Człowiek wymyśla fantomy, a one go później zabijają. W tym sensie każdy człowiek jest samobójcą
15 maja 2005
W samolocie z Warszawy do Nowego Jorku czytam wczorajsze wydanie „Financial Times”. Gazeta z jednego dnia może być dziś ciekawsza niż cała książka! Jakże ten świat pulsuje, ile rzeczy dzieje się na nim jednocześnie:
– stare potęgi przemysłowe Europy bronią się przeciw inwazji imigrantów z nowych krajów UE;
– przybywa tysiące i tysiące nowych stacji radiowych. Każdy może otworzyć własną radiostację;
– Międzynarodowy Fundusz Monetarny w swoim sprawozdaniu krytykuje zarówno kraje rozwinięte, jak i państwa tzw. Trzeciego Świata, że nie pomagają w łagodzeniu rosnących na naszej planecie nierówności (Stany Zjednoczone za to, że nie chcą oszczędzać, kraje słabo rozwinięte, że gromadzą nadmierne rezerwy obcych dewiz);
– Wielka Brytania i Indie (podobnie jak Chiny) podwajają liczbę wzajemnych połączeń lotniczych. To wynik gwałtownego rozwoju Indii, Chin, całej Azji;
– w Londynie organizacja producentów domaga się zniesienia barier celnych przeciw towarom przemysłowym. Przy tej okazji gazeta informuje, że na świecie obrót towarów przemysłowych jest dziesięciokrotnie większy niż rolniczych;
– rozlegają się głosy niepokoju, że trwa nadmierna, rabunkowa eksploatacja zasobów rybnych mórz i oceanów.
*
Balzak pisze w jedną noc „Gaudissarta” – 80 stron!
*
Społeczeństwo w stanie kryzysu jest idealnym środowiskiem dla sfrustrowanych psychopatów.
*
Człowiek wymyśla fantomy, a one go później zabijają. W tym sensie każdy człowiek jest samobójcą.
*
Technika zwolniła pamięć z ciążącej na niej konieczności gromadzenia i zapamiętywania faktów. Dziś, gdy czytamy np. Balzaka, zdumiewa nas ogrom wiedzy, jaką posiadał. Czyj umysł byłby w stanie spamiętać obecnie choćby cząstkę tego, co przekazuje nam autor „Komedii ludzkiej”?
*
Cechy naszej cywilizacji? Kruchość i niepamięć.
*
Na zebraniu starych ludzi. W tym wieku każdy już żyje osobno, oddzielony od świata, wsłuchany w sygnały nadawane przez własne ciało – tu strzyka, tam boli, gdzieś narywa. Głos świata jest już zbyt słaby, aby przez ten lament ciała mógł się przebić.
Z wiekiem nasz własny organizm zaczyna nam coraz bardziej ciążyć. Boimy się go, nieufnie wsłuchujemy się, z lękiem czekamy, że w każdej sekundzie jakaś jego część swoim bólem da nam o sobie znać, zawiadomi, że oto gdzieś w nas zaczyna się nieszczęście.
*
Kiedy zaczynasz żyć z kalendarzem w ręku, ciągle nerwowo spoglądając na zegarek, bo zawsze jesteś spóźniony, zawsze niewolnikiem chwili, wówczas przestajesz odczuwać piękno, tracisz wrażliwość, zdolność obcowania z bogami.
*
Niedziela. Popołudnie. Spacer po Ciechocinku. Byłem tu szesnaście lat temu. Niewiele już z tamtego czasu pamiętam. Domy są jakoś inaczej rozmieszczone. Ktoś je poprzestawiał? A może zawsze tak stały, tylko ja już tego nie pamiętam?
W miarę upływu czasu przestrzeń zmienia się na dwa sposoby: zmienia się fizycznie – burzą domy, przebudowują ulice, a jednocześnie wizerunek tych domów i ulic zmienia się w naszej pamięci, co razem sprawia, że obraz tych miejsc jest dziś zupełnie inny niż ten, któryśmy przechowali we wspomnieniu.
*
Sala ćwiczeń w Domu Zdrojowym.
– Nie wolno się załamywać! Trzeba iść do przodu! – mówi ten poskręcany, pokrzywiony nieszczęśnik, spocony od wykonywanych ćwiczeń, do sparaliżowanej od pasa w dół prześlicznej dziewczyny, która leży obok na materacu i płacze.
*
Dawniej więcej się mówiło o śmierci, dziś o chorobach, ponieważ ludzie dożywają późnego wieku, w którym dużo się choruje, wiele jest bólu, niedołęstwa i samotności, i te właśnie nieszczęsne doświadczenia są częstszym tematem rozmów niż nagła i gwałtowna śmierć.
*
Systematyczność jest największym problemem w pisaniu prozy. Tu każda przerwa, każde zaniedbanie tworzy wyrwę trudną do zasypania, do zniwelowania. W tym wypadku nawyk jest taki ważny. Ważne jest przyzwyczajenie, aby codziennie usiąść i napisać choćby pół strony, choćby jedno zdanie.
*
Każda lektura jest tymczasowa. Ten sam tekst, kiedy czytasz go po jakimś czasie drugi raz, ma już inną wymowę, możesz już znaleźć w nim inne sensy.
