Kapuściński – największy polski reporter

Autor:Mariusz Szczygieł
Źródło:Gazeta Wyborcza

Był najsłynniejszym polskim pisarzem drugiej połowy XX w. Jedynym, który zyskał sobie wielką międzynarodową sławę.

Urodził się w 1932 r. w Pińsku na Polesiu (dziś Białoruś). Przyznał
kiedyś, że dlatego tak chętnie przebywał w biednych krajach, gdyż było w
nich coś z Polesia.

Miał siedem lat, gdy wybuchła wojna. Rodzina uciekła spod okupacji
sowieckiej i zamieszkała w Sierakowie, w Puszczy Kampinoskiej. Kiedy
pytano go w wywiadach o strach, jaki towarzyszył mu jako reporterowi na
frontach świata, mówił: – Dla tych, którzy ją przeżyli, wojna nigdy nie
kończy się w sposób ostateczny.

Maturę zdał w 1950 r. Był wybijającym się sportowcem, został
wicemistrzem juniorów Warszawy w boksie. Pisywał też wiersze.
Zadebiutował w wieku 17 lat w tygodniku „Dziś i jutro”. Dzięki poetyckim
publikacjom trafili do niego redaktorzy dziennika „Sztandar Młodych”.
Po maturze został gońcem. Z czasem utalentowany goniec zaczął drukować
własne relacje. W roku 1951 rozpoczął studia na polonistyce Uniwersytetu
Warszawskiego, przeniósł się jednak na historię. 21 sierpnia 1955 r.
ukazał się „Poemat dla dorosłych” Adama Ważyka, o beznadziejnym życiu
budowniczych Nowej Huty. Partia uznała wiersz za antyrobotniczy.
„Sztandar Młodych” wysłał do Nowej Huty Kapuścińskiego. 30 września 1955
r. ukazał się jego reportaż „To też jest prawda o Nowej Hucie”. Ta
prawda to: prymitywne, nieludzkie warunki życia, brud, głód, zacofanie.
Za ten reportaż w 1956 roku, na fali odwilży, Kapuściński otrzymał
pierwszą nagrodę – Złoty Krzyż Zasługi.

Aby młody reporter przestał zajmować się niewygodnymi tematami,
redakcja wysłała go w świat. W 1956 r. wyjechał do Indii, odwiedził
Afganistan i Pakistan. Nie mógł z nikim porozmawiać, bo mówił tylko po
polsku. Na lotnisku w Rzymie kupił „Komu bije dzwon” po angielsku, a w
walizce miał słownik. Tak poznał angielski. W 1957 r. Kapuściński
odszedł ze „Sztandaru”. Trafił do Polskiej Agencji Prasowej, potem
Dariusz Fikus zaproponował mu etat w „Polityce”.

Na początku lat 60. narodził się Trzeci Świat. Kongo, najbardziej
niedostępny kraj Afryki, otrzymało niepodległość, ale zaraz przeżyło
bunt armii, belgijską interwencję, anarchię i rzeź. Nie było szans na
wjazd tam z polskim paszportem. Kapuściński nielegalnie, przez dżunglę
przedarł się do Konga. Opisał to 18 lat później w „Wojnie futbolowej”
(1978).

W 1962 r. wrócił do PAP i został korespondentem w Afryce. O narodzinach
Trzeciego Świata pisał w „Czarnych gwiazdach” (1963) i „Gdyby cała
Afryka” (1969). Od tego czasu o książkach Kapuścińskiego recenzenci
napiszą więcej słów, niż zawierają te książki. Uważał, że jego książka
„Jeszcze dzień życia” (1976) powstała tylko dlatego, że do Angoli nie
chciał jechać żaden dziennikarz. Do Iranu pojechał dlatego, że bał się
tam jechać inny kolega. W Afryce zachorował na gruźlicę i malaryczne
zapalenie opon mózgowych. W połowie 1967 r. wyjechał do siedmiu
azjatyckich i zakaukaskich republik ZSRR. Z tej podróży powstała książka
„Kirgiz schodzi z konia” (1968). Recenzenci podkreślali, że powstała
impresja o krajach postrzeganych dotąd monolitycznie jako „radziecka
Azja”.

