Rosyjska obsesja

Autor: Ryszard Kapuściński
źródło: Dodatek do weekendowego wydania Rzeczpospolitej 'Plus Minus’ 18 marca 2000
data publikacji: 2000-03-18
——————————————————————–
’Pandrioszka’ jest książką ważną i w wielu swoich fragmentach bardzo przejmującą. Czuje się za nią duży zapas wiedzy autorki, zgromadzony podczas długich lat pobytu w Rosji, zapas przeżyć i doświadczeń. Dla książki jest bardzo ważne i to, czego nie ma w tekście. To jest tak, jak z wielką śpiewaczką operową, której słuchając, wyczuwamy jej wielkie możliwości głosowe i wiemy, że nie daje z siebie wszystkiego. Podobnie odbieramy 'Pandrioszkę’ Krystyny Kurczab-Redlich. Jest znamienne, że to pierwsza po latach książka, napisana przez polskiego korespondenta w Moskwie, gdzie przecież żyło i pracowało tak wielu naszych dziennikarzy. Jeśli dobrze sobie przypominam, to 'Pandrioszka’ jest pierwszą taką książką od 1972 r., gdy Hanna Krall napisała 'Na wschód od Arbatu’. Zatem od prawie trzydziestu lat żaden nasz korespondent nie zdobył się na podsumowanie swoich obserwacji i wrażeń z Rosji.
Za tę chęć pokazania czegoś więcej, niż dziennikarz przekazuje w codziennych informacjach, należy się Krystynie Kurczab-Redlich dodatkowe uznanie. Okiem i uchem 'Pandrioszka’ napisana jest nowocześnie, z użyciem techniki kolażu, utrzymana w poetyce obrazu telewizyjnego z sekwencjami nieustannie zmieniających się zdarzeń, fragmentów dialogów, refleksji, powiedzeń. Technika taka bardzo odpowiada nowoczesnej formie wyobraźni, przeskakującej z obrazu na obraz, które same w sobie niewiele jeszcze mówią, ale oddają atmosferę, zagęszczenie wydarzeń, ruch, dynamikę i w sumie składają się na opisywaną przez nas panoramę rzeczywistości. W tej poetyce fragmentu utrzymane są szczególnie pierwsza i trzecia część książki. 'Pandrioszka’ zaczyna się obserwacją potoczną, codzienną, sprawiającą, że jest to książka bardzo kobieca, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Autorka zwraca uwagę na takie rzeczy i zjawiska, których mężczyzna nie tylko by nie zauważył, ale by nie zdawał sobie sprawy, że one w ogóle istnieją. To kobiece spojrzenie – bystre, realistyczne, nadaje podejmowanej tematyce jeszcze inny wymiar.
Przez swój ogrom, wielkość i ważność Rosja jest patetyczna sama z siebie, a tu autorka schodzi z tego koturnu, z patosu wielkiego tematu do codzienności, którą żyje rosyjski człowiek, do zwykłych rzeczy, z których tka tamtą rzeczywistość. I to jest walor, ważna cecha prozy Krystyny Kurczab-Redlich, tym bardziej, że autorka ma nie tylko bystre, czujne oko, ale i równie ważny dla reportera – dobry słuch. Wsłuchuje się więc w toczony dyskurs, w to, jak ludzie artykułują swoje wypowiedzi, jak mówią i w samym języku odkrywa niezwykle ważne elementy tamtej rzeczywistości. Próbuje następnie pokazać tę ostatnią w tamtym właśnie języku, ponieważ rzeczywistość widzimy poprzez język, widzimy tak, jak się nam ona formułuje w tym języku. Z teorii lingwistycznych wiemy, że rzeczywistość widzimy tak, jak mówimy, a skoro mówimy różnymi językami, to myślimy o tej rzeczywistości, przekazujemy ją i odczuwamy w bardzo różny sposób.
Nie umiemy myśleć poza językiem, a ponieważ każdy język jest inny, to wobec tego ludzie mówiący różnymi językami tę rzeczywistość oglądają inaczej. I Krystyna Kurczab-Redlich stara się przekazać rosyjską rzeczywistość tak, jak ją widzi człowiek myślący po rosyjsku, rozumujący po rosyjsku. To jest też bardzo ważna cecha tej prozy. Dwie Azje Jak się sytuuje ta proza w kontekście naszego widzenia Rosji, naszego pisania o Rosji? Z tym jest problem, dlatego że musimy pamiętać o pięćsetletniej tradycji polskiego pisania o Rosji i, odwrotnie, rosyjskiego pisania o Polsce. To tradycja bardzo trudna i bardzo specyficzna i 'Pandrioszka’ mieści się w niej. Na Zachodzie naszego pisania o Rosji nie lubi się. Temu, co piszemy o Rosji, Zachód nie wierzy, a to z tego powodu, że doświadczenia i interesy Zachodu są bardzo różne od naszych. Naród polski ma za sobą wyjątkową, ciągnącą się kilkaset lat historię cierpień zadawanych mu przez Rosję.
