źródło: http://www.lekturyreportera.pl
data publikacji: 2009-01-30
——————————————————————–
Wywiad pierwotnie ukazał sie w serwisie Lektury reportera
Autor: Maciej Lewandowski
W Wietnamie niedawno ukazała się pierwsza książka Ryszarda Kapuścińskiego, “Podróże z Herodotem”. Zapraszam do przeczytania wywiadu z autorką wietnamskiego tłumaczenia, prawniczką mieszkającą w Warszawie – Nguen Thai Linh.
Czym najbardziej zainteresowały Panią książki Kapuścińskiego?
Właściwie to mnie zainteresowało wszystko: tematyka, warsztat, sposób, w jaki Kapuściński opisuje świat, jego ciekawość świata, jego przemyślenia. Kapuściński widzi rzeczy, których inni nie widzą. Ale najbardziej wzruszyła mnie sama osobowość Kapuścińskiego, jego optymizm, jego otwartość i współczucie dla ludzi zupełnie innych od niego, wiara w człowieka i człowieczeństwo, jego humanitarne spojrzenie na świat. Na przykład w Hebanie, Kapuściński opowiadał o tym, jak z kolegą walczyli z kobrą egipską. Gdy ich życie wisiało na włosku, udało się ją zabić – zamiast zadowolenia i radości, on poczuł pustkę i smutek, że serce kobry przestało bić. Ten fragment mnie bardzo wzruszył.
Dlaczego wybrała Pani do przetłumaczenia akurat Podróże z Herodotem?
Podróże z Herodotem to literacka autobiografia, w której Kapuściński podsumowuje swoje reporterskie życie. Myślę, że ta książka jest najlepsza na początek i zachęci Wietnamczyków do poznania jego innych utworów.
Co jest najtrudniejsze podczas tłumaczenia literatury pochodzącej z zupełnie innego kręgu kulturowego? Co należy zrobić, aby książka napisana przez Polaka została zrozumiana – nie tylko w warstwie językowej – przez Pani współrodaków?
Wbrew pozorom, trudność w tłumaczeniu Kapuścińskiego nie leży w różnicy kulturowej. Po pierwsze, żyjemy w czasach globalizacji i rewolucji informatycznej. Po drugie, pisarstwo Kapuścińskiego nie jest trudne do zrozumienia. Problem polega na tym, że ze względu na prawdziwe wydarzenia, tekst trzeba bardzo dokładnie tłumaczyć, a jednocześnie zachować styl pisania autora. Najtrudniejsze są dla mnie jednak nazwy chińskie, ponieważ są zupełnie inne w języku polskim niż w języku wietnamskim, a nie wszystko można znaleźć w słowniku czy w internecie. Na przykład miejscowość Wajaopao, to po wietnamsku – Ngoa Dieu Bao. Pytałam koleżankę, Wietnamkę, która studiowała filologię chińską w Warszawie i też nie była w stanie mi pomóc. W końcu musiałam opisać, w jakim kontekście to słowo było użyte, przy czym pomagał mi znawca historii Chin.
Jaka będzie następna książka Kapuścińskiego przetłumaczona przez Panią i wydana w Wietnamie?
Teraz w wolnych chwilach tłumaczę Heban.
Czy uważa Pani, że w tej chwili – po publikacji pierwszej książki Kapuścińskiego w Wietnamie – stał się on tam pisarzem znanym i cenionym?
Podróże z Herodotem ukazały się dopiero miesiąc temu w Wietnamie. Moim zdaniem, jest za wcześnie, aby móc to ocenić. Książka została bardzo dobrze przyjęta, spotkałam się z samymi pozytywnymi ocenami. Bardzo dużo osób od razu zachwyciło się Kapuścińskim. Myślę, że to są dobre sygnały i możemy mieć nadzieję, że Kapuściński – obok swoich wielkich rodaków takich jak Fryderyk Chopin, Adam Mickiewicz, Henryk Sienkiewicz czy Wisława Szymborska – będzie miał stałe miejsce w sercach Wietnamczyków.
Czy inni polscy reportażyści i dziennikarze znani są Pani współrodakom?
Dopiero teraz czytelnicy w Wietnamie poznali Kapuścińskiego. Mam nadzieję, że z czasem inni polscy reportażyści i dziennikarze będą tam znani.
Jakich innych autorów polskich ceni Pani najbardziej? Czyją twórczość zamierza Pani tłumaczyć w przyszłości?
Lubię poezję i uwielbiam wiersze Wisławy Szymborskiej. Na razie jednak nie zamierzam tłumaczyć nikogo oprócz Kapuścińskiego. Ponieważ nie zajmuję się tłumaczeniem zawodowo, robię to tylko w wolnych chwilach (oczywiście, z wielką pasją), to myślę, że „pracy” z Kapuścińskim wystarczy mi na wiele lat.
Jak można przeczytać w polskich mediach – drukowana prasa w Wietnamie nie cieszy się – z powodów zbytniej ingerencji władz państwowych – dużym powodzeniem. Wietnamczycy czytają głównie dziennikarskie doniesienia w internecie. Czy uważa Pani, że internet jest dobrym środkiem przekazu wiadomości, dobrym nośnikiem dla mediów informacyjnych?
Tak, myślę, że internet jest dobrym środkiem przekazu wiadomości i dobrym nośnikiem dla mediów informacyjnych, nawet w pewnych środowiskach najlepszym, tak jak w Wietnamie. Istnieją zawsze niebezpieczeństwa, jeśli człowiek nie umie się poruszać w tej dżungli informacji. Poza tym ludzie czują się manipulowani przez internet, tak samo jak przez media drukowane. Dlatego potrzebujemy pisarzy takich, jak Kapuściński, czyli świadków historii.
Czy – Pani zdaniem – pisarstwo tego typu, jakie uprawiał Kapuściński, nadaje się do publikacji internetowych?
Dlaczego nie? Pierwsze fragmenty Podróży z Herodotem czytałam w internecie.
Jakich autorów – reportażystów, dziennikarzy – z Wietnamu poleciłaby Pani polskim czytelnikom?
Literatura faktu jest rzeczą nową, wręcz nieznaną w Wietnamie. Mam nadzieję, że wraz z popularyzacją Kapuścińskiego, pojawią się pierwsi autorzy wietnamscy, którzy zajmą się tym gatunkiem.