Nowy Jork,
23 kwietnia 2005
Wczoraj zakończyła się World Conference of Writers. Dziś, wychodząc z hotelu, spotykam przyjaciela – pisarza, poetę i malarza z południowej Afryki Breytena Breytenbacha. Mówi mi o bezsensie tej i temu podobnych konferencji: – To zwyczajna parada próżności. Jakie to wszystko puste, jakie marne. Tyle czasu i pieniędzy stracone i wyrzucone, żeby tylko epatować amerykańskiego burżuja i snoba. Okropne!
*
Cywilizacja współczesna to cywilizacja odarcia – z tajemnicy, z duchowości, z sacrum. – Chce ona pokazać, że wszystko jest materią, czyli że wszystko jest lub stanie się wkrótce padliną.
Zdaję sobie jasno sprawę, że naprawdę żyję, kiedy pracuję. Dlatego jak jest mi źle, siadam przed komputerem i piszę. To moja modlitwa, płacz, wołanie o ratunek.
Pedro Almodóvar
*
O oszczercy Lema: biedny nie wie, że starając się zniszczyć Lema, w rzeczywistości wydaje wyrok na siebie i niszczy się sam, bowiem oszczercy i opluwacze, chcąc wdrapać się w ten sposób na piedestał, spadają nisko w cuchnące szambo, z którego nigdy już się nie wydostaną. Nikczemnicy odejdą szybko zapomniani, anonimowi, nie pozostawiając po sobie nawet cienia.
*
Słowa wychodzą z użycia, ponieważ zanikają pojęcia, które te słowa określały, np. honor, czar itd.
*
Jeżeli jakiś pismak schodzi poniżej pewnego poziomu smaku i kultury, a język, jakiego używa, jest stekiem inwektyw, potwarzy, wyzwisk i pomówień – słowem jest językiem rynsztoku i szamba, wówczas ewentualny polemista staje bezradny: bo nie może zabrać głosu, nie staczając się do bagna, nie tytłając się w błocie. Słowem – język podły i niegodziwy jest dla niegodziwca rodzajem tarczy ochronnej, pancerzem, gwarantem bezkarności.
*
Korespondencja między Hermannem Hesse a Tomaszem Mannem. Widać, jak obaj pisarze starają się zachować wartości trwałe, nienaruszalne i nieprzemijające. Kontrast tej postawy z sytuacją dzisiejszą, którą cechuje pogoń za nowoczesnością, za rzeczą nietrwałą i kiczowatą, byle nową, tłok tandety, panowanie prostactwa i wszędzie próbującego wcisnąć się banału.
*
Akt palenia książek – jest w tym jakaś furia psychopatów. Bowiem – po co je palić? Można unicestwić książkę przez to, że ją się po prostu ignoruje, że jej się nie dotyka. Książka stojąca na półce, nieruszona, niewzięta do ręki, nieczytana, w jakiś sposób nie istnieje, nie może na nikogo wpłynąć.
*
Internet to początki świata, w którym literatura znajdzie się w rękach amatorów. Każdy bowiem będzie mógł pisać i prezentować swoją twórczość.
*
Nie trzeba wsadzać do więzień, wystarczy stworzyć społeczeństwo przeciętnych, aby rządzić nim bez większych problemów. Człowiek przeciętny zrobi wszystko, co zechce władza, ponieważ przeciętniak ma tylko jeden ideał – żeby dać mu spokój.
*
Jadę drogą z Bolzano do Mediolanu: ta droga rozmawia z tobą, mówi ci o wszystkim – jeżeli zrozumiesz jej język. W przeciwnym wypadku miniecie się jak zupełnie dla siebie obcy, nie zamieniwszy słowa.
Rzym, październik 2006
Z Magdą S. do grobu Jana Pawła II. Kolejka umiarkowanej długości. Najdłuższą kolejkę tworzą obok ci, którzy chcą wejść na szczyt Bazyliki św. Piotra. Przychodzi mi na myśl, że najdłuższe kolejki są do miejsc najwyżej położonych – na przykład na szczyt wieży Eiffla, szczyt Empire State Building w Nowym Jorku itd. Dlaczego? Czy to chęć, żeby zobaczyć jak najwięcej, jak najdalej? Pęd człowieka do góry, wzwyż, co on znaczy?
*
Karl Jaspers odróżnia mężów stanu (więc kogoś, kto ma wizję przyszłości) od polityka (który jest zwykłym manipulantem, niedostrzegającym jutra niewolnikiem dnia dzisiejszego).
*
Potrzebuję obecności drugiego człowieka, bo potrzebuję promieniującej z niego energii, która mnie wzmacnia:
bliskość drugiego człowieka czyni mnie silniejszym.
*
Uśmiech jest potrzebą życia – człowiek, który się do nas uśmiecha, dodaje nam sił i optymizmu, wzmacnia nasze poczucie bezpieczeństwa. Kiedy spotykamy kogoś nieznanego, jesteśmy mu wdzięczni, jeżeli się do nas uśmiechnął. Ileż ta uśmiechnięta twarz daje nam przyjemności i zadowolenia. 1
„Lapidarium VI” ukaże się 30 kwietnia nakładem wydawnictwa Czytelnik