„Pochwała fragmentu” recenzja ksiązki, „Lapidarium II”

Autor: Piotr Szewc
źródło: Nowe Książki nr 3 s. 10-11
data publikacji: 1996-01-01

Trudno wzorem dawnych mistrzów pióra opisać współczesny świat w sposób spójny i logiczny. W czasach, gdy pozwalał się objaśnić na miarę ludzkiego rozumu i powszechnie respektowanych praw boskich, wydawał się podlegać w miarę stałym prawidłom. Podobnie rzecz się przedstawiała w dziełach mistrzów pędzla: jego kontury wypełniały się znajomą treścią, człowiek był częścią oswojonego, opartego na tradycji i kulturze mechanizmu. Nawet wojna zbierała możliwe do przewidzenia żniwo, posługując się wypróbowanymi metodami i narzędziami. Dzisiejszy świat ulega przemianie gruntownej i gwałtownej. Ryszard Kapuściński – wiarygodny świadek tej przemiany – uskarża się, że wszystko osuwa się spod nóg, że zmieniają się symbole, przestawiają znaki, a punkty orientacyjne nie mają już miejsc stałych. Ten proces nie rozpoczął się wczoraj, choć prawdą jest, że w ostatnich dekadach naszego stulecia uległ spektakularnemu przyspieszeniu. Odczuła go, jakżeby inaczej, literatura, stając się współuczestnikiem zjawisk, które dotąd jedynie opisywała. W Lapidarium II Kapuściński przytacza spostrzeżenie Debory Vogel, zapomnianej pisarki okresu międzywojennego, o nadejściu ery afabularności w literaturze. Autorka Akacje kwitną za najbardziej nowoczesną uważała zasadę fotomontażu. Kapuściński zwierza się w Lapidarium II, że chciałby napisać historię „Jednego Dnia Świata”, a w niej utrwalić, jak budzą się robotnicy, jak ruszają muły i pociągi, jak pod wieczór wszystko zaczyna zwalniać obroty, by oddać się mękom bezsenności, koszmarów i niepamięci. Oto fascynująca, choć nie napisana jeszcze „prawdziwa epopeja współczesności”.

Dziś od literatury oczekuje się, by tworzyła dzieła otwarte, nieskończone. Książka ma być encyklopedią, labiryntem i słownikiem. Epopeja naszych czasów powstaje na monitorach komputerów, które sumują i układają w nową całość złożony z fragmentów i fragmentarycznie postrzegany świat. Ta epopeja rozgrywa się jednocześnie na różnych kontynentach, a jej bohaterami są nie znani sobie wzajemnie mieszkańcy naszej planety. Aby ich do siebie zbliżyć, czuwają armie dziennikarzy, grupowo przemierzający dalekie lądy, obecni wszędzie tam, gdzie dzieje się coś ważnego lub ciekawego. Ich relacje podają w dziesiątkach języków gazety, rozbrzmiewa nimi radio, a filmowe przekazy wyświetla z satelity telewizja. Szacunek dla rzetelności został wyparty przez kult szybkości, wszystko bowiem jest już widowiskiem i nie cierpiącą zwłoki informacją. Pochwała fragmentu, jaka Kapuściński wygłasza w Lapidarium II, nie jest jednak bezwarunkowa. Operatorzy kamer i dźwięku nawet nie starają się dociec sensu utrwalanych przez siebie wydarzeń. Za pomocą czułych narzędzi kreują świat, nadają mu własne tempo i dramaturgię. Zmechanizowana encyklopedia otrzymuje tym samym indywidualne, subiektywne rysy. Pisarz zauważył, że obraz współczesnego świata ma naturę kolażu. Kolaż zdaniem Kapuścińskiego jest być może jedyną metodą opisania i przedstawienia jego spiętrzonej, gwałtownej różnorodności.

