
źródło: www.dziennik.com
data publikacji: 2004-12-03
——————————————————————–
Czytając Herodota, stopniowo odnajdywałem w nim bratnią duszę. Co wprawiało go w ruch? Skłaniało do działania? Kazało podejmować trudy podróży, ryzykować kolejne wyprawy? Myślę, że ciekawość świata. Pragnienie, żeby t a m być, za wszelką cenę t o zobaczyć, koniecznie t o przeżyć.
Nowa książka Ryszarda Kapuścińskiego, wydana starannie przez krakowski Znak, to jedna z najważniejszych i najwspanialszych książek w bogatym dorobku tego autora. Niepokoi i fascynuje. Jest tajemnicza i niezwykła. Rozgrywa się na wielu płaszczyznach, jak każde wielkie dzieło literackie. Autor odważnie sięga aż 25 wieków w głąb historii, by ustalić prawdy okrutne, dotyczące natury człowieka i porządku świata. Książka może przerażać bezlitosną diagnozą. Napisana została niezależnie od okoliczności, ale idealnie „wstrzeliła się” w rozgorzały na nowo konflikt barbarzyństwa z demokracją – jak mógłby powiedzieć Herodot, czy konflikt cywilizacji poniżenia z cywilizacją wywyższenia – jak mógłby powiedzieć Kapuściński. Jest to zarazem książka wyjątkowo osobista, wzruszająco intymna, piękna szczerością i odwagą pisarza, opowiadającego swoje dzieje i fascynacje wspólnikowi i przyjacielowi sprzed dwóch i pół tysiąca lat. Napisał: „Był to już mój Herodot, a przez to że mój – szczególnie mi bliski, taki, z którym miałem wspólny język i mogłem porozumieć się w pół słowa”.
Kapuściński przegląda się w Herodocie jak w lustrze. Przymierza swoje chłopięce pragnienia do marzeń młodego dziejopisa z Helikarnasu. Zestawia doświadczenia ostatniego już chyba na świecie reportera – samotnego wędrowca – z odkryciami tego pierwszego. Mistrz reportażu, bez wątpienia największy współczesny reporter, sięga po pierwszego kronikarza świata antycznego, a także pierwszego reportera w dziejach, by pomógł mu dogrzebać się w naturze ludzkiej odpowiedzi na pytanie, co kazało i każe człowiekowi, istocie rozumnej, popychać koło zamachowe historii za pomocą okrucieństwa, wojny i zbrodni. Przecież tyle w swoim arsenale zgromadził pięknych, złoconych kół dobroci, sztuki, kultury, które zarzuca natychmiast, gdy tylko przyśni mu się panowanie nad światem. Wstaje, idzie do wróżki, słucha przepowiedni, prosi swoich bogów o przychylność i kieruje miliony na rzeź, wbija tysiące na pal, cały czas tłumacząc sobie, że nie sposób ujść przeznaczeniu.
Herodot i Kapuściński zdają się być zgodni w swoich ustaleniach, podobni jak bliźniacy; ich analizy, relacje i syntezy rozdzielone mrokiem tysięcy wojen i rzezi różnią się tylko szczegółami technicznymi: Kapuściński zwiedził więcej krajów, widział na własne oczy więcej wojen i konfliktów. Ale metoda zdobywania informacji, narzędzia, jak i sposób ich przechowywania mają te same. Narzędziem obu są własne nogi, oczy i uszy. Obaj chodzą, włóczą się, szwendają, łazikują. Lubią być w terenie, w mieście, na pustyni – osobiście. Herodot według Kapuścińskiego to „ruchliwy, zaabsorbowany, niestrudzony nomada, pełen planów, pomysłów, hipotez. Ciągle w podróży. Nawet kiedy jest w domu (ale gdzie jest jego dom?), to albo właśnie wrócił z wyprawy, albo już przygotowuje się do następnej. Podróż jako wysiłek i dociekanie, jako próba poznania wszystkiego – życia, świata, siebie”.
Kapuściński też jest stale w podróży, też „nosi w myślach mapę świata”, z tym że jej nie zmienia i uzupełnia, tylko stara się za zmianami nadążyć. Pasją obu, ich misją jest „pójść, pojechać, dowiedzieć się i natychmiast rozgłosić to światu”. Obaj owładnięci są „żądzą, bzikiem, manią poznania”, obaj obdarzeni są „rozumem i talentem pisarskim”. Obaj z „zapałem i zachwytem dziecka” poznają „swoje światy”. Najważniejszym odkryciem Herodota na 500 lat przed Chrystusem było to, że jest wiele światów. „I że każdy jest inny. Każdy ważny”. Tego samego odkrycia dokonał Kapuściński, wyjeżdżając po raz pierwszy do Indii, a potem do Chin z Polski okresu Gomułki. Już w Rzymie doznał olśnienia – że jednak znienawidzony przez propagandę Inny jest tak bardzo blisko. Choć w kawiarni zauważyli jego pewną nieprzystawalność, że jednak przybył zza żelaznej kurtyny.
