Imperium” napisałem zamiast innej książki. W połowie lat 80. Miałem pomysł, żeby napisać trylogię o dyktatorach. Pierwszym tomem był „Cesarz”, drugim „Szachinszach” a trzecim miał być „Amin”. Był to niezwykle okrutny wojskowy dyktator w Ugandzie lat 70. Byłem tam niejednokrotnie, zbierałem materiały i już przymierzałem się do napisania tej książki, kiedy w 1985 roku zaczęła się Pierestrojka w ZSSR. To było wielkie światowe wydarzenie. Amin był zupełnie marginalnym tematem w porównaniu z tym co się działo na wschodzie. Nie mogłem tu zostać, wiedziałem że muszę pojechać tam, zobaczyć ZSRR i spróbować to opisać.
Początkowo planowałem pojechać śladami książki „Kirgiz schodzi z konia” – do zakaukaskich i środkowoazjatyckich republik Związku Radzieckiego i napisać co się tam zmieniło i co się dzieje obecnie. Kiedy tam dotarłem uświadomiłem sobie, że to ma jednak wymiar ogólnomocarstwowy i wąski trop, który sobie wyznaczyłem nie wystarczy żeby to wszystko dobrze opisać. Postanowiłem odbyć kilka wielkich podróży po całym Związku Radzieckim. Moi koledzy, korespondenci w Moskwie, okazaIi mi dużą pomoc w załatwianiu biletów, planowaniu tras i zdobywaniu kontaktów. Jeździłem po ZSSR przez 2 lata – od Brześcia do Oceanu Spokojnego, od północy aż na południe do Duszanbe czy do Taszkientu.
Po powrocie przeczytałem mnóstwo książek na temat tego co zobaczyłem i wtedy byłem gotowy do pisania. Załamanie i rozpad radzieckiego molocha próbowałem przedstawić od środka. Było to bardzo osobiste, gdyż sam jestem z kresów, które od 1939 roku były częścią radzieckiego imperium. Miałem więc pewne poczucie obowiązku napisania tej książki.
Imperium jest właściwie esejem. Moje pisanie przeszło ewolucję, którą nazywam eseizacją reportażu. Cała dobra proza XX wieku to eseje. „Czarodziejska góra” Tomasza Manna to esej o czasie i historii. Fabuła jest tylko szkieletem podtrzymującym różne jego części. Proza rozchodzi się obecnie w dwóch kierunkach. Jednym z nich jest eseizacja, drugim fabularyzacja. To samo dotyczy reportażu.