chciałem zobaczyć, jaki będzie teraz 1 Maja. Obchody tego święta zawsze były tu ważnym wydarzeniem. Ich forma i skala odzwierciedlała sytuację kraju. W poprzednich latach przygotowywano je długo i starannie, przed Mauzoleum Lenina paradowały setki tysięcy, a może miliony ludzi. Wyszedłem rano. Ulice były opustoszałe. Wiele osób rozjechało się już poprzedniego dnia na weekend za miasto. Ci, których spotkałem, całymi rodzinami zbierali się do drogi. Spytałem policjanta, gdzie mają się odbywać obchody, w których ma brać udział prezydent Jelcyn. Zastanawiał się chwilę i z wahaniem powiedział, że nie jest pewien, chyba na Twerskiej.
Mżyło. Trochę ludzi, może parę tysięcy, zebrało się przed siedzibą Rady Miejskiej. Panowała atmosfera festynu. Nikt nie zauważył pojawienia się Jelcyna.
Prezydent odczytał krytyczne słowa wobec związków zawodowych. Powinny bardziej dbać o to, aby ludzie otrzymywali pensje o czasie. Robotnicy miesiącami czekają na zapłatę. To dla nich prawdziwe utrapienie. Niektórzy z zebranych słuchali, inni kupowali lody albo colę.
Jelcyn odtańczył kozaka z dziewczyną z jakiegoś zespołu folklorystycznego i przemoczony do nitki – bo deszcz rozpadał się na dobre – wycofał się do budynku Rady Miejskiej. Tłum rozszedł się jeszcze wcześniej. Ruszyłem więc w kierunku pomnika Marksa, gdzie zebrali się komuniści. Miała to być demonstracja siły. Z nastawionego na cały regulator głośnika płynęły skrzekliwe dźwięki Międzynarodówki: Ruszymy z posad bryłę świata…
Kiedy pochód dotarł na Plac Czerwony do akcji ruszyły setki fotoreporterów i dziesiątki ekip telewizyjnych. Od razu można było zgadnąć, na jakie ujęcia polują. Ich ukochanym obiektem jest starowinka odsłaniająca w okrzyku jeden jedyny i to zepsuty ząb. Trzyma transparent z portretem Stalina (może to być również Lenin) i domaga się niemożliwego – powrotu czasów młodości. (Czasem towarzyszy jej kilka równie starych kobiet.) Innym ulubionym obiektem mediów jest stary weteran, zarośnięty, wychudzony, w sfatygowanym wojskowym mundurze.
On też trzyma mały portret Stalina (albo Lenina), też żąda powrotu czasów swojej młodości, a towarzyszy mu zwykle paru kolegów – równie zniszczonych życiem weteranów. Takie obrazki, obiegając prasę światową, dają nam nieco skrzywione pojęcie o tym, kim jest komunista – staruszek (albo staruszka) z podobizną Stalina (albo Lenina) na piersi; ktoś, kto nigdy nie miał do czynienia z dentystą.
Trzy epoki w życiu miasta
OGÓLNIE miasto robi lepsze wrażenie niż dawniej. Mówię to swoim moskiewskim przyjaciołom. Są zadowoleni. Rosjanie przykładają wielką wagę do tego, jak widzą ich obcokrajowcy. Poszukują odpowiedzi na jedno ze swoich podstawowych pytań, które ostatnio sformułowała rosyjska pisarka Natalia Iwanowna: Czy Rosja dołączy do „cywilizowanego świata”, czy też będzie podążać dalej własnym szlakiem, który nawet dziś uważany jest przez inne narody za niebezpieczny ?.
W ostatnim dziesięcioleciu Moskwa przeszła przez trzy różne epoki. Najpierw – pierestrojka i głasnost.
W owych czasach, w drugiej połowie lat 80. Moskwa zmieniła się w wielki klub dyskusyjny. Po raz pierwszy dopuszczono wolność wypowiedzi. Można było mówić, wyrażać własne opinie. Wolno było pisać prawdę.
Potem nadszedł drugi okres – rozpad Związku Radzieckiego, pierwsze kroki w kierunku nowego ustroju. Wielu Rosjan nie lubi kapitalizmu. Nic dziwnego. Kapitalizm, który przyszedł do Rosji na początku lat 90. nie przypominał tego, który kształtował się w Europie od wieków. Był inny niż kapitalizm holenderski, czy szwajcarski budowany troskliwie przez pracowitą i gospodarną burżuazję Rotterdamu lub Genewy, dla której wytrwałość, uczciwość i skromność to prawdziwa religia.
Zwiastunami nadchodzącego kapitalizmu w Moskwie okazały się hordy spekulantów, książęta czarnego rynku, gangi handlarzy narkotyków i uzbrojona, agresywna mafia. Ludzie byli przerażeni. To nie sam kapitalizm, ale forma, w jakiej tu się po raz pierwszy pojawił, popchnęła w kierunku komunizmu wielu nowych entuzjastów.
Pamiętam spacer po Moskwie z moim przyjacielem Siomą. Miasto zimne i brudne. Na chodnikach łatwo złamać nogę, bo są nie sprzątane od miesięcy, pokryte nierównym i muldami lodu. W okolicach stacji kolejowych i metra chmara handlarzy. Sprzedają byle co, żeby tylko zarobić na życie – whisky, gumę do żucia, sterty okularów przeciwsłonecznych.
Sioma przygnębiony i zrezygnowany powiedział mi, że dwa razy próbował otworzyć mały sklepik, ale nie był w stanie zaspokoić żądań mafii, więc za każdym razem musiał zamknąć interes. Ledwo uszedł z życiem!