Nie ma drugiego takiego narodu, może poza ukraińskim i kilkoma jeszcze małymi narodami, który by tyle wycierpiał przez rosyjskie władze. To specyficzne doświadczenie historyczne bardzo rzutuje na nasz sposób patrzenia na Rosję. Zachód nie rozumie tej naszej rosyjskiej obsesji, ponieważ nie miał tego typu doświadczeń, nigdy z powodu Rosjan nie cierpiał. W gruncie rzeczy pisząc o Rosji, piszemy wyłącznie dla polskiego czytelnika. Krytyk zachodni zaraz będzie wytykał fakt, że książkę napisał polski autor, a w związku z tym nie może być ona prawdziwa. Cała polska tradycja literacka: Kamieńskiego, Conrada, Brzozowskiego, Zdziechowskiego i Żeromskiego jest tradycją postrzegania Rosji jako czegoś niebezpiecznego, jako zagrożenia, jako zła. Podobna jest tradycja widzenia Polaków przez rosyjskich autorów. Istnieje piękny szkic Marii Dąbrowskiej na temat postaci Polaków w literaturze rosyjskiej; poza nielicznymi wyjątkami Polak en bloc postrzegany jest jako buntownik, anarchista, szlachciur, jako zły duch, diabeł. Całe pisarstwo Dostojewskiego, Turgieniewa, Czechowa, Leskowa, Gogola jest, w tym sensie, bardzo dla Polaków dotkliwe. Tak że wzajemne animozje cechują pięć wieków wzajemnego pisania o sobie.
Nie umiemy wyrwać się, uwolnić z tego sposobu postrzegania i odczuwania Rosji. Sposobu bardzo emocjonalnego i wyjątkowego, bo nie znajdziemy w literaturze polskiej odpowiednika takiego oglądu i odbioru innego kraju i narodu. My się nimi nie zajmujemy, oni nas w sumie tak bardzo nie interesują. Nie da się wymienić wielu znaczących książek polskich autorów o Ameryce czy o Anglii, nawet problematyka niemiecka jest tu nieporównywalna z rosyjską. To Rosja jest naszą obsesją, naszym wiecznym problemem. I aczkolwiek są myśliciele, którzy uważają, że Polska, kultura polska, jest częścią kultury śródziemnomorskiej, to jednak nasz dorobek nie w pełni to potwierdza. Nasze zainteresowania, nasze pasje są bardzo wschodnie. W dodatku postrzegamy Rosję jako część Eurazji czy wręcz Azji widząc w niej, tradycyjnie, azjatyckie zagrożenie. W naszej tradycji, kulturze, historiografii nie rozróżniamy dwóch, co najmniej, Azji. Jest Azja czyngischanowska, Azja agresji przeciw chrześcijaństwu i zniszczenia idącego przez step. I ta Azja jest dla nas najważniejsza, a pomijamy zupełnie inną Azję – liczniejszą i wspanialszą. Azję hinduizmu i buddyzmu, Azję cudownej kultury, wielkiego pojednania, pokoju, otwarcia.
Dla nas, niestety, Azję uosabia Azjata z nożem w zębach, dzikus, który chce wszystko spalić, zniszczyć. Taki ukształtowaliśmy stereotyp, nie ten jeden zresztą. Być państwowcem Pisząc o Rosjanach, Krystyna Kurczab-Redlich zadaje pytania: dlaczego oni się godzą, aby ich władza tak traktowała, czemu pokornie stoją w kolejkach, dlaczego dają się poniżać, nie buntują się. Na to zdziwienie nakłada się problem, związany z inną jeszcze tradycją. Otóż myślenie rosyjskie jest bardzo państwowe, podczas gdy nasze myślenie jest w dużym stopniu myśleniem antypaństwowym. W myśleniu rosyjskim państwo jest elementem własnej tożsamości, osobowości. Kiedy przychodzi zagrożenie dla Rosji, oni wszyscy jednoczą się; najwięksi opozycjoniści, najwięksi buntownicy stają po stronie państwa. I Roztropowicz, i Sołżenicyn, i Aksjonow będą bronić Rosji. Z Polakami jest inaczej, Polak nie ma w sobie instynktu państwowego, bo taką mieliśmy historię.
