
Autor:Krzysztof Zanussi
Źródło:Dziennik
Znałem pana Ryszarda osobiście, znałem go przez wiele lat, mieliśmy
więc wiele okazji do spotkań i długich rozmów – pisze w DZIENNIKU
reżyser Krzysztof Zanussi.
Ja stosunkowo dużo podróżuję, także do tych krajów, które on opisywał w
swoich książkach, więc z pewnością widziałem je jego oczami: Amerykę
Południową, czy zwłaszcza Afrykę, w którą wszedł najgłębiej i którą
opisał jak nikt inny.
Ale rozmawialiśmy nie tylko o podróżach, właściwie o wszystkim.
Mieliśmy wspólny krąg znajomych, więc mogę określić naszą wzajemną
relację jako bliższą, miałem takie szczęście. Oczywiście pan Ryszard to
był człowiek bardzo osobny, nieco zamknięty w sobie, co wypływało z
roli, jaką przyjął. Trudnej roli reportera, dokumentalisty, który
uczestniczył w rozmaitych konfliktach zbrojnych, które opisywał, i nie
raz, nie dwa stawał w pobliżu walczących stron, za którymi stały nieraz
wielkie mocarstwa. Wymagało to daleko posuniętej rozwagi,
powściągliwości. Dlatego, jak sądzę, wyrobił w sobie pewien rodzaj
dyskrecji. Mamy jego biografię zapisaną w książkach, ale nigdy nie pisał
i nie mówił o sobie ponad to, co konieczne.
Kapuściński zajmował się tym, co jest najważniejsze w każdej twórczości
– nazywaniem. Nazwanie rzeczy wiele rozjaśnia, rzeczy nazwane nabierają
kształtu, można je zrozumieć. On jak nikt poznał Afrykę i Rosję,
dostrzegł i pomógł dostrzec nam wiele rzeczy i zjawisk. On nie jeździł
po świecie, by jeździć. Jeździł, aby poznawać i przekazywać tę wiedzę.
Kapuściński był bowiem nie tylko reporterem, człowiekiem, którego misja
polega na tym, by świat zwiedzać i opisywać. Ale był też kimś więcej,
był i pozostanie dla nas przewodnikiem. Współczesnym Wergiliuszem czy
Herodotem, którego śladami nas poprowadził. Do jego największych
osiągnięć z pewnością należy to, że najgłębiej, najwnikliwiej zanotował
dramat Afryki, że pozwolił nam wejrzeć w ten wielki, skomplikowany i
ważny świat, wobec którego Europa ma swoją winę, którego się boi i
którego nie rozumie. Zwłaszcza my, Polacy, nie rozumiemy, czym jest
Afryka, postrzegamy ją jakoś baśniowo. Dzięki Kapuścińskiemu mamy do
tego kontynentu bardziej poważny stosunek niż ten, jaki zostaje po
lekturze „W pustyni i w puszczy”.