źródło: Newsweek
data publikacji: 2005-03-01
„Rękopisy nie płoną” – napisał w „Mistrzu i Małgorzacie” Michał Bułhakow. I odtąd często to zdanie powtarzamy, szukając w nim potwierdzenia naszej wiary w to, że literacka prawda zawsze zwycięża, że jest silniejsza od nieuwagi czytelników, od prześladowań dyktatorów. Nawet – od upływu czasu” – tak rozpoczyna się wstęp do dodatku Newsweek Polska – 235 książek stulecia, którego autorem jest Piotr Bratkowski. Przedstawiającego propozycję biblioteki współczesnego inteligenta. Znalazły się w nim pozycje z ostatniego 60-lecia, między innymi: Zniewolony umysł Czesława Miłosza, Inny świat Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, Nieznośna lekkość bytu Miliana Kundery, Powstanie’44 Normana Davies’a oraz Cesarz Ryszarda Kapuścińskiego.
Ryszard Kapuściński tą książką ostatecznie przekroczył Rubikon oddzielający reportaż od literatury pięknej. I zyskał światowy rozgłos.
W latach 70. XX wieku często wieszczono u nas kres powieści i przejęcie jej poznawczych funkcji przez literaturę faktu.
Rzeczywiście – w prasie społeczno-kulturalnej kwitł wówczas reportaż. Sztukę omijania cenzury świetnie opanowali autorzy, którzy nie mogąc zaatakować systemu frontalnie, obnażali jego mechanizmy, pokazując jakiś peryferyjny wycinek rzeczywistości.
I czytelnicy, którzy bez problemów rekonstruowali sens tych metafor. Twórczość Kapuścińskiego (ur. 1932) miała na tym tle miejsce szczególne, choćby dlatego, że reporter – po debiutanckim Busz po polsku – przestał zajmować się krajową rzeczywistością i pisał odkrywcze książki o Angoli, Salwadorze i innych zapalnych zakątkach świata.
Cesarz okazał się przepustką Kapuścińskiego do światowej elity reporterów. Opisywał upadek przeżartego nepotyzmem i korupcją etiopskiego cesarza Haile Sellasje i błyskawiczną degenerację rewolucjonistów, którzy go obalili. W Polsce oczywiście czytano Cesarza przez pryzmat analogii z ekipą Edwarda Gierka; dostrzegano również uniwersalne przesłanie książki na temat psucia się wszelkiej władzy.
Czy zatem literatura faktu wygrywała z klasyczną prozą? Nie do końca, bo Kapuściński „opowiedział” zebrany przez siebie materiał środkami typowymi dla literatury pięknej. A od czasu sukcesu Cesarza coraz rzadziej mówiono o nim „reporter”, coraz częściej – „pisarz”.