Dlatego dziwi nas, gdy gdziekolwiek ktoś zachowuje się propaństwowo. Stosujemy też dwie różne miary, na co słusznie zwrócił niedawno uwagę w swym eseju prof. Janusz Tazbir. Gdy np. widzimy kolejkę w Moskwie, budzi nasz protest, że ludzie stoją cicho i cierpliwie, kiedy jednak trafiamy na taką samą kolejkę w Londynie, powiadamy, że to angielska specyfika. Wydziwiamy na widok szerokich torów kolejowych w Rosji, ale w Anglii, gdzie jeździ się, mając kierownicę samochodu z prawej strony, uważamy, że to brytyjski zwyczaj. Mamy zupełnie inną mentalność, a ten rosyjski instynkt państwowy bardzo podoba się Zachodowi, któremu z kolei zupełnie nie odpowiada nasz anarchizm i brak dyscypliny. Amerykanom czy Anglikom, na przykład, którzy do państwowości przywiązują bardzo dużą wagę, imponuje fakt, że Rosjanie karnie stoją w kolejkach. Pamiętam, jak w 1960 r. byłem w Londynie, gdzie mieszkałem u pewnego starszego Anglika, który nalewał sobie do wanny 5 centymetrów wody, nigdy więcej. Brało się to stąd, że w czasie wojny, podczas bitwy o Anglię, król zaapelował do społeczeństwa, by oszczędzało wodę. Ten człowiek do 1960 r. lał po 5 cm wody, bo polecenie to nie zostało odwołane. Mamy zupełnie inne doświadczenia. Dla nas być propaństwowym, lojalnym wobec państwa, przez długie lata oznaczało być sprzedawczykiem, bo państwo było obce. Państwo to był wróg, który uciskał, ciemiężył. Naszym patriotyzmem była antypaństwowość, rosyjskim, moskiewskim – państwowość. Szansa i racja bytu Należy zwrócić jeszcze uwagę na ostatnią, najbardziej przejmującą część 'Pandrioszki’, poświęconą wojnie w Czeczenii.
Jest to wielki reportaż, z którego widać, jak autorka przeżywa tę wojnę, jak jest w niej obecna, jak ją odczuwa czy raczej współczuwa. Przy całym podziwie dla tej prozy, chciałbym znów jednak zaakacentować zupełnie inne rozumienie sprawy Czeczenii u nas i na Zachodzie. Nieporozumieniem jest rozpowszechnione u nas myślenie o ludziach Zachodu, że nie potępiają dość stanowczo w tej wojnie Rosji z naiwności i głupoty. Nie, oni nie są naiwni. Bardzo dobrze wiedzą, co robią, akceptując tę ostatnią – mamy nadzieję – wojnę kolonialną, która sprawia, że era kolonializmu sięgnęła XXI wieku. Pamiętajmy, że Zachód ma własną tradycję wojen kolonialnych, więc nie jest mu łatwo od tej tradycji odcinać się. Jest to sprawa współwiny, współrozumienia i współwybaczania społeczeństw o przeszłości kolonialnej. Nie mamy takich doświadczeń; Polska od 300 lat nie prowadziła takich wojen, jakie prowadził Zachód jeszcze w połowie tego stulecia. Wojna w Algierii była bardzo krwawą wojną kolonialną, podobnie wojna w Angoli i Mozambiku. Nie to jest jednak najważniejsze. Chodzi o to, żeby zrozumieć, iż polskie widzenie Rosji, a oczekiwania Zachodu względem niej – są zupełnie inne. Dla Zachodu jest ona ważną szansą.
Trzeba wiedzieć, że zrobi on wszystko dla niej, bo w globalnej rozgrywce o Pacyfik przez niego, a właściwie przez Amerykę, prowadzonej, silna Rosja jest jedynym państwem, które może stworzyć ewentualną przeciwwagę dla największego zagrożenia Zachodu i Ameryki, jakim mogą być Chiny. Tylko Rosja wchodzi tu w grę, bo przecież nie Polska czy Czechy, i dlatego każde jej osłabienie będzie niepokoić Zachód. Rosja odgrywa też bardzo ważną rolę w walce o podstawową wartość materialną XXI wieku, o ropę naftową. Środkowa Azja jest wielkim rezerwuarem ropy, nie jedynym, ale znaczącym i mocna Rosja, mająca pod kontrolą ten region, znajduje się na akceptowanej przez Zachód mapie świata.
Zachodnie interesy bardzo różnią się w tym względzie od naszych, bowiem na innych, zupełnie nie przystawalnych, płaszczyznach toczy się ta gra. Wydaną nakładem Twojego Stylu 'Pandrioszkę’ Krystyny Kurczab-Redlich Ryszard Kapuściński rekomendował na spotkaniu poświęconym tej książce, jakie odbyło się 10 marca w Bibliotece Narodowej w Warszawie.