Obaj mają fenomenalną pamięć. W czasach Herodota dzieje przekazywano ustnie. Dziejopis musiał mieć genialną pamięć, by pod koniec życia usiąść na lat kilka i „z głowy” spisać dzieje właściwie swego życia. Dziś nazwalibyśmy to relacją uczestniczącą. Podobnie przez całe życie czyni Kapuściński. Zapamiętuje. A potem spisuje z pamięci. Notuje jedynie trudniejsze nazwy i nazwiska. Dociera osobiście do miejsc i ludzi, o których będzie pisał. Pisze wtedy, gdy temat w nim dojrzeje jak owoc cytrusowy w słońcu południa. Zanim zacznie pisać, czyta wszystko, co na dany temat napisano. W ten sposób powiela i rozwija metodę Herodota, który czytać nie mógł, bo książek nie było. Mógł jedynie słuchać i zapamiętywać. Kapuściński rozmawia i czyta, setki książek zastępują mu tysiące wieczorów przy ogniskach, spędzonych przez Herodota słuchającego opowieści.
Oczywiście, podróżuje. Wyrusza szlakiem podróży swojego bliźniaka-przewodnika. Jest w miejscach, w których bywał Herodot. Ma w torbie podróżnej jego Dzieje. Okazuje się jednak, że miał Dzieje Herodota ze sobą podczas pierwszych wypraw do Azji i Afryki, podczas większości swoich reporterskich wędrówek. Aż mnie korci zapytać pisarza o rzecz najbardziej narzucającą się w trakcie tej lektury: czy cała twórczość, wszystkie jego wyprawy-pielgrzymki do ponad stu krajów świata, czyli jego jedna, długa, wielka księga – nie miała czasem u swych początków pomysłu podjęcia tego ogromnego zamiaru i wysiłku, jakim jest „dopisanie” do Herodota współczesnych dziejów świata? Jeśli nie całego, bo to niewykonalne, to świata ludzi podobnych tym, jacy żyli w czasach znanych Herodotowi: ludzi biednych i zapomnianych, poniżanych i pędzonych batami na wojny, rządzonych przez ówczesnych Stalinów, Hitlerów i Aminów.
Herodot, „wizjoner świata, twórca zdolny myśleć w skali planetarnej”, „pierwszy globalista” – jak nazywa go twórca mu pokrewny, tyle że starszy o dwa i pół tysiąca lat, dba w swym dziele dokładnie o te same sprawy, o które troszczy się w całym swym dziele Ryszard Kapuściński. Można tę gorliwość obu pisarzy-kronikarzy, historyków, objaśniaczy, analityków i komentatorów ich czasów streścić pierwszym zdaniem Herodota, w którym wyjaśnia przyczynę powstania Dziejów: „Herodot z Helikarnasu przedstawia tu wyniki swych badań, żeby ani dzieje ludzkości z czasem nie zatarły się w pamięci, ani wielkie i podziwu godne dzieła, jakich bądź Grecy, bądź barbarzyńcy dokonali, nie przebrzmiały bez echa, między innymi szczególnie wyjaśniając, dlaczego oni ze sobą walczyli”.
Jak mogłoby wyglądać spotkanie tych dwóch ludzi? Kapuściński: „Wyobrażałem sobie, że przychodzi, kiedy jestem nad brzegiem morza, odkłada laskę, wytrzepuje z sandałów piasek i od razu zaczyna rozmowę”. Herodot siada i pyta: „No właśnie, stary przyjacielu, przeczytałeś moje Dzieje, napisałeś swoje książki, gdzie zadajesz podobne pytania, masz wiedzę o wszystkich wojnach, jakie przyszły po mnie, łącznie z dwoma wojnami światowymi, no więc odpowiedz, dlaczego oni ze sobą walczyli i dalej walczą?!”. Pytanie Herodota Kapuściński kwituje jedyną możliwą w tej sytuacji odpowiedzią: „Dlaczego pytasz, skoro sam na to pytanie już dawno odpowiedziałeś?”. Do stolika podchodzi młoda Greczynka, dolewa wina i pyta łamaną angielszczyną, czy wiedzą, że w tym czasie, gdy piją i jedzą, na Ukrainie znowu świat demokracji bierze się za bary ze światem barbarzyństwa, Wschód mierzy się z Zachodem, a w Iraku czyli dawnej Persji uwolnili porwaną Polkę…
Ta rozmowa i ta książka autora Cesarza powinna być lekcją pokory dla każdego dziennikarza. Herodot i Kapuściński – najlepszymi nauczycielami. Obaj stale przekraczają granice, szukają tego, co za granicą zbudowaną z uprzedzeń, poznają nowe kultury, uczą akceptacji dla Innego, opisują swój warsztat, swoje wchodzenie w podróż, zachwyt z faktu poznania. Najbardziej obchodzi ich los jednostki, złowionej w sploty i sieci narzuconego jej świata. Obaj są poetami faktu, zachwycają się pięknymi widokami, dziełami sztuki, z równą ciekawością opisują piękno i brzydotę. Zależy im na poznaniu, a nie ocenianiu, wartościowaniu. No i to fascynujące przebijanie się do świata słowa, pokonywanie granic znaczeń. Autor Buszu po polsku daje kapitalną lekcję uporu i jakiegoś niebywałego zapamiętania przy nauce angielskiego, pokazuje przedzieranie się przez busz znaczeń, uczy, czym może być zachwyt nad książką. Dominujący w całej jego twórczości jest właśnie kult książki, fotografii, komunikatu z przeszłości, kult opisywaczy świata przemieszany z żądzą wiedzy.