Jesienią 1967 r. został korespondentem PAP w Ameryce Łacińskiej.
Spędził tam pięć lat. Mieszkał w Chile, Meksyku, Boliwii, Brazylii.
Zaowocowało to książkami: „Dlaczego zginął Karl von Spreti” (1970) o
Gwatemali na tle porwania i zamordowania niemieckiego ambasadora oraz
„Chrystus z karabinem na ramieniu” (1975) o Boliwii, Dominikanie i
Haiti.

Cztery razy miał być rozstrzelany – żołnierze, których spotykał,
podejrzewali, że działa na korzyść wroga. Kiedyś uniknął śmierci tylko
dzięki temu, że żołnierz, który miał go zastrzelić, był tak pijany, że
nie mógł sobie poradzić z rewolwerem. Na 12 frontach (kilka razy na
pierwszej linii) walczył o przeżycie. Starał się jednak – dla zasady –
nie mieć przy sobie broni, nawet noża.

W 1974 r. rozpoczął pracę w tygodniku „Kultura” (do 1981 r.) i od razu
pojechał do Afryki. W Angoli, która odzyskała niepodległość, rozpoczęła
się wojna domowa. Jej przebieg opisał w „Jeszcze dzień życia” (1976).
Zredukował w niej fakty do tła, na pierwszy plan wysuwając własne
doznania. Tym samym zamanifestował indywidualne podejście do opisywania
świata. Była to zapowiedź gatunku, jaki będzie uprawiał w przyszłości:
reportaż eseistyczny lub esej reporterski – jak sam to nazywał – bez
tysięcy niepotrzebnych liczb i faktów, gdzie obserwacja jest pretekstem
do szerszej intelektualnej refleksji. „Jeden Kapuściński wart jest
tysiąca skamlących i fantazjujących gryzipiórków” – napisał Salman
Rushdie w przedmowie do brytyjskiego wydania książki. Dwie pozycje
przyniosły mu międzynarodowy rozgłos: „Cesarz” (1978) o świetności i
upadku Hajle Sellasje w Etiopii i „Szachinszach” (1982) o dworze szacha
Rezy Pahlawiego w Iranie. W superlatywach pisali o nim: John le Carré,
Norman Mailer, Susan Sontag. John Updike uznał „Cesarza” za „magiczną
refleksję, która często przemienia się w poezję i aforyzm”. „Cesarz”
porównywany był do pisarstwa Camusa i Voltaire’a.

W 1983 r. „Sunday Times” wybrał „Cesarza” na książkę roku. W sierpniu
1980 r. Kapuściński wyjechał na Wybrzeże, przez 12 dni obserwował
wydarzenia w Szczecinie, Gdańsku i Elblągu. Niestety, z tamtego czasu
powstało raptem sześć stron znormalizowanego maszynopisu: zapiski
wydrukował dziesięć lat później w „Lapidarium” (1990).

Rok 1989 to początek podróży po upadającym radzieckim imperium. Z
przerwami potrwa ona do 1991. Przebył ponad 60 tys. kilometrów,
przeprowadził ponad 1,5 tys. rozmów. „Imperium” było trzecią książką
Kapuścińskiego, która zrobiła oszałamiającą karierę na Zachodzie. Jej
autor stał się najczęściej tłumaczonym polskim pisarzem. „Cesarza”
wydano na świecie 28 razy, „Imperium” – 23 razy. W 1986 r. czytelnicy
poznali go jako dojrzałego poetę. Wydał tomik wierszy – „Notes”. W 1990
r. ukazał się pierwszy tom „Lapidarium” – zbiór drobnych refleksji z
lektur i podróży. Następne tomy cyklu coraz częściej przestają być
osobistymi uwagami, a stają się refleksją nad naturą świata. Kiedy
zaczął pisać „Heban” (1998) – syntetyczny esej o Afryce – zgromadził 260
pozycji na temat tego kontynentu. Chciał, aby książka ta uporządkowała
wiedzę człowieka Zachodu o Czarnym Lądzie.

Marzył, by tak jak o Afryce napisać syntetyczny reporterski obraz
całego globu. Najlepiej – historię „Jednego dnia świata”, a zacząłby ją
od opisu obrazu: jak słońce wstaje nad Tybetem, nad Saharą, nad
Florencją i Limą. Zmarł w warszawskim szpitalu Akademii Medycznej przy
ul. Banacha po długiej, ciężkiej chorobie.