Ta mroczna i niebezpieczna epoka dopełniła się w jesieni 1993 roku, gdy doszło do krwawych starć podczas konfliktu prezydenta z Dumą.
Moskwa – już nie caryca
OD TAMTYCH wydarzeń datuje się powolna, trudna i stale jeszcze chwiejna stabilizacja. Chwiejna – z powodu wojny w Czeczenii, mocnej nadal pozycji komunistów i spadku produkcji przemysłowej o 50 procent w ostatnich latach. Ale jednocześnie coś się w Moskwie zmieniło. Miasto jest bardziej zadbane, lepiej oświetlone. Sterty śmieci zniknęły. Do przeszłości należą kolejki, które były ponurą i nieodłączną cząstką miejskiego krajobrazu. Duże wrażenie robi odbudowa przedrewolucyjnej, dawnej Moskwy.
Zachowało się wiele pałaców i budynków z tamtego okresu, ale były one strasznie zdewastowane. Teraz pokrywają je rusztowania – trwają prace remontowe, malowanie.
Ludzie też wyglądają inaczej. Dawniej na ulicach Moskwy spotykało się mnóstwo przybyszów spoza miasta, którzy ściągali do stolicy na zakupy. Związek Radziecki był mocarstwem, w którym kupić coś można było tylko w jednym, może dwóch miastach – głównie w Moskwie. Wobec tego miliony składały grosz do grosza na bilet na samolot, pociąg albo autobus. Byle tylko dostać się do stolicy i zająć miejsce w jakiejś gigantycznej kolejce w nadziei na parę butów lub koszulę, kurtkę albo palto. Wszystko trzeba było zdobywać niczym skarb.
Teraz to się skończyło. Mit Moskwy jako upragnionego Eldorado mocno przybladł w oczach mieszkańców odległej prowincji. Moskwa traci swój wyjątkowy charakter, nie jest już carycą. Rośnie rola prowincji, lokalnych władz, odrębnych regionów i republik.
Ludzie z Jakucka i Omska mówili mi, jak teraz się rządzą, jak coraz więcej zależy od nich samych. Największą niezależność przejawia wschodnia Syberia, która staje się coraz ważniejszym partnerem w dziedzinie gospodarki i kultury dla krajów Pacyfiku. Inna Moskwa – inna Rosja. A przede wszystkim inni ludzie – w swoich poglądach, w sposobie myślenia.
Oswajanie niebezpiecznych mocy
PO POŁUDNIU wybrałem się na Arbat, tradycyjne w dawnej Moskwie miejsce spacerów i spotkań. Było sporo ludzi, zwłaszcza młodzież. Zauważyłem, że w pewnym miejscu tworzy się zbiorowisko gapiów. Podszedłem bliżej. Czterech dżentelmenów – Lenin, Hitler, Gorbaczow i Jelcyn – chodziło sobie w tę i z powrotem po chodniku.
Za 5 dolarów można było sobie zrobić z jednym z nich zdjęcie, wedle życzenia. Ludzie żartowali i wyraźnie byli na luzie. Najwięcej osób chciało się fotografować z Leninem. Lenin, Hitler, Gorbaczow i Jelcyn na ulicy, to, że można ich wziąć pod ramię i kazać sobie pstryknąć zdjęcie – ma szczególne, symboliczne znaczenie.
Jest w tym próba – typowa dla wielu obrzędów ludowych – oswojenia niebezpiecznych, potężnych mocy, narzucenia im bardziej zwyczajnej, ludzkiej postaci – bo tylko wtedy przeciętny człowiek może stawić im czoła.
W Rosji dokonuje się wielka rewolucja społeczna. Rodzi się – nadal słaba i pełna wewnętrznych sprzeczności, ale bardziej normalna – społeczność, o normalnych oczekiwaniach i aspiracjach. Krajem rządzi nowa elita, złożona z różnorodnych grup o odmiennych interesach, wszystkim im jednak zależy na utrzymaniu w kraju spokoju.
KIEDY wyjeżdżałem do Moskwy, ktoś z warszawskich przyjaciół poprosił, żebym zapytał Rosjan, jak widzą przyszłość swego kraju. Na miejscu przekonałem się, że rozmowy dotyczą robienia pieniędzy, kupna samochodu albo zdobycia lepszego mieszkania.
Takie rozumienie wolności jako szansy zdobywania dóbr materialnych jest źródłem wielkich społecznych podziałów. Bo miejsca przy stole biesiadnym rosyjskiego kapitalizmu jest nadal niewiele i za wcześnie wiwatować na cześć zwycięstwa, gdy losy tej batalii jeszcze się ważą.
Ostatniego dnia pobytu rozmawiałem z rosyjskim pisarzem, Aleksandrem Kabakowem.
– Trzeba być optymistą – powiedział – ale trzeba też być ostrożnym. Społeczeństwo rosyjskie chętnie słucha głosów, które mogą mu zaszkodzić. Przypomnijmy sobie rok 1917.
Burzliwe, dramatyczne i zmienne koleje losu tego kraju od dawna stanowią wielką zagadkę nawet dla samych Rosjan. Jeden z nich, Mikołaj Gogol, wołał: Gdzież ty tak pędzisz, Rosjo? Powiedz. Ale to pytanie, pochodzące aż z 1842 roku, nadal pozostaje bez odpowiedzi.
SKRÓT Z TIME 27 MAJA 1996; (C) NEW 1996 BY TIME INC. YORK, N.Y.;