źródło: http://www.digest.com.pl
data publikacji: 1998-01-01
——————————————————————–
Kiedy jestem we wsi afrykańskiej, zawsze myślę o tym, by dostać się do miasta. Bo wieś afrykańska to nie tylko głód. To także koszmar spania na glinianej podłodze, to pluskwy i pasożyty, to ciągły brak wody, a przede wszystkim – ciemność. W tropiku słońce zachodzi o szóstej wieczór. Od tego momentu do szóstej rano żyje się w kompletnej ciemności. Chińska latarka kosztuje dolara, ale we wsi, w której ostatnio mieszkałem w Senegalu, nikt nie ma jednego dolara, żeby ją sobie kupić.
Społeczeństwa zamieszkujące naszą planetę żyją w dwóch kontrastowo różnych kulturach: w kulturze konsumeryzmu – a więc luksusu, obfitości, nadmiaru – albo w kulturze ubóstwa, czyli niedostatku wszystkiego, lęku o jutro, pustego żołądka, braku szans i perspektyw. Granica między tymi dwiema kulturami, tak widoczna, kiedy podróżuje się po naszym globie, jest pełna napięć, niechęci, wrogości. To najważniejsza i najbardziej dramatyczna granica dzieląca dziś naszą planetę.
Kultura ubóstwa
Z biedą i głodem wiąże się poczucie wstydu. Człowiek biedny często wstydzi się, czuje się poniżony, a w wielu kulturach bieda jest uważana za grzech. Człowiek, który od pokoleń żyje w ubóstwie nie jest już zdolny funkcjonować w innych warunkach.
Inną cechą ubóstwa jest konflikt między mieszkańcami miasta a wsi. Rolnictwo w krajach Trzeciego Świata jest biedne, bo państwo faworyzuje warstwę miejską i obniża ceny produktów rolnych tak, że chłopu często nie opłaca się produkować żywności i sam emigruje do miasta. Stąd biorą się megamiasta biedoty, gdzie mimo wszystko żyje się lepiej niż na wsi.
Bo w mieście, nawet w tych strasznych slumsach, jest przynajmniej prąd, a w związku z tym jest światło i muzyka z radia – więc jakaś rozrywka. Ludzie się tam garną i od razu jest konflikt: wczorajszy chłop staje się wrogiem ziomków ze swojej własnej wsi.
To są cechy typowe dla kultury ubóstwa, która wewnątrz siebie wytwarza źródła napięć, agresji i sprzeczności interesów. Społeczeństwa ubogie nie są zdolne do zorganizowanej formy działania, ponieważ są zatomizowane i targane konfliktami wewnętrznymi.
Nie tylko głód
Nie wszyscy ludzie, którzy żyją w ubóstwie, są stale głodni. Ograniczenie problemu Trzeciego Świata wyłącznie do głodu jest manipulacją. Sprowadzając problem wszystkich biednych do problemu głodu, pomniejsza się zjawisko niesprawiedliwego podziału świata. Mówi się, że ludzi, którzy głodują, jest około 800 milionów, natomiast ludność planety dochodzi do 6 miliardów. W rzeczywistości w ubóstwie żyją dwie trzecie ludzkości, czyli około 4 miliardów osób.
Najpoważniejszą z punktu widzenia etyki manipulacją jest sprowadzenie problemu ubóstwa wyłącznie do sprawy wyżywienia głodujących.
Takie podejście degraduje człowieka do jego systemu trawiennego. Żeby uspokoić sumienie, tworzy się komórki organizacji międzynarodowych, których celem jest zaopatrzenie tych ludzi w podstawową żywność. Tu i tam dostarcza się trochę ryżu i kukurydzy.
A przecież za głodem kryją się straszne warunki życia i mieszkania, choroby, analfabetyzm, agresja, rozbicie rodzin, rozluźnienie więzi społecznych, brak przyszłości i nieprodukcyjność. To, co pokazuje telewizja, te masy ludzkie otrzymujące gdzieś pomoc, nie oddaje istoty sprawy. Nie oddaje tego, że w tych obozach miliony ludzi pozbawiono warsztatu pracy. Widziałem to wiele razy, głównie w tropikach, gdzie jeżeli ziemię przestanie się uprawiać choć na krótko, to ona niszczeje. A przecież w obozach ci ludzie – przeważnie chłopi – nie mają ani bydła, ani narzędzi, ani nawet motyki. Mają tylko maty, na których śpią. I będą żyć tak długo, jak długo będą otrzymywać pomoc międzynarodową.
I to jest problem dużo poważniejszy. Głód, przy dobrej woli i przy obecnym stanie techniki, możemy ograniczyć. Ale jak ograniczyć nędzę?
Mur obojętności
W jednym z reportaży opisywałem, że w krajach Trzeciego Świata zanika oświata, bo dzieci nie stać na kupno długopisu, który kosztuje 5 centów. W Afryce ciągle spotykałem dzieci, które błagały nie o chleb, wodę, czekoladę czy zabawki, ale o długopis, bo one idą do szkoły i nie mają czym pisać.
Te społeczeństwa niechętnie przyjmują innowacje – bo jeśli mam 100 dolarów i podejmuję ryzyko zainwestowania 10 dolarów, to mogę śmiało to zrobić, bo nawet gdy stracę, to i tak zostanie mi 90. Ale jak mam 10 dolarów i mam je zainwestować, to gdy je stracę – stracę życie.
Nie chodzi tylko o kapitał, ale przede wszystkim o brak dobrej woli i zainteresowania. Świat rozwinięty otacza się kordonem sanitarnym obojętności, buduje globalny berliński mur, bo postrzega Trzeci Świat jako świat barbarzyństwa. Informacje stamtąd dotyczą tylko wojen, mordów, narkotyków i kradzieży, chorób zakaźnych, uchodźców i głodu, a więc czegoś, co nam zagraża.
Tymczasem jeżeli zgodzimy się, że wszyscy ludzie na świecie, niezależnie od geografii, historii, klimatu i kultury, powinni żyć godnie, to mamy moralny obowiązek zmieniać mentalność ludzi wychowanych w kulturze ubóstwa.
Nowa koncepcja, zmierzająca do większej samodzielności, do stworzenia własnej wizji rozwoju musi narodzić się w tych krajach. W samym Trzecim ĺwiecie muszą wyrosnąć intelektualiści i politycy, podobni do tych, którzy dali mu samodzielność polityczną.
Ale nie oznacza to, że mamy prawo zapominać o świecie nędzy i nie próbować mu pomóc.