Obaj są niczym Ateńczyk Sofanes, opisany przez Herodota w bitwie Greków z Persami pod Platejami: wbijał w ziemię przytroczoną łańcuchem do pasa żelazną kotwicę, aby wrogowie nie mogli go z miejsca ruszyć. Taką kotwicą dla Herodota i Kapuścińskiego jest ich powołanie reportera i historyka, mocna kotwica, którą przykuli się do swojego dzieła. Podobnie wypełniali swoją misję. Wędrując z Herodotem Kapuściński dotarł w końcu do Afryki, skąd wywiódł się nie tylko rodzaj ludzki, ale i kultura europejska. Kapuściński pisze o rozmowach z kolegami z innych redakcji na werandzie hotelu Sea View w Dar-es-Salaam, o specyficznym sposobie zdobywania informacji w prowincjonalnym mieście, gdzie nic się nie działo: „Z (…) pogłosek, naszeptywań, domysłów, ale i faktów tworzyliśmy nasze informacje i wysyłaliśmy w świat”. Dzieje Herodota także „pełne są opowieści, dygresji, obserwacji, zasłyszeń”. Herodot także „spotyka mnóstwo ludzi, słucha setek historii; jest człowiekiem czynnym, ruchliwym i niestrudzonym, ciągle czegoś poszukującym, ciągle czymś zajętym”.
Ta opowieść ma cechy z jednej strony biografii Herodota, z drugiej – autobiografii jego współczesnego odpowiednika, brata duchowego. Kapuścińśki jest w prostej linii spadkobiercą idei uczciwego poznawania świata. W tym – poznawania jego historii, zagłębiania się w ten nieprzebrany gąszcz nazwisk, faktów, imion bóstw, tysięcy szczegółów. „Herodot w drodze ciężko pracuje – jest reporterem, antropologiem, etnografem, historykiem (…) podróże Herodota są celowe, chce w nich poznać świat i jego mieszkańców, poznać, żeby potem opisać”.
Z upodobaniem i szczegółowo Kapuściński pisze, podobnie jak Herodot, o losach ludzi bezimiennych. Tyle samo wiemy o dziejach eunucha Kserksesa, co o nim samym. Komentarze Kapuścińskiego do Herodotowych opowieści mają etyczny wymiar: „Zbrodnia i kara, krzywda i zemsta, wcześniej czy później, ale zawsze idą w parze. Tak w stosunkach między jednostkami, jak i narodami. Kto pierwszy zaczyna wojnę, a więc w przekonaniu Herodota popełnia zbrodnię, tego ostatecznie, natychmiast lub za jakiś czas, spotka zemsta, kara. Ta relacja to sprzężenie zwrotne są najgłębszą istotą losu, sensem nieodwracalnego przeznaczenia”.
Tylko z pozoru jest to książka o czasach odległych. W każdym ze swych dzieł autor Imperium nie spuszcza oka ze zdarzeń najważniejszych dla świata, wychodzi im naprzeciw z coraz innym orężem tekstu. Im jest trudniej, tym dalej sięga w historię. W Podróżach z Herodotem cofnął się do źródeł konfliktu Azji i Europy. Do źródeł wojen. Pisze: „Trwa przecież wojna, w której Persja ma podbić Grecję, a to znaczy – Azja ma zawładnąć Europą, despotyzm ma unicestwić demokrację, a niewolnictwo rozprawić się z wolnością”.
Ta wojna trwa do dziś. Dlatego czytając opowieść Kapuścińskiego o Herodocie, trzymamy w rękach klucz do najtrudniejszych problemów współczesności. Uniwersalność przesłania tego dzieła stawia je w rzędzie najważniejszych książek ostatnich lat. Starożytny, pozornie odległy o kosmiczne 2,5 lat świat Herodota pod piórem Ryszarda Kapuścińskiego staje się namacalny, realny, nabiera znamion swojskich, cech bliskich; jest nasz. „wiat Herodota jest śródziemnomorsko-bliskowschodni, to słoneczny świat mórz i jezior, wysokich gór i zielonych dolin, oliwki i wina, prosa i jagniąt, pogodna Arkadia, która co kilka lat spływa krwią”.
Zaiste, nic się nie zmieniło, chyba że na gorsze: nasza pogodna Arkadia, nasza Arka Noego-planeta ludzi spływa krwią codziennie.
———————-
Ryszard Kapuściński, Podróże z Herodotem, Wydawnictwo Znak, Kraków 2004, s. 262, cena 18 dol. plus 6,50 dol. porto przy zamówieniu z wysyłką (do nabycia w Księgarni Nowego Dziennika).
Źródło: http://dziennik.com, Przeglad Polski on-line (nowojorski tygodnik kulturalny)