W Lapidarium II, jak na obrazie kubisty, spotykają się różne, niekiedy odległe sobie elementy tej samej rzeczywistości. Nie może być inaczej, skoro literatura ma być encyklopedycznym przewodnikiem, a pisarz uważnym i nieuprzedzonym obserwatorem owego spiętrzonego bogactwa. Wymagania, jakie stawia współczesny czytelnik, zmuszają go do nieznanej wcześniej aktywności. Kapuściński przypomina, że aby utrwalić proces rozpadu Związku Radzieckiego, przejechał 60 tysięcy kilometrów tego kraju w tak strasznych warunkach, że kilka razy chciał przerwać przedsięwzięcie. Zapewne jego wiedza wystarczyłaby, aby zza biurka napisać książkę o rozpadzie mocarstwa. Wolno sądzić, że zachowałaby obiektywizm i charakterystyczną dla niego znajomość rzeczy. Ale autor Imperium potrafi pisać tylko wówczas, gdy jest świadkiem zdarzenia. Dzięki temu wie, że nie popełni błędu, a tekst zyska wartość autentyku. To dlatego odmawiał wielokrotnym prośbom sportretowania prezydenta Bokassy – nigdy nie widział go z bliska, nie mógł więc podjąć się próby skreślenia jego sylwetki. Przypomina się wypowiedź Juliana Stryjkowskiego, który twierdzi, że pisał o tym, co widział i przeżył. Autor Głosów w ciemności powiedział, że konieczność bezpośredniego przeżycia ma wymiar materialny. Daje mu nie tylko tworzywo, ale jeszcze ważniejszą podstawę, grunt pod nogami, pewność, że nie popełni fałszu.

Objaśniające świat pisarstwo winno zachować zdolność przezywania. Sucha relacja z jej cechami obiektywizmu to mało, by wyrazić pełną prawdę o tym, co przedstawia. Kapuściński chciałby, aby istniały rzeczy, które mogą zadziwić, wywołać wstrząs. Ta emocja autora sprawia, że literatura wyraża więcej, że zyskuje niebagatelny walor jego wrażliwości. Na spotkanie światu wychodzi w osobie pisarza żywy człowiek, który podobnie jak inni zachwyca się i cierpi, wzrusza się i lęka.

U Kapuścińskiego emocje budzą się w wyniku typowej dla niego zażyłości z opisywanym światem. Pisarz mówi, że fascynują go ci, którzy potrafili stworzyć własne państwa i narody, wyzwalając się z kolonialnej dominacji. Za główny swój temat uznaje Zycie ubogich. Obcował z nimi w najbardziej zacofanych rejonach naszej planety, jest zatem jednym z tych pisarzy, którzy o ludzkiej biedzie wiedzą najwięcej. Stara się ją zrozumieć i być z nią solidarny. Biedy doświadczył również sam. Gdy miał dziesięć lat i zaczynała się zima, brakowało mu butów. Opowiada, jak przyjął propozycję sprzedawania, wśród podobnych mu biedaków, nielegalnie wytwarzanego mydła. Musiał sprzedać czterysta kawałków, aby wystarczyło mu na buty. Ubóstwo charakteryzuje wiele postaci, „wiele masek i form, wiele strzępów i dziur, rdzy i kikutów, łachmanów i łat”. To z tych strzępów i łachmanów można odczytać prawdę o człowieku. Jest wyrazista i głęboka. Tam, gdzie toczy się walka o przetrwanie, nic nie mąci rysów prawdy, nie ubarwia jej i nie odkształca.

Tę prozę pobudza nieustanna pasja poznawcza. Kapuściński – uważający się za badacza innych kultur i innych sposobów myślenia – chciałby na nowo i adekwatnie opisywać rzeczywistość. Wie, że nie wystarczy ją zrozumieć, umieścić w perspektywie odmiennych zjawisk, wskazać na to, co ją wyróżnia. Zbliża do niej forma, język, typ zdania. Odnalezienie właściwego rytmu sprawia, że niesie on jak rzeka. Kapuściński stara się pisać krótkimi zdaniami, gdyż stwarzają tempo i ruch, są szybkie i dają prozie jasność. Sam temat sugeruje, jak najtrafniej można go wyrazić, by opis sprawiał wrażenie, że pochodzi z wnętrza „tego szczególnego klimatu, tej kultury i sytuacji”. Syberyjski mróz nie da się opisać tak samo jak żar pustyni. Jest to kwestia natury samej rzeczywistości. Narzuciła się ona w Imperium – w utworze tym opis wymagał dłuższych zdań, odpowiadających bezmiernie szerokiemu, rozległemu rosyjskiemu krajobrazowi. Obok zależności tematu i stylu istnieje jeszcze związek tematu z tworzywem językowym. Kapuściński przywołuje dwa przykłady tego związku ze swojej twórczości. W Cesarzu miał zdefiniować władzę autorytarną i aby wyrazić anachroniczność przedmiotu, sięgnął do dawnej literatury polskiej z jej archiwalnymi, zapomnianymi słowami. Z kolei do Wojny futbolowej przedostały się ślady barokowego bogactwa języka hiszpańskiego, jego rokokowa obfitość. Forma literatury winna harmonijnie współbrzmieć z materią przedmiotu, który przedstawia. Uwaga ta odnosi się wprost do autora Lapidarium II. Pytany, kto jest bohaterem jego książek, Kapuściński odpowiada